Rozdział 5

1K 58 1
                                    

DEREK:

Po przemyciu nosa Alex i sprawdzenia stanu jej brzucha, poszedłem do łazienki po apteczkę. Gdy wróciłem dziewczyna była przytomna i zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu

ALEX

Zaczynałam powoli otwierać oczy, chodź po chwili tego pożałowałam bo promienie słoneczne które dostały się przez okno zaczęły mnie razić. Gdy otworzyłam oczy zaczęłam szybko mrugać przez to głupie światło. W końcu otworzyłam oczy i przy okazji poczułam ból mojego brzucha a po chwili zamarłam, byłam w jakiś dużym pomieszczeniu z wysokim sufitem i wielkim oknem, wygląd mi to na jakieś stare pomieszczenie w opuszczonej fabryce. Leżałam na jakiejś kanapie, nie daleko mnie stał stolik z trzema krzesłami. Ale zaraz, zaraz... JAK JA SIĘ TO DOSTAŁAM?! pamiętam starą chatę, Dereka, walkę z Kate i pustka. Boże jak ja się tu znalazłam?! Ja to mam pecha... Zobaczyłam jak w moją stronę zbliża się Derek z apteczką więc trochę się uspokoiłam. Chodź i tak nadal się bałam, znam go dopiero od... Nawet nie wiem która godzina. Cholera miałam spotkać się z chłopakami. Gwałtownie usiadłam na kanapie i zaczęłam myśleć. Z moich rozmyśleń wybudził mnie głos...

-Jak się czujesz?- Zapytał Derek który przykucnął przede mną i otworzył apteczkę, z której wyjął jakąś maść i wacik.

-Całkiem dobrze, tylko brzuch mnie boli.- powiedziałam trochę się jąkając,

W tej chwili uniósł wzrok na mnie a ja zrozumiałam o co mu chodzi więc odsłonęłam koszulkę do wysokości moich piersi. Gdy zobaczyłam w jak opłakanym stanie jest mój brzuch, przełknęłam głośno ślinę. Lecz najbardziej przeraziło mnie to że było widać moją bliznę po kablu ojca. Derek powoli nałożył trochę maści. Gdy rozsmarowywał maść w pewnej chwili bardzo zabolał mnie brzuch, syknęłam z bólu i instynktownie złapałam za rękę chłopaka ten przestał i popatrzył na mnie

-Przepraszam...- powiedziałam cicho i puściłam jego rękę.

-Nic się nie stało- powiedział i kontynuował czynność

-Gdzie ja w ogóle jetem?- Zapytałam bo to pytanie dręczyło mnie od kiedy się tutaj obudziłam.

-To jest mój loft, zabrałem cię tu bo źle wyglądałaś...- powiedział i zabrał ręce po czym dodał- Gotowe. Na razie odpoczywaj a ja muszę do kogoś zadzwonić.- powiedział i zaczął odchodzić ale w ostatniej chwili złapałam go za rękę i powiedziałam:

-Dziękuje za pomoc...-

-Nie ma za co. To ja ci dziękuje za pomoc przy chacie. Teraz prześpij się potrzebujesz dużo energii by wszystko się zagoiło...- powiedział i ciepło się uśmiechnął

-Dobrze- powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech, położyłam się po czym zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę Morfeusza...

---------------------------------------------------------------------------------------------

I jak wam się podoba? Rozdział krótki, ale jest. Dajcie o sobie znak w komentarzach lub dajcie gwiazdkę. Bardzo ważna jest dla mnie motywacja do pisania. Dziękuje wasza Fake_Creature

Bohater... D.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz