Mam nadzieję, że zrozumiesz dlaczego musiałam to zrobić. Nie mogłam siedzieć tutaj spokojnie, bezczynnie czekając na jakikolwiek krok z ich strony. Wróćcie z powrotem do bunkra. Tam będziecie najbezpieczniejsi. Czekajcie na znak ode mnie. Zaufaj Bellamy'iemu, wszystko Ci wyjaśni.
Obyśmy znów się spotkały
Clarke
Kane skończył czytać list, który kilka minut wcześniej otrzymał od zdenerwowanej Abby. Nerwowo potarł dłonią twarz, stając się coraz bardziej zaniepokojony.
- Ona wie co robi. - powiedział pewnie, po chwili zastanowienia.
- Wie co robi?! - uniosła się.
- Abb-
- Zeke zniknął. - przerwał im głos Raven, która wbiegła do pomieszczenia, w którym rozmawiali.
Marcus podał brunetce zapisaną kartkę papieru.
- Wiedziałaś o tym? - Abby surowo przeskanowała ją wzrokiem.
- Nie. - spojrzała na nią równie zaskoczona. - Co na to Dowódca?
- Jeszcze nie wie. - do rozmowy włączyła się Indra. - Co teraz zrobimy? - podeszła bliżej ze skrzyżowanymi ramionami.
- Musimy porozmawiać z Diyozą. - odparła niemal natychmiast pani Griffin.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Dajmy szansę Clarke... - tłumaczył niepewnie.
- Słucham?
- Marcus ma rację. Powinniśmy zaufać Clarke. - Raven chciała chociaż odrobinę uspokoić Abby.
- I Ty to mówisz?! - krzyknęła. - Ostatnio niemal przypłaciła to życiem! - uderzyła pięścią w pobliski stół.
Dopiero po chwili zorientowała się, że w drzwiach z grobową miną, pojawił się Bellamy.
- Co wy zrobiliście? - gwałtownie ruszyła w jego kierunku. - Jak mogłeś na to pozwolić?!
Kiedy była zaledwie kilka metrów od niego, Blake zrobił miejsce w przejściu. Ukazała się im, drobna dziewczynka o brązowych włosach i zielono-niebieskich oczach, kurczowo trzymająca rękę Echo. Prawie ją cofnęło na widok drobnej postaci. Przerzuciła pytający wzrok na bruneta, przechylając nieco głowę.
Indra wolnym krokiem zbliżyła się do nich, kładąc dłoń na swoim nożu. Podejrzliwie patrzyła na dziewczynkę, starając się jak najwięcej wyczytać z jej twarzy. Bellamy momentalnie zakrył Madi ramieniem, wystawiając dłoń w kierunku czarnoskórej.
- To tylko dziecko. - powiedział półtonem.
- Może być zagrożeniem. - wycedziła, surowym głosem.
- O czym Ty mówisz? - Marcus stanął przed nią, aby nie zrobiła nic, czego mogłaby później żałować.
- Może być pułapką - zmrużyła powieki. - jak Clarke.
- Indro. - usłyszeli za plecami donośny głos Lexy. - Wystarczy. - zbliżyła się do nich, trzymając dłoń na brzuchu.
Kiedy zorientowała się w sytuacji stanęła jak osłupiała, nic nie mówiąc. Jedynie patrzyła intensywnym spojrzeniem w oczy, których tak dawno nie widziała, i których nie było dane jej już zobaczyć. Uchyliła delikatnie usta, biorąc spokojne wdechy. Madi zrobiła krok przed siebie, puszczając dłoń Echo. Również nie odważyła się odezwać słowem. Od razu rozpoznała postać, o której słyszała nie tylko z opowieści Clarke. Delikatnie się uśmiechnęła, dokładnie skanując całą sylwetkę Dowódcy.
- Przygotujcie się. - Lexa, odezwała się po chwili, która dla niej trwała niebywale długo, otrząsając się tym samym ze stanu bezwładności. - Wracamy do bunkra. - powiedziała pewnie.
Madi nieco się zmieszała. Nie tak wyobrażała sobie ich pierwsze spotkanie.
- Powinniśmy to jeszcze przedyskutować. - wtrącił Kane.
- Wydałam rozkaz. - zmierzyła go spojrzeniem i odeszła bez cienia emocji do innego pomieszczenia.