XXXVIII.

729 70 2
                                    

- Clarke! Proszę!

Bellamy'iego obudził kolejny przeraźliwy krzyk, dochodzący z pomieszczenia obok. Gwałtownie poderwał się z łóżka i dostrzegł biegnącą w kierunku pokoju Echo. 

Przetworzył fakty i zerwał się z miejsca, doskakując do całej mokrej od potu dziewczynki. Była roztrzęsiona. Łkając, z trudem łapała powietrze. 

-

Madi dręczyły koszmary, odkąd została bez Clarke. Jednak dotychczasowe sny nie były tak niepokojące, jak ten dzisiejszej nocy. Bunkier został zaatakowany przez załogę Gagarina. Walki trwały kilka godzin. Wonkru traciło coraz więcej osób, przeciwnicy zyskiwali coraz większą przewagę. W każdym kącie wolały się ciała, pokryte krwią towarzyszy. Biegła, trzymając Clarke za rękę do Sali Rady oglądając zwłoki poległych w walce przyjaciół blondynki. 

- C-clarke... - zadrżała. 

- Nie bój się. - niemal wepchnęła ją do pomieszczenia, w którym kłócili się Kane, Octavia i Lexa. 

- Dzięki Bogu... - wyszeptała Lexa, napierając swoim ciałem na nią i Clarke, zamykając je w mocnym uścisku. - C-chciałam... - uśmiechnęła się ze łzami w oczach, trzymając w dłoniach twarz blondynki. 

- To nie koniec. - delikatnie chwyciła jej ręce i spojrzała wymownie na Marcusa. - Mount Weather... - powiedziała, zamykając powieki. 

- To oznacza koniec dla Rasy Ludzkiej. - wysyczała Octavia. 

- Wiem! - krzyknęła i raz jeszcze spojrzała w zaszklone, przerażone oczy Madi. - Dajmy im możliwość wyboru. - dodała, nieco spokojniej. 

###

- Niewiarygodne, do czego możemy się posunąć, byleby tylko dojść do upragnionego celu. - zaczęła Lexa, spokojnym lecz pewnym tonem, stojąc przy panelu. Obserwowali na monitorach, jak żołnierze obu stron powoli opuszczają bronie. - Dzisiaj... Każdy z nas stracił swoich bliskich. - spojrzała przygnębiona po towarzyszach. W tym momencie całkowicie zmieniła zdanie, na temat swojej dalszej przemowy. - Możemy to zakończyć. - wtrąciła ostrzej. - Jutro... Będziemy mogli już świętować pokój i koalicję między naszymi ludźmi. Zwracam się teraz bezpośrednio do załogi Gagarina: każdy z was, kto posiada jakiekolwiek wątpliwości, niech za godzinę stawi się w Sali Głównej. Ci, których intencję są jasne... Ci którzy pragną pokoju równie mocno jak my, niech kierują się do magazynu na drugim poziomie. Nie pozwólmy się na wzajem zniszczyć. - pokręciła głową i wyłączyła urządzenie. 

- To ich przekona? - zapytała pełna wątpliwości Blake. 

- Musi. 

Dosłownie sekundę później usłyszeli walenie w metalowe drzwi. Spojrzeli po sobie zdezorientowani. Na ekranie widniała jedynie sylwetka, resztami sił opierająca się o solidną konstrukcję. 

- Wpuśćcie mnie... - usłyszeli wycieńczony, znajomy głos. 

Kane dobiegł do drzwi, chcąc je otworzyć. 

- To może być pułapka. - zatrzymała go Octavia. 

- Może, ale nie musi. - burknęła Clarke i sama wpisała kod. - Raven... - podtrzymała praktycznie bezwładne ciało. 

- Zamykaj!

- Nic mi nie jest. - wysapała, podnosząc się do pionu. - Nie powinniście tyle czekać! Zróbcie to teraz! - powiedziała, pełna nienawiści. Od razu rozpracowała plan, który chcieli wdrożyć. - Oni nie mają chociażby odrobiny litości! Nie zasługują na nią!

- Każdy zasługuje na wybaczenie. - poprawiła ją Octavia. 

Reyes spojrzała na nią badawczo. Poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku, widząc spokojny wyraz twarzy dziewczyny. 

For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz