Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno. Rozchyliłam powieki. Wokół mnie leżało sporo poduszek. Odwróciłam się na drugi bok. Wtedy zobaczyłam, że Krisa nie ma w łóżku. Zmarszczyłam brwi i poniosłam się do pozycji siedzącej. Zastałam go na fotelu, jak patrzył na mnie z uśmiechem. Owinęłam się kołdrą i wstałam. Sięgnęłam po jego koszulkę i szybko ubrałam. Pościel odłożyłam z powrotem na łóżko.
-Długo mnie obserwowałeś?- zapytałam.
-Chwilę, ale to wystarczyło, abym ustawił nową tapetę.
-O czym ty mówisz?- spytałam poważnie. Kris odblokował komórkę i pokazał mi ekran.O Boże, to byłam ja.
-Jest idealna- odłożył telefon na mały stolik. Nagle cały żołądek wywrócił mi się do góry nogami, a na na złamanie karku poleciałam do łazienki. Zawisłam nad toaletą. Byłam w szoku, kiedy kolejna fala mdłości nie nadeszła. Podniosłam się z kolan i od razu przepłukałam usta. Później wyszorowałam zęby. Wróciłam do pokoju. Z walizki wybrałam czystą bieliznę, dżinsowe szorty i fioletowy top na ramiączkach.
-Po południu zabieram cię do restauracji. Wtedy powinnaś ubrać tą czerwoną sukienkę- mrugnął do mnie. Na myśl o wcześniejszej nocy na moje policzki wkradł się rumieniec.
-Idziemy na śniadanie? Jestem przeraźliwie głodna- ubrałam na stopy białe vansy.
-Jasne, tylko się ubiorę. - Kris niechętnie podniósł się z fotela i podszedł do walizki. Wybrał spodenki do kolan w kolorze khaki i czarną koszulkę z białym napisem STAR z przodu. Na stopy założył białe Nike.
-Dobra, możemy iść. Też jestem głodny.Po śniadaniu znowu wybraliśmy się na miasto. Kris podczas drogi cały czas trzymał moją dłoń, nie mocno ale stanowczo.
-W czasie drogi powrotnej kupimy jakieś pamiątki- obiecał. Po 20 minutach marszy zatrzymaliśmy się przed olbrzymią strefą zieleni.
-Oto słynny Ogród Luksemburski- pociągnął mnie do środka.Ruszyliśmy alejką. Po obu stronach posadzone były piękne kwiaty. Najpierw pokazał mi Fontannę Medyceuszy. Następnie udaliśmy się pod Fontannę Czterech Części Świata. W parku była nawet kopia Statuy Wolności! Na koniec przeszliśmy obok Pałacu Luksemburskiego.
Po tym poszliśmy na Avenue des Champs-Elysees. Jeżeli myślałam że na Rue de Rivol było sporo markowych sklepów, to słowo daje, że na Polach Elizejskich było ich multum.
Na samym początku Kris pociągnął mnie do Guerlain, czyli ekskluzywnej perfumerii. Kiedy zobaczyłam tyle flakoników, aż zakręciło mi się w głowie, a cena za sztukę nie schodziła poniżej 100 euro. Aż musiałam pstryknąć zdjęcie, bo Shawn zapewne by nie uwierzył.
-Kupię mamie jej ulubione perfumy- wytłumaczył. Podszedł do elegancko ubranej blondynki i wytłumaczył czego szuka. Kobieta pomogła mu chętnie, jak dla mnie ciut aż za bardzo. Zirytowałam się tylko. W tym sklepie jedyne co mogłam kupić bez wyrzutów sumienia była próbka. Darowałam to sobie jednak.
-Nic sobie nie wybrałaś? -Kris zdziwił się. Zauważyłam, że trzyma w dłoni trzy flakoniki. Dwa z nich były te same i już po kształcie butelki mogłam poznać, że są męskie.
-Tych używasz na codzień? - zapytałam.
-Tak- potwierdził. Czyli to był ten niepowtarzalny zapach. Już rozumiałam dlaczego są takie drogie. Nic nie mogło ich przebić.
-Wybierz sobie coś - zachęcił mnie.
-Kris, jeden flakonik kosztuje ponad 100 euro. Nie wydam tyle na perfumy.
-Ja zabrałem cię tutaj i to ja wszystko kupuję. Jak mówię ci, żebyś coś wybrała, to idź i wybieraj. Inne dziewczyny na twoim miejscu wybrały nie jeden a kilka perfum. Czego ty się boisz?
-Nie chcę, abyś wydawał na mnie aż tyle pieniędzy. - powiedziałam cicho. Brunet westchnął, zapewne zirytowany.
-To moje pieniądze i dysponuję nimi jak ja chcę. W tym momencie proszę cie, żebyś sobie cokolwiek wybrała- westchnęłam i niechętnie przytaknęłam. Sam mi kazał, a ja nie chciałam się kłócić. Podeszłam do pierwszej lepszej szafki i zaczęłam je po kolei wąchać. Nie musiałam długo szukać. Idealne dla siebie znalazłam niemal od razu. Pachniały przyjemnie jaśminem i magnolią. Niepewnie podałam brunetowi flakonik z zielonym perfumem.
-Widzisz, było to takie straszne?- zapytał retorycznie. Posłała mu delikatny uśmiech. Poszliśmy do kasy. Kiedy usłyszałam, że ma do zapłaty 800 euro, wręcz zrobiło mi się słabo. Ekspedientka zapakowała nasze perfumy do pięknej torby i podała Krisowi, uśmiechając się przy tym. Na moje oko ten uśmiech nie był zwykły, jakie zazwyczaj posyła się klientom. Byłam jednak na nią lekko zdenerwowana i mogło mi się wydawać.
Wyszliśmy ze sklepu. Następnym naszym przystaniem był sklep Louisa Vuitton. Nawet nie wiem po co tam weszliśmy. Wszędzie było pełni drogich rzeczy, od ceny których mogło się zakręcić się w głowie. Kto to wszystko kupuje? Poszliśmy do działu ze szpilkami.
-Podobają ci się któreś?- zapytał.
-O nie! Nie chce tych butów. Nie lubię chodzić w szpilkach. To jeszcze większa strata pieniędzy niż na te perfumy. Proszę cię, wyjdźmy stąd- Kris westchnął i niechętnie przytaknął.
Kawałek dalej znowu pociągnął mnie do sklepu. Ty razem do Cartier, czyli jubilera.
-Skoro nie chciałaś tych butów, to dostaniesz coś innego- prawdę mówiąc była już na niego zła. Rozwalał pieniądze na totalne głupoty.
Dodatkowo w środku była grupka elegancko ubranych ludzi. Dziwnie się na nas patrzyli. No tak, miałam na sobie szorty, a Kris spodenki. Minęła krótka chwila, zanim Kris wrócił do mnie i wręczył mi czerwone zamszowe pudełko.
-Otwórz- zachęcił. Zrobiłam to co mi kazał. Moim oczom ukazał się przepiękny, delikatny naszyjnik z różowego złota.Wyciągnęłam go z pudełka. Kiedy jednak zobaczyłam ile za niego zapłacił wciągnęłam gwałtownie powietrze. Boże jak można zapłacić ponad 2000 euro za trochę złota? Brunet widząc moją minę wziął go ode mnie i szybko zapiął na szyi.
-Dziękuje- szepnęłam w końcu. Przytuliłam się do niego.
-Pocałuj ją- powiedział głośno jakiś chłopak, który był w grupce. Kris złożył szybki, ale pewny pocałunek na moich ustach. Po tym ruszyliśmy do wyjścia.
-Do widzenia- pożegnaliśmy się.
-Nie wierze, że kupiłeś coś tak drogiego- powiedziałam.
-Nie chciałaś butów, więc dostała coś, co będzie ci bardziej przypominać o mnie.
-Jesteś niemożliwy. - pokręciłam głową. W końcu zauważyłam stoisko z pamiątkami. Pognałam w jego kierunku. Od razu wybrałam 3 breloczki w kształcie Wieży Eiffla. Po namyśle sobie też wybrałam. Później zobaczyłam piękny kubek z rysunkiem Wieży. Nie mogłam mu się oprzeć.
-Co powinnam kupić jeszcze?- zapytałam Krisa.
-Nie wiem- wzruszył ramieniem.
-No Kris- jęknęłam zła.
-Nie pomagasz mi - zmrużyłam na niego oczy.
-Może chłopakom kupisz jakieś wino? Tu jest ich naprawdę sporo.
-Ty masz głowę!- powiedziałam uradowana.
-Jakim cudem na to nie wpadłam? - zapytałam retorycznie. Rozejrzałam się jeszcze po wszystkich pamiątkach. Nic już nie rzuciło mi się oczy. Chciałam zapalając, ale zatrzymałam się. Nie miałam nawet 1 euro, tylko dolary.
-Emmm... Kris, umiesz mi wymienić parę dolarów? - zapytałam.
-Po co?- wywróciłam oczami.
-Bo chce kupić pamiątki, a mam przy sobie tylko dolary- wyjaśniłam.
-Daj, kupię je- wystawił dłoń. Spojrzałam na niego jak na idioty.
-Myśle, że nie chcesz się ze mną kłócić. Więc teraz zrobisz to o co cię proszę.
-Jasmine...
-Nie, Kris. Mam tego dość. Już ci mówiłam, że nie chce być twoją utrzymanką, a ty robisz wszystko, abym się tak czuła- warknęłam po cichu. Brunet zacisnął szczękę, a jego oczy w jednej sekundzie zaczęły wyrażać złość.
-Nie warcz na mnie- powiedział groźnie. Uniosłam brwi. Naprawdę chciał się kłócić?
-Odwracasz kota ogonem. Próbuje ci wytłumaczyć ważną rzecz, a ty czepiasz się o taką głupotę. - brunet westchnął zirytowany i zamknął oczy.
-Czy ty nie rozumiesz, że nie chce abyś za nie płaciła? To ja jestem tutaj facetem.
-Myślisz stereotypowo. To, że jestem dziewczyną nie znaczy, że możesz zrobić ze mną co chce. Nie będę uległa.
-Masz racje. Skoro chcesz, to dobrze- wyciągnął z portfel 50 euro. Podałam mu 60 dolarów. Wziął ich bardzo niechętnie. Posłałam mu uśmiech. Wygrałam i byłam z tego zadowolona.
-Robisz się coraz bardziej irytująca-mruknął.
-Jezu, Kris możesz odpuścić? Naprawdę chcesz się wykłócać o takie pierdoły?- też zrobiłam się zła.
-Ty możesz chociaż raz odpuścić
-Ja? Uległam ci przed chwilą dwa razy. Zgodziłam się na te perfumy, później bez wykłócania przyjęłam ten naszyjnik. - westchnął.
-Dobra- poszłam zapłacić. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie życzliwie i spakowała moja zakupy do plastikowej siatki. Podziękowałam i wróciłam do Krisa. Miałam ochotę się zaśmiać, kiedy zobaczyłam jego naburmuszoną minę.
-Rozchmurz się- dźgnęłam go w żebra. Brunet od razu, wręcz ode mnie odskoczył. Uniosłam brwi.
-Masz łaskotki?- zaśmiałam się. Kris spojrzał na mnie jakbym zapytała o coś nienormalnego.
-Ta...- mruknął. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się. Postanowiłam jednak tego nie komentować, bo jakoś humor mu nie dopisywał.
-Nie bądź na mnie zły- poprosiłam. Objęłam jego szyję rękami i wtuliłam twarz w koszulkę. Kris westchnął po raz kolejny i też mnie przytulił.
-Nie jestem zły. Po prostu, mówiłem , że chce ci dać wszystko na co zasługujesz, a ty mi to uniemożliwiasz.
-Kris, dajesz mi nawet więcej. Jak mam cię przekonać, że twoje pieniądze nie są mi potrzebne do szczęścia?
-Wiem- pocałował mnie w głowę.
-Proszę cię, nie kłóćmy się już.
-Jasne. Pora wracać, mam dla ciebie niespodziankę - mrugnął do mnie.Na samym początku chce ogromnie podziękować za 8 tys wyświetleń! O mój Boże, to jest szalone!
Następny rozdział w niedziele, ale jest możliwość, że pojawi się jutro popołudniu. Muszę wam zdradzić że będzie on taki hdhdjdjssjsjzjsj! Nigdy chyba nie napisałam tak romantycznego rozdziału 😍.
Czytasz? Proszę, zostaw ⭐️
Edit: 😂 pomyliłam dni tygodnia. Rozdział albo jutro albo w sobotę 😂😂. Myślał ze dzisiaj jest już piątek.
CZYTASZ
Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]
Hayran KurguKristian budzi się w szpitalu po wypadku z amnezją. Oprócz rodziny pamięta tylko Jasmine, której wyrządził wiele szkód. #63 w Fanfiction-5.12.2017r. #78 w Fanfiction -24."8.2017r #95 w Fanfiction -24.08.2017r. #109 w Fanfiction -21.08.2017 r. #216...