XXVIII.

779 63 2
                                    

- Puść ją! - krzyknęła Lexa, celując wprost w głowę czarnoskórego chłopaka. 

- Opuście broń! - zacisnął mocniej ramię na szyi Clarke i spojrzał na brunetkę i Bellamy'iego.  - Nie chcę zrobić jej krzywdy. Chcę wam pomóc. - wyszeptał, w jego oczach gromadziły się łzy. 

- Zróbcie co mówi. - syknęła z bólu, kiedy poczuła ostrze delikatnie rozcinające jej skórę.

Bellamy odrzucił od siebie broń i uniósł dłonie w górę, Lexa natomiast z kamienną twarzą zrobiła pewny krok do przodu, dokładniej celując w napastnika. 

- Najpierw ją wypuść.  - nakazała władczym tonem. 

Chłopak zaczął niekontrolowanie drżeć i krzywić się na twarzy. 

- Nikomu się nic nie stanie. - dodała nieco spokojniej. Ten jedynie pokręcił głową i wolną ręką otarł łzy spływające po policzku. - Nie jesteś taki. - spojrzała mu prosto w oczy. - Oddaj mi nóż. - wystawiła w jego kierunku rękę. 

Cała reszta spoglądała na wszystko w osłupieniu. Wszystko działo się tak szybko. Lexa przecież mogła go od razu zabić. Jeden strzał lub jeden celny rzut nożem, który zawsze nosi przy sobie.

- Nie róbcie mi krzywdy. - wyjąkał całkowicie się załamując  i wypuścił Clarke z uścisku. 

- Bellamy. - lekko odwróciła twarz w kierunku bruneta i od razu chwyciła dziewczynę ledwo utrzymującą równowagę. 

Blake momentalnie doskoczył do chłopaka i wykręcił mu ramiona. 

- Chcę wam tylko pomóc... - wyszeptał i pozwolił się zaprowadzić do jednego z samochodów. 

- Nic Ci nie jest? - zdenerwowana lustrowała każdy punkt na twarzy Griffin. 

- W porządku. - wysiliła się nawet na lekki uśmiech. 

- Clarke! - Abby jak poparzona podbiegła do córki. Uniosła jej podbródek aby móc obejrzeć rozcięcie. 

- Nic się nie stało. -  przetarła palcami pojedynczą stróżkę krwi. - Chcę z nim porozmawiać. 

- Myślę, że na razie to nienajlepszy pomysł. - odparł Bellamy, dołączając do rozmowy. - Jest przerażony. 

- Może coś wiedzieć o Madi. - powiedziała nieco zbyt surowym tonem. 

- Clarke, jeżeli chcesz, to idź z nim porozmawiać. - zakomunikowała Lexa. 

- Sama sobie poradzę. - dała reszcie do zrozumienia. 

- Wybacz, nie chciałem Cię skrzywdzić. - zaczął, gdy tylko zauważył Clarke. 

- Co wiesz o dziewczynce przetrzymywanej na waszym statku? - zapytała prosto z mostu. 

- Nic jej nie jest. Jest bezpieczna. - Griffin wydusiła z siebie trzymane powietrze. Delikatnie zmrużyła powieki i skrzywiła usta na kształt uśmiechu. - Nie jest nawet więziona, jednak wyjść też nie może. 

- Co to znaczy? 

- Diyoza nie pozwala się nikomu do niej zbliżać. Mała dostaję wszystko co chce do swojego - zamyślił się. - pokoju. 

- Skąd mam wiedzieć, że to prawda? Poza tym skąd ta chęć pomocy? 

- Widziałem co Ci robili. - Clarke przełknęła ślinę na samo wspomnienie tamtych dni. - Na statku wybuch bunt. Bliscy pojmanych przez was żołnierzy pytają o nich. Wszystko zostało zatajone...

- Mów dalej. 

- Ludzie, którzy nie wrócili, oficjalnie są na "misji zwiadowczej". Jednak ktoś z załogi miał za długi jęzor. Planują odwet. Zaatakują bunkier za kilka dni. 

For humanity | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz