XXIX.

767 67 1
                                    

Zatrzymali się przy blaszanej konstrukcji. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Wokół nich rozpościerała się idealnie zielona, lekko zapuszczona trawa, między którą rosły kwiaty chyba każdego koloru. Wszystko otoczone drzewami, na których porozwieszane były wstążki i charakterystycznie zaplecione liny. 

- Jesteśmy na miejscu. - Clarke zaciągnęła hamulec i otwarła drzwi. 

- A więc to tutaj spędziłaś, spędziłyś- 

- Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - lekko się uśmiechnęła. - Chodź.

Przeszli kilkanaście metrów, po czym ich oczom ukazał się mały drewniany domek.

- Pomysł Madi. - spojrzała na ich zdziwione miny. - Ja byłam tylko wykonawcą. - dokładnie obejrzała ukochany budynek. 

Ściany od dołu do samego dachu obrastała roślinność. Kolorowe kwiaty i zdobienia przyczepione były praktycznie w każdym miejscu. Nad wejściem, do którego prowadziły niewielkie schodki z poręczami po obu stronach, wisiało kilka lampionów. Całość wyglądała jak z bajki. 

- Pięknie tu. - Abby tylko tyle była w stanie powiedzieć. 

-

- Skuj go tylko za jeden nadgarstek. - poleciła Lexa. 

Bellamy zastosował się do słów brunetki. Shaw siedział pod jedną ze starych rur, opierając się o ścianę. 

- To naprawdę nie jest konieczne. - burknął. 

- Zaraz możesz nie mieć jeszcze drugiej ręki. 

- Nie ważne. - prychnął. 

- To Madi? - Abby wyrwała z zadumy Clarke, trzymającą rysunek dziewczynki, który niegdyś narysowała. 

- Tak. - lekko się uśmiechnęła.

- Urocza z niej dziewczynka. - zabrała od niej kawałek papieru, aby lepiej przyjrzeć się młodej twarzyczce. 

- Ale umie pokazać swoje. - zaśmiała się bezgłośnie, bez krzty humoru. 

- Miała od kogo brać przykład. - oddała w ręce córki podobiznę. - Nic jej nie będzie. - uścisnęła jej dłoń. 

- Nie wybaczę sobie, jeśli coś jej się stanie. - pokręciła głową.

- Nic jej nie będzie, Clarke. - czule ją przytuliła. - Na pewno sobie poradzi. 

- Nie masz pewności. 

- Oczywiście, że mam. - oznajmiła, patrząc jej prosto w oczy. 

Clarke jeszcze raz wtuliła się do matki. 

Blondynka z pomocą matki przyrządziła prowizoryczny posiłek dla wszystkich. Odrobinę ochłonęli. To było aż dziwne. Takie spokojne. Jakby tak miało już zostać. Jakby wszystko było w porządku. 

Clarke opowiadała historie ze wspólnego życia z Madi. O ich treningach, polowaniach i najzwyklejszych, błahych problemach związanych z wychowaniem dziewczynki. Mimo, że zwracała się do każdego, to kończąc każde zdanie zerkała na Lexę. 

Wspominając, dostrzegała coraz więcej podobieństw między tymi dwoma. Nie tylko w kwestii wyglądu, a również zachowania. Wiedziała, że Lexa jeszcze nie dopuszcza do siebie myśli o ich pokrewieństwie, jednak chciała chociaż w małym stopniu przybliżyć jej zarys małej brunetki, która posiadała identyczny odcień oczu co ona.

Bellamy natomiast opowiadał o wydarzeniach z pierścienia. Jak sobie radzili, jak bardzo zżyli się ze sobą i jak momentami było im ciężko. 

For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz