XXXV.

611 65 3
                                    

Do bunkra pozostało kilkanaście minut podróży. Lexa usilnie próbowała uniknąć przenikliwego spojrzenia Madi, siedzącej obok Bellamy'iego. Czuła na sobie również podejrzliwy wzrok pani Griffin, która co chwile zerkała w jej kierunku. I słusznie. 

Lexa czuła się coraz gorzej. Z wielkim trudem utrzymywała siedzącą pozycję, jednak kompletnie nie dawała tego po sobie poznać. Rozglądała się po okolicy szukając potencjalnego zagrożenia, ukradkiem zaciskając coraz mocniej szczęki. 

- Za niedługo będziemy. - odezwał się zza kierownicy Kane. - Ballamy przekaż Octavii, żeby otworzyli właz po południowej stronie. 

Chłopak jedynie skinął głową i wykonał polecenie, zabierając ramię z drobnej sylwetki dziewczynki. 

Kończąc rozmowę z siostrą, spotkał surowe wejrzenie Lexy i wyciągnięta ku niemu dłoń. Podał urządzenie dziewczynie z pytającym wyrazem twarzy. 

- Octavio, zarządź spotkanie całej społeczności Wonkru. - spojrzała na zegarek. - O godzinie piętnastej, wszyscy mają stawić się w głównej sali. - nakazała słabym, lecz pewnym tonem. - A wcześniej, będę chciała porozmawiać z Tobą i resztą Rady. 

- Oczywiście. 

- Em ste Klark. - odezwała się Madi, po dokładnej obserwacji urządzenia na nadgarstku brunetki. 

- Sha. - odpowiedziała obojętnie, mrużąc podejrzliwie powieki. 

Dziewczynka jedynie delikatnie się uśmiechnęła, na co Lexa momentalnie odwróciła głowę w drugim kierunku. 

- Jesteśmy na miejscu. - zakomunikowała Abby, przerywając ciszę.

-

- Od kilkunastu dni pozostajemy bez kontaktu z nimi. - Octavia ciągnęła swój wywód. 

- Co proponujesz? - włączyła się Indra.

-Na razie nie próbują atakować, może powinniśmy się tego trzymać. - kontynuowała niepewnie pani Kanclerz. - Panuje względny pokój, nie powinniśmy tego psuć. 

- A co z Clarke? - oburzyła się pani Griffin. 

- Poradzi sobie. - Lexa chwyciła się głównego panelu. 

- Skąd ta pewność? - zapytał Bellamy. 

- Sam Ją tam zostawiłeś. - spiorunowała go spojrzeniem. 

- To część planu. - zaczął. 

- Zeke ma nam pomóc. - wtrąciła Raven. 

- Ufacie mu? - Kane wydawał się być nieprzekonany co do słów dziewczyny. 

- Oni nie wiedzą, że Clarke już nie jest pod ich kontrolą. - tłumaczyła Reyes, która jako jedna z nielicznych zrozumiała cel blondynki.

- Shaw, miał doprowadzić ją z powrotem w ich ręce, odkupując tym samym swoje przewinienia. Razem mają dowiedzieć się czegoś więcej o ich planach.

- To nie jest warte takiego ryzyka. - Kane znów zabrał głos. 

- Oczywiście, że jest. - poprawiła go Lexa. - Jeśli nie macie nic więcej do dodania, to wszystkich chcemy widzieć o piętnastej na zgromadzeniu. - nakazała i ciężkim krokiem udała się do drzwi. - Bellamy przyprowadź ze sobą dziewczynkę. - dodała na odchodne, nie zważając na to, że Madi siedziała i przysłuchiwała się wszystkiemu.

- Ona zawsze taka jest? - zapytała chłopaka, starając się aby jak najlepiej ją zrozumiał. 

- Tylko wtedy, gdy Clarke nie ma w pobliżu. - Raven, odpowiedziała półszeptem z rozbawieniem. - Nie przejmuj się. - przeczesała dłonią jej brązowe loki. 

Nie minęła chwila, kiedy usłyszeli dość głośny huk. 

Jako, że Lincoln razem z Octavią i Kane'm byli najbliżej, wybiegli z pomieszczenia jako pierwsi. 

Na ziemi, przy ścianie leżała nieprzytomna Lexa. 




For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz