XLIII.

1.1K 64 31
                                    

Clarke, odzyskując świadomość czuła potężny ból promieniujący od szyi wzdłuż całego jej ciała. Spróbowała otworzyć oczy, jednak światło dostające się przez zniszczone i brudne okno, natychmiast ją oślepiło. Wbiła paznokcie w skórę głowy, sycząc z cierpienia, gdy próbowała się ruszyć. Palcami przetarła mocno oczy, po czym podniosła się do siadu, opierając się ciężko na rękach. Łapała kolejne oddechy z wielkim trudem, metalowa obroża przypięta do jej karku spełniała swoje zadanie. 

Powoli dochodziły do niej dźwięki, nie była sama. Ponownie spróbowała otworzyć oczy. Na początku rozmazane obrazy, zaczęły przypominać specyficzne kształty. Dosłownie kilka sekund po tym jak podniosła głowę, poczuła dłonie na swoich policzkach. 

- Clarke... - uniosła spojrzenie na dziewczynę klęczącą na przeciw niej. - Clarke, wszystko w porządku? 

- W jak najlepszym. - odparła sarkastycznie, chwytając Raven za nadgarstki. Ta jedynie uśmiechnęła się smutno. - Gdzie my jesteśmy? - rozejrzała się wokoło, uświadamiając sobie, że to pytanie było zbędne.

Doskonale wiedziała gdzie się znajdują. To tutaj spędziła ostatnie lata swojego życia. Jednak wnętrze się widocznie zmieniło. Wcześniej przyozdobione kwiatami  ściany, pokryte były teraz zaschniętą krwią. Przy odnowionych niegdyś meblach, leżeli śpiący lub nieprzytomni ludzie. Rysunki Griffin zastąpiły papiery z niezrozumiałymi dla niej planami i obliczeniami. 

- Jesteśmy w dolinie. - Reyes kiwnęła głową. - Byłaś długo nie przytomna. - na jej twarzy pojawiła się troska. - Martwiłam się o Ciebie, Clarke. - zmarszczyła brwi. 

- Jak długo? 

- Prawie tydzień. - dziewczyna wstała, skupiając swój wzrok na wchodzącym, czarnoskórym chłopaku. - Nawet ja wiem, że to nie jest normalne. - ścisnęła palce na jej ramieniu i podeszła do Miles'a.

- Potrzebuje wyjaśnień. - warknęła blondynka, aby zwrócić na siebie uwagę. Raven całkowicie ją zignorowała.

- Dowiedziałeś się czegoś? - niemal doskoczyła do Shaw'a i nieświadomie, nerwowo chwyciła za jego przedramię. - Ekhm. - odchrząknęła speszona, wywołując na twarzy chłopaka delikatny uśmiech. 

- Marcus Kane wraz z tą czarną kobie-

- Indrą. - kiwnęła głową. 

- Kane wraz z Indrą w dalszym ciągu negocjują z Diyoz'ą. Na razie nie wygląda na to, żeby wasi ludzie chcieli zaatakować wioskę. - spojrzał badawczo na powoli idącą w ich kierunku Clarke. - Twoja matka zajmuje się Dowódcą Wonkru. - Raven niekontrolowanie prychnęła, słysząc jego określenie. - Lincoln i inni strażnicy, ostrożnie kręcą się po obozie. 

- Widziałeś ją? 

Shaw wskazał drewniane drzwi, przez które sam przed chwilą wszedł.

W wejściu pojawiła się Abby. Clarke ruszyła prosto na nią, lądując w jej ramionach. 

- Obudziłaś się. - odsunęła włosy z twarzy córki i wymusiła delikatny uśmiech, po tym jak dobrą chwilę stały ściśle do siebie przytulone. 

- Madi jest bezpieczna? - zapytała od razu z nadzieją w oczach. Na twarzy pani Griffin pojawił się jeszcze większy uśmiech.

- Bellamy i Echo z nią zostali. Dopóki są w bunkrze, będą bezpieczni. - Clarke nieco wzdrygnęła się na dźwięk imienia byłej Ziemianki. Spędziła z nią za krótko czasu, aby mogła jej ufać. Zważając na to jaka historia ich łączy. - Obiecali, że tak będzie. - Abby kiwnęła pokrzepiająco głową. 

- O co tutaj chodzi? Co się stało w ciągu ostatnich dni? - blondynka miała coraz więcej niedomówień.

- Raven nic Ci nie wytłumaczyła? - Clarke jedynie przewróciła oczami, zerkając na przyglądającą się im dwójkę. - Ludzie Diyozy zajęli Dolinę. Charmaine powiedziała, że nie będzie dłużej czekać na odzew z naszej strony. Na wypadek wojny, wie, że posiadają lepsze od naszych bronie. Nie potrzebują ludzi, których więzimy. 

- A więc dlaczego ja wciąż żyję? Raven? - blondynka powoli zaczęła układać sobie w głowie zdarzenia. 

- Bo Diyoza nie jest już mordercą. - wtrącił Miles. - Jest okrutna, to prawda. Ale nie chce zabijać. Widzi możliwość podziału Doliny, zawsze była wizjonerką. - uśmiechnął się do siebie smutno.

- Ale? 

- Wonkru nie chce się dzielić. - prychnęła Reyes. 

- Wonkru nie jest już tak zjednoczone jak dotychczas. Większość dalej jest w pełni oddana Kanclerzom. Pojawili się i tacy, którzy wątpią w siłę Octavii i mądrość Lexy. - dodała pani Griffin. - Rozpoczęły się drobne bunty i zamieszki, po tym jak Dolina została zajęta. - wyraz twarzy Clarke zdecydowanie stał się bardziej surowy.  - Octavia panuje nad wszystkim, jeszcze. Dlatego Kane i Indra rozmawiają z Diyozą. Chcą ustalić warunki, które przekonają wszystkich do zawarcia względnego pokoju. Przykro mi, Clarke. Wiem ile to miejsce dla Ciebie znaczy. - przyciągnęła do siebie córkę i owinęła ja swoimi ramionami. Spotkała badawczy wzrok Raven, na który odpowiedziała odpowiedziała jedynie przeczącym kiwnięciem głowy. 

- Co z nią? - wyszeptała Clarke, przełykając ciężko ślinę. Chwilę później delikatnie układając dłonie na plecach matki. 

- Żyję, jest przytomna. - blondynka poczuła nieopisaną ulgę, próbując ukryć delikatny uśmiech. To zdecydowanie nie czas, na tę rozmowę. Tym razem gdy Abby spojrzała na brunetkę, stojąca kilka metrów dalej, zobaczyła na jej twarzy grymas złości i uporu. - Nie możesz do niej iść. - dodała nieco ciszej. 

- Dlaczego? - Clarke lekko przechyliła głowę. - Czego mi nie mówisz? - powiedziała ostrzej, widząc niepewność na twarzy matki. 

- Lexa jest kartą przetargową. - powiedziała bez zastanowienia Raven. 

- Słucham? - zapytała, nie będąc pewna czy to co usłyszała jest prawdą. 

- Clarke... - ciągnęła Abby. Próbując uspokoić dziewczynę, chwyciła ją za ramię, jednak ta od razu strząsnęła jej dłoń. 

- Mów wszystko co wiesz.- odwróciła się i z wyrzutem spojrzała na brunetkę. 

- Podział doliny nastąpi tylko gdy Lexa zostanie tutaj. - wyjaśnił Shaw. 

- Bo?

- Clarke, ona jest Dowódcą. Wie jak Wonkru ją szanuje, wie, że mogą dla niej zrobić dużo, bardzo dużo. - Raven chciała ponownie wkupić się w łaski jasnowłosej. 

- A dlaczego tylko ja jestem więźniem? - przekręciła kark, aby zrozumieli o co jej dokładnie chodzi. 

- Ja jestem lekarzem, Clarke. Oni mają tylko lekarstwa, nie wiedzą jak ich używać. Shaw jest ich człowiekiem, przynajmniej był. - poprawiła się widząc jego wzrok. - Raven jest świetnym mechaniki-

- A ja jestem bezużyteczna. - kiwnęła sztywno głową. 

- Clarke, przestań bredzić. - oburzyła się Reyes. - Wiesz, że nie o to chodzi. - spojrzała na nią porozumiewawczo. - Nie mogą pozwolić sobie na jej stratę. 

- Oczywiście.  - burknęła i zaczęła iść w kierunku łóżka, na którym się obudziła. - Nie. - wystawiła dłoń przed matką, która chciała ją zatrzymać. - Muszę pomyśleć. 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz