Enobaria kom Trikru - Eva Green
Nikolai kom Trikru - Gerard Butler
Costia - Emilia Clarke
-
W końcu mogę zaznać odrobiny spokoju. Oderwać się od codziennych, przytłaczających obowiązków. W obecnej chwili całkowicie zatraciłam się w otaczającej mnie rzeczywistości.
Wolnym krokiem mijałam kolejne kolorowe skupiska zjawiskowych kwiatów, rosnących między wysoką, zieloną trawą. Wyciągnęłam rękę i delikatnie musnęłam giętkie gałązki.
Kilka drobnych chmur błądziło po niebie, dodając jedynie całemu krajobrazowi uroku. Delikatny wiatr poruszał materiałem mojej luźnej, białej sukienki. Zatrzymałam się na chwilę, aby przymknąć powieki i wziąć głęboki wdech. Dosłownie, czułam wszystko co mnie otacza.
Po przejściu kolejnej ścieżki, zauważyłam dwie postacie. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałam ludzi znajdujących się kilka metrów przede mną, lecz wydawali się niezwykle znajomi. Kobieta o ciemnych włosach i wyjątkowo zielonych oczach, dokładnie mnie nimi obserwowała, stojąc przed mężczyzną z kilkudniowym zarostem. Na mój widok położył dłoń na jej ramieniu. Oboje wyglądali na ponadprzeciętnie szczęśliwych z mojego powodu.
Zatrzymałam się na chwile i starałam jeszcze głębiej wejść w swoją pamięć, aby przypisać ich twarze do konkretnych ludzi. Kiedy nie zauważyłam rezultatów z zakłopotaniem i zmieszaniem zbliżyłam się do nich. Widziałam jak po policzkach kobiety spływał niemal potok łez. Mimo to, w dalszym ciągu kąciki jej ust były wysoko uniesione ku górze. Jej towarzysz z trudem powstrzymywał emocję.
Gdy byłam kilkanaście centymetrów od nich, nieskazitelna, drżąca dłoń niepewnie wysunęła się w moja stronę. Zmarszczyłam brwi. Kim oni byli... Kogo mi przypominali... Delikatnie wyciągnęłam własną rękę. Gdy końcówki naszych palców się spotkały, po moim ciele przeszedł silny impuls. Gdy dotarło do mnie kim są ci ludzie, otwarłam oczy najszerzej jak potrafiłam.
- Aleksandria... - mimo, iż nie tolerowałam takiej formy swojego imienia, ona wypowiedziała je w najbardziej wyjątkowy sposób, jaki przyszło mi usłyszeć. Ciepło i troska w jej głosie sprawiły, że moje serce zalało dotąd nieznane uczucie. - Kochanie... - przeniosła swoje ciepłe dłonie na moje policzki.
Patrząc w jej oczy, czułam się jakbym patrzyła w lustro. Jednym spojrzeniem ofiarowała mi miłość, której ofiarować nigdy nie mogła. Każdy mój mięsień się rozluźnił, wtuliłam się we wnętrze jej dłoni.
- Matko... - wyszeptałam.
Coś na co czekałam przez całe swoje życie, właśnie stawało się rzeczywistością.
Kiedy jako noworodek dopiero przyzwyczajałam się do ciepła i zapachu ciała kobiety, która darzyła mnie bezwzględną miłością, siłą odebrano, wyrwano mnie z jej ramion. Nie dane jej było oglądanie moich pierwszych kroków, usłyszenie moich pierwszych słów. Nie dane mi było poznanie miłości, jaką tych dwojga mnie darzyło.
Jednym spojrzeniem przekazała mi wszystko, czego wtedy nie mogła. Ale tym samym spojrzeniem, świadomie lub nie, ujrzałam w jej oczach cierpienie? Smutek? Żal? Nawet nie wyobrażam sobie co musiała przeżywać. Zaczęłam niekontrolowanie drżeć.
- Już dobrze. - starszy mężczyzna z pokrzepiającym wyrazem twarzy ścisnął moją dłoń. - Wszystko będzie dobrze, Lexa. - uśmiechnął się.
Nie zastanawiając się dłużej utonęłam w ich ramionach. Zaczęłam płakać, to było zbyt wiele. Nie potrafiłam się opanować, mimo ich uspokajających słów.