Obserwowałam jak Lincoln wraz z Marcusem, przygotowują ciało Lexy do podróży z powrotem do bunkra. Za dwa dni miała odbyć się uroczystość pożegnalna na dawnych fundamentach Polis.
Kiedy samochód odjechał, widok przed moimi oczami robił się coraz niewyraźniejszy. Po kilku chwilach widziałam jedynie ciemność.
- Clarke... - usłyszałam niewyraźne brzmienie dochodzące znikąd.
Rozglądałam się wokół siebie, jednak nic nie mogłam dostrzec. Zaczęłam spadać.
- Clarke... - znów ten sam znajomy głos.
-
Clarke poderwała się z fotela, na którym zasnęła. Kropelki potu spływały z jej czoła. Przez chwile nie wiedziała gdzie się znajduje. Próbowała unormować oddech, dochodząc do siebie.
- Już dobrze. - słaby głos, przyniósł jej nieopisaną ulgę.
Uniosła głowę i zobaczyła brunetkę podpierającą się na łokciach, obserwującą z troską jej każdy ruch. Powoli wstała z miejsca i podeszła do niej. Usiadła na łóżku i tylko na nią patrzyła.
- Co się stało? - zapytała zaspanym głosem.
Griffin pokiwała przecząco głową i niespodziewanie ucałowała jej usta. Lexa z równym uczuciem odwzajemniła pieszczotliwy gest. Mimo ogólnego osłabienia organizmu, objęła Clarke i przyciągnęła do siebie, mocno przytulając. Wiedziała, że dziewczyna jest w całkowitej rozsypce.
- Śpij dalej. - Clarke po chwili odsunęła się od niej, ocierając pojedynczą łzę. - Musisz odpoczywać. - delikatnie się uśmiechnęła.
Lexa niechętnie wróciła do swojej wcześniejszej pozycji. Czekała, aż Clarke wróci na swoje poprzednie miejsce, czy chociaż do swojego łóżka, tak jak prosiła jeszcze wieczorem. Nic takiego się jednak nie stało. Poczuła jak ciepłe ramię zaciska się na jej brzuchu, a drżąca dłoń chwyta za jej własną.
- Co robisz? - odchyliła delikatnie głowę w stronę blondynki.
- Po prostu śpij. - Clarke, jeszcze mocniej ją do siebie przytuliła, zbliżając usta do jej ramienia.
-
Kiedy Griffin miała pewność, że Lexa zasnęła, zaczęła powoli opuszczać jej łóżko. Gdy wstała, zobaczyła jak dziewczyna wierci się niespokojnie. Poprawiła na niej koc, nachyliła się nad nią i złożyła delikatny pocałunek na jej czole.
- Naprawię to. - wyszeptała bardziej do siebie.
-
- Bellamy. - podeszła do śpiącego chłopaka. - Bellamy. - chwyciła go za ramię.
Chłopak momentalnie zerwał się na równe nogi.
- Coś się stało? - spojrzał na nią ze zdenerwowaniem.
- Ruszamy teraz. - powiedziała pewnie. - Przygotuj się. - Blake jedynie kiwnął głową i zaczął zbierać potrzebne rzeczy, próbując nie zbudzić pozostałych towarzyszy.