XII.

837 68 0
                                    

Lexa weszła do pomieszczenia, który można nazwać jej osobistym pokojem. Podeszła do czegoś na kształt lustra, przymknęła powieki i wzięła kilka głębokich oddechów. Dokładnie przyglądała się swojej przyozdobionej czarnym makijażem twarzy. Jej dłonie nagle zaczęły się niekontrolowanie trząść.

Palcami próbowała rozmazać farbę, która rozpościerała się niemal na całym jej obliczu. Nie uzyskując odpowiednich rezultatów, pobiegła do umywalki w oddzielonej części pomieszczenia. Nerwowo pocierała zwilżonymi rękami twarz, cicho wzdychając. Pojawienie się lekkiego pieczenia na skórze, powstrzymało ją przed dalszymi ruchami. Oparła łokcie o kanty metalowego zlewu i oplotła dłonie wokół głowy. 

Emocje, które gromadziła od dłuższego czasu spłynęły razem z dalej sączącą się z kranu wodą.

- Na pewno wie co robi. - usłyszała głos Blake, gdy zbliżała się do miejsca, z którego obserwowali prowadzonych więźniów. - Próbowaliście każdego sposobu, nic nie powiedział. 

- Ale mógł. - pokręcił głową Kane. 

- Tego nie wiemy. 

- W innym wypadku, nie mielibyśmy szans na jakiekolwiek porozumienie. - nerwowo odwrócili się w kierunku Kanclerz. 

- Chciałaś mnie widzieć? 

- Postanowiłam wypuścić- 

- Zeke'a Shaw'a - usłyszeli za sobą głos Jahy. 

Zdziwili się, gdyż podczas przesłuchania chłopak nawet nie zdradził swojego imienia. Skąd on posiadał takie informacje? 

- Może odsunęliście mnie od Rady, ale to nie znaczy, że będę się wszystkiemu tak po prostu przyglądał. - skrzyżował ramiona.

- Thelonius'ie- 

- Wybacz Abby, nie chcę tego słuchać. - przerwał. - Kiedy próbowaliście z niego coś wyciągnąć, rozmawiałem z innym pojmanym. Traciliście czas, kiedy wystarczyło porozmawiać z kimś, kto znajdował się na ich statku nie dobrowolnie. 

- Kontynuuj. - Blake zbliżyła się do czarnoskórego. 

- Nie wszyscy, którzy zajmują teraz miejsca w naszych celach są w pełni oddani tamtejszym władzom. - zaczął. - To byli więźniowie -

- To już wiemy. - wtrącił Marcus. 

- Skoro to wiecie, to dlaczego przesłuchiwaliście niewłaściwego człowieka? 

- Dlatego postanowiłam go wypuścić. - jedynie brunetka zrozumiała do czego zmierza. 

- Dlatego, że prawdopodobnie wiedział - Abby odchrząknęła. - cokolwiek? 

- Nie atakowali, nie było potrzeby go przetrzymywać. 

- To nie znaczy, że nie planują! - uniósł się Kane. 

- W jaki inny sposób mielibyśmy się z nimi skontaktować? - Octavia zapytała ostrzejszym tonem. 

- To nasz najmniejszy problem! - krzyknęła Abby, na co Jaha prychnął. - Najważniejsze jest bezpieczeństwo naszych ludzi!

- Jeżeli przekaże wiadomość, zapewniam was, że nikomu się nic nie stanie. - Lexa, w dalszym ciągu była spokojna.

- Wcześniej też tak myślałaś! - Abby nie odpuszczała.

- Najlepszą wiadomością byłaby jego głowa! - Kane, w tym momencie przekroczył niepisaną granice. 

- Nie. - Lexa wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Wyraz jej twarzy spowodował lekki niepokój u pozostałych. Nawet wycofali się od niej o krok. Octavia, jako jedyna stała w miejscu i tasowała wzrokiem każdego z nich. Całkowicie pochwalała decyzje podjętą przez druga panią Kanclerz, tak jak i Jaha.

- Rozmowę uważam za zakończona. - Lexa odwróciła się z lekkim, sztucznym i sarkastycznym uśmiechem. 

Już miała odejść, kiedy doszły do nich dźwięki wywołane przez zamieszanie w jednym z korytarzy, przez które prowadzili jeńców. Odwrócili wzrok w tamtym kierunku. Jeden z pojmanych resztkami sił próbował wyswobodzić się z coraz silniejszego uścisku strażnika. Przez coraz bardziej zaciskające się wokół jego szyi ramiona, słowa które wypowiadał były całkowicie niezrozumiałe. 

- Nie! C-chę p-por... - ostatnim ruchem jaki wykonał było lekkie lecz wymierzone uderzenie łokciem w górne partię brzucha oprawcy.

Członkowie rady podeszli bliżej, aby sprawdzić co dokładnie się tam dzieje. Półżywa postać leżała skulona na podłodze, a tuż obok niej stał, próbujący złapać oddech żołnierz Wonkru. Kiedy powietrze dotarło do jego płuc, grymas bólu zastąpiła wściekłość. Bez zastanowienia wyciągnął pałkę, przez którą płynie prąd o niebywale wysokim napięciu, i niemal wbił ją w górną część kręgosłupa poszkodowanego.

Jego ciało wygięło się w łuk, wydał przeraźliwy, pełen cierpienia, stłumiony krzyk i upadł bezwładnie na ziemie. Trząsł się przez kilka sekund, po czym wydusił z siebie ostatni wydech i stracił przytomność.

- Przestań! - warknęła Lexa. - To niedopuszczalne! 

Abby jak to miała w zwyczaju niemal od razu podbiegła do półmartwej postaci w celu sprawdzenia jej stanu. Będąc kilkanaście centymetrów od niej, zamarła...





For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz