XXI.

726 74 4
                                    

- Abby przeprowadziła badania. Raven potwierdziła, że jest pod wpływem Gagarina, a dokładniej nieudanego eksperymentu Becc'i. - Kane próbował przekonać Lexę. - Raven dezaktywowała niewielką część, która odpowiadała między innymi za agresję. Wróciły do niej wspomnienia...

- To nie znaczy, że tam wejdę. - nawet nie spojrzała na rozmówce.

- Jest unieruchomiona. 

- Myślisz, że się jej boję? - odwróciła się do mężczyzny. - To coś innego.

- Lexa... Spróbuj. - zagryzł nerwowo wargę. - Robimy to dla Clarke.

-

Gdy Kanclerz upewniła się, że rozmowa z Clarke odbędzie się tylko między nimi, otwarła drzwi. 

- Wiem co się stało. - zaczęła, gdy tylko zobaczyła wchodzącą Lexe. - Wyglądasz koszmarnie. 

- Ty też. - nie pozostała dłużna. 

- Nie jesteś miła. - uniosła brew.

- Nigdy nie byłam. - odparła ze spokojem. - Nie to co Ty.

- Kiedy usłyszałam, że zostałaś postrzelona... - zaczęła się zastanawiać. - Coś mi się przypomniało. - zabrzmiała łagodnie. 

Clarke poprawiła się na łóżku, jakby chciała aby Lexa usiadła obok. Część jej chciała tego, lecz była ona w dalszym ciągu tłumiona przez nieznane jeszcze bodźce. 

- Pamiętam jak niemal błagałaś mnie, żebym zostawiła Cię na pastwę Pauna. - wspomniała, przez co Lexa zaczęła się jej uważnie przysłuchiwać. - Jednak nie mogłam tego zrobić, chociaż było to wtedy najłatwiejszym rozwiązaniem. - wzruszyła ramionami. - Pamiętam, że wtedy, już wtedy nie chodziło jedynie o dobro moich ludzi. - każde kolejne słowo sprawiało jej przeszywający ból. 

Przymknęła powieki i przekrzywiła kark kilkukrotnie w każdą stronę. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do siebie bez krzty humoru.  Lexa w dalszym ciągu, bez słowa ją obserwowała. 

- Dlaczego, aż tak dla Ciebie ryzykowałam?

- Bo byłaś odważna, miła? Bo Ci na mnie zależało? - zapytała pełna wątpliwości. Nie wiedziała, czym spowodowana była nagła zmiana u blondynki.

- A Tobie na mnie nie? 

- Oczywiście, że tak, Clarke. - lekko się uśmiechnęła. - Tylko, zawsze powtarzano mi, że jest to oznaka słabości. 

- Wiesz, Diyoza mówiła mi, że wszystko co powiesz będzie kłamstwem. - Lexa zmarszczyła brwi.  - Ale nie do końca miała rację. - ponownie sztucznie się uśmiechnęła. - Wiem jedno. Oszczędziłabym sobie i moim ludziom męczarni, gdybym wtedy dała Ci zginąć. - spojrzała głęboko w zielone tęczówki. 

Lexa poczuła jak rozsypuję się od środka. Atak fizyczny ze strony Clarke, był niczym z tym co teraz powiedziała. Mimo, że wiedziała, że tak naprawdę to nie ona. Że przemawia przez nią coś niezrozumiałego, jednak zabolało. 

Nie pozwoliła tego po sobie poznać. 

Z pustką na twarzy ostrożnie podeszła bliżej łóżka. Ściągnęła zegarek ze swojego lewego nadgarstka. 

- Nie zbliżaj się do mnie. - warknęła. 

Lexa jednak to zignorowała. Chwyciła pewnie jej dłoń i delikatnie założyła zegarek. 

- Dałaś mi go. - lekko się uśmiechnęła. - Teraz znów jest Twój. - pokiwała smutno głową i wyszła.

For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz