- Octavio, będziemy potrzebowali dodatkowego wsparcia. - przemówiła przez radio, gdy sytuacja była już spokojna.
- Coś poszło nie tak?
- Nie. Przystali na moją propozycję, jednak nie jestem całkowicie przekonana co do prawdziwości ich słów. Jutro może zdarzyć się wszystko. - usiadła na krześle i zaczęła przeczesywać dłonią włosy.
- Czego dokładnie potrzebujecie?
- Na pewno dodatkowych samochodów z racjami żywieniowymi. - nastała cisza. - Przeprowadzicie również ich więźnia. To są warunki.
- Ale-
- Poradzimy sobie, najważniejsze to odzyskać naszych.
- Oczywiście. - odparła nieprzekonana.
- Chciałabym, aby zjawili się też dodatkowi ludzie z Kane'em i panią Griffin. - zaczęła dokładnie przeglądać na tablecie lokacje, gdzie miało nastąpić spotkanie. - Zostały jeszcze jakieś zapasy gazu usypiającego, którego używali w Mount Weather, którego również użyliście w Polis? - próbowała przypomnieć sobie jego dokładną nazwę.
- Tak. - usłyszała pewny głos Jahy. - Ale czy to wystarczy na za pewne po uszy uzbrojonych więźniów?
- Thelonious'ie. Już ustaliłyśmy, że podniesiemy ogień dopiero w ostateczności.
- To niedorzeczność.
- Marcus'ie, poproś Jahę, aby opuścił spotkanie Rady - usłyszała władczy głos Octavii. - i nie wracał dopóki nie zrozumie, że to nie on wydaje rozkazy.
Lexa usłyszała szepty i dźwięk trzaskających drzwi. Od początku była za wycofaniem czarnoskórego z Rady. Kwestionował niemal każdą ich decyzję, jeszcze za czasów kiedy stanowiła posadę Kanclerza wraz z Kane'em.
- Jeśli Bellamy czuje się na siłach, niech również do nich dołączy. Będzie tu potrzebny.
- Wyruszymy najszybciej jak się da. - usłyszała męski głos Blake'a.
- Zbierzemy, co potrzebne. - Kane zaczął się zastanawiać. - Powinniśmy dotrzeć do obozu za cztery godziny.
- Zróbcie to najdyskretniej jak potraficie. - wstała i potarła palcami powieki. - Nie trzeba nam dodatkowego zamieszania. Uważajcie na siebie.
- Za niedługo będziemy. - dodała Abby, pierwszy raz wtrącając się do rozmowy.
- Czekamy na was.