- Puść ją! - krzyknęła Lexa, celując wprost w głowę czarnoskórego chłopaka.
- Opuście broń! - zacisnął mocniej ramię na szyi Clarke i spojrzał na brunetkę i Bellamy'iego. - Nie chcę zrobić jej krzywdy. Chcę wam pomóc. - wyszeptał, w jego oczach gromadziły się łzy.
- Zróbcie co mówi. - syknęła z bólu, kiedy poczuła ostrze delikatnie rozcinające jej skórę.
Bellamy odrzucił od siebie broń i uniósł dłonie w górę, Lexa natomiast z kamienną twarzą zrobiła pewny krok do przodu, dokładniej celując w napastnika.
- Najpierw ją wypuść. - nakazała władczym tonem.
Chłopak zaczął niekontrolowanie drżeć i krzywić się na twarzy.
- Nikomu się nic nie stanie. - dodała nieco spokojniej. Ten jedynie pokręcił głową i wolną ręką otarł łzy spływające po policzku. - Nie jesteś taki. - spojrzała mu prosto w oczy. - Oddaj mi nóż. - wystawiła w jego kierunku rękę.
Cała reszta spoglądała na wszystko w osłupieniu. Wszystko działo się tak szybko. Lexa przecież mogła go od razu zabić. Jeden strzał lub jeden celny rzut nożem, który zawsze nosi przy sobie.
- Nie róbcie mi krzywdy. - wyjąkał całkowicie się załamując i wypuścił Clarke z uścisku.
- Bellamy. - lekko odwróciła twarz w kierunku bruneta i od razu chwyciła dziewczynę ledwo utrzymującą równowagę.
Blake momentalnie doskoczył do chłopaka i wykręcił mu ramiona.
- Chcę wam tylko pomóc... - wyszeptał i pozwolił się zaprowadzić do jednego z samochodów.
- Nic Ci nie jest? - zdenerwowana lustrowała każdy punkt na twarzy Griffin.
- W porządku. - wysiliła się nawet na lekki uśmiech.
- Clarke! - Abby jak poparzona podbiegła do córki. Uniosła jej podbródek aby móc obejrzeć rozcięcie.
- Nic się nie stało. - przetarła palcami pojedynczą stróżkę krwi. - Chcę z nim porozmawiać.
- Myślę, że na razie to nienajlepszy pomysł. - odparł Bellamy, dołączając do rozmowy. - Jest przerażony.
- Może coś wiedzieć o Madi. - powiedziała nieco zbyt surowym tonem.
- Clarke, jeżeli chcesz, to idź z nim porozmawiać. - zakomunikowała Lexa.
- Sama sobie poradzę. - dała reszcie do zrozumienia.
-
- Wybacz, nie chciałem Cię skrzywdzić. - zaczął, gdy tylko zauważył Clarke.
- Co wiesz o dziewczynce przetrzymywanej na waszym statku? - zapytała prosto z mostu.
- Nic jej nie jest. Jest bezpieczna. - Griffin wydusiła z siebie trzymane powietrze. Delikatnie zmrużyła powieki i skrzywiła usta na kształt uśmiechu. - Nie jest nawet więziona, jednak wyjść też nie może.
- Co to znaczy?
- Diyoza nie pozwala się nikomu do niej zbliżać. Mała dostaję wszystko co chce do swojego - zamyślił się. - pokoju.
- Skąd mam wiedzieć, że to prawda? Poza tym skąd ta chęć pomocy?
- Widziałem co Ci robili. - Clarke przełknęła ślinę na samo wspomnienie tamtych dni. - Na statku wybuch bunt. Bliscy pojmanych przez was żołnierzy pytają o nich. Wszystko zostało zatajone...
- Mów dalej.
- Ludzie, którzy nie wrócili, oficjalnie są na "misji zwiadowczej". Jednak ktoś z załogi miał za długi jęzor. Planują odwet. Zaatakują bunkier za kilka dni.