Rose została odciągnięta od zdezorientowanego chłopaka, który szeroko otworzył oczy.
Dziewczynę trzymał pan Smith, który zamknął ją w pokoju.
Siedziała na podłodze i patrzyła na drzwi.
Nie żałowała tego co zrobiła.
Usłyszała krzyki i trzask drzwi.
Potem do pokoju weszli.Stali w drzwiach i patrzyli na nią.
-Rose wydaje mi się, że powinnaś przeprosić Kendjiego.
Poderwała się do góry.
-Co to to nie on pierwszy zaczął.
-Myślałam,że jesteś dojrzała.
-A on to co..
-Rose.-Ominęła ich i zbiegła po schodach.
Zabrała swoją kurtkę i wyszła z domu.
Chodziła po ulicy.Oglądając osiedle.
Widziała mnóstwo wille.
To ta bogata dzielnica.
Zatrzymała się nieopodal parku i usiadła na ławce.
Schowała twarz w dłoniach.
-Słaby dzień.-Poderwała się.
Obok niej na ławce siedział starszy pan.
Założył nogę na nogę.
-Przestraszyłem cię dziecko.
-Tak trochę.
Sama nie wiedziała czego się przestraszyła w końcu to tylko staruszek.
Uśmiechnął się do niej.
-Coś się stało,że tak tutaj siedziałaś.-Zmarszczyła brwi.
-Spokojnie nic nikomu nie powiem...-Przyłożył rękę do ust.
-A poza tym jakbym coś zaczął gadać i tak by nikt mnie nie słuchał, ani syn ani wnuczek mnie nie słuchają.-Wzruszył ramionami.
-Adoptowali mnie.-Usiadła obok niego.
-I ich syn chciał mi ubliżyć ...i walnęłam go.-Starszy pan wybuchnął śmiechem.
Dziewczyna nie wiedziała co go tak rozbawiło.
-Ha dobrze kochana dobrze.Pokazałaś mu jego miejsce.-Klasnął w dłonie.
-Brawo.Kim są twoi rodzice?
-Smith..-Gwizdnął.
-Surowe, wymagające małżeństwo adwokatów.
-Skąd pan to wie?
-Żyjemy w świecie to znaczy w mieście gdzie każdy każdego zna.Ich syn Kendji..-Westchnął.
-Daleko ma do rodziców.
-Co?
-Nie wiem w kogo ten chłopak się wdał.Jego mama Camila jest naprawdę spokojną, miłą osobą chociaż surowa i bardzo bardzo opiekuńczą, ojciec Teodor oh bardzo wymagający i surowy, lecz bardzo kochający swoją rodzinę.Kendji to zupełne przeciwieństwo, głośny, hałaśliwy, cyniczny , wulgarny, arogancki..
-Dupek.-Dokończyła Rose.
-Tak.-Zaśmiał się.
-Dupek.O nie ..-W ich kierunku zaczął iść starszy, barczysty mężczyzna.
-Tato pora wracać.
-Daj mi spokój.Jeszcze sobie tutaj posiedzę.
-Chodź zimno jest.Przeziębisz się jeszcze.
-Eh..dobra.-Wstał i poszedł w kierunku w, którym tamten przyszedł.
-Dziękuję.-Rose kiwnęła głową.Poszli.
Została sama.Wciąż nie mogła uwierzyć,że spotkała tak zwariowanego staruszka.
Wstała z ławki i zaczęła iść do domu.Już zaczęło robić się ciemno.Nie wiedziała dokąd ma iść.
Więc okryła się bluzą i szła przed siebie.
Ciemne zarysy domów nie wyglądały zachęcająco.Patrzyła ulicę i szła przed siebie.
Usłyszała jakiś hałas i przyśpieszyła.Hasał stawał się głośniejszy.
Zaczęła biegnąć.Obróciła się i potknęła.Upadła na jezdnię.Cofała się przestraszna.
Z ciemności wyłoniła się wysoka postać.Pochyliła się nad nią.
Rose zacisnęła ręce.
Zaczął się z niej śmiać.
-Idiota.
-To cię nauczy nie błąkać się samą po nocach.-Złapał ją za ramiona i postawił do góry.
-Chodź..starzy się martwią.-Popychał ją w stronę domu.
-Przestaniesz!
-Nie.-Rzucił ją w kierunku bramy i Rose nie zdążyła się zatrzymać.Walnęła w dużą, twardą bramę.
Zsunęła się na zimie.Kendji przeszedł obok niej i otworzył bramę i jak gdyby nic poszedł do domu.
Rose dotknęła swojego mokrego czoła.
Usłyszała krzyki i podwórko zostało oświetlone.Rose przymknęła oczy przez rażące światło.
-O Boże!-Pobiegła do niej.
-Teo pomóż mi.-Podnieśli ją.
Leżała na kanapie i Camila opatrzyła jej rozcięte czoło.
-To niebezpieczne chodzić samej po osiedlu.-Rose zobaczyła,że Kendji przygląda się jej z krzywym uśmiechem na ustach.
-Nie będziesz już chodziła sama.Ani rano ani wieczorem...-Zakryła ranę opatrunkiem.
-Kendji będziesz ją zawoził.-Chłopak otworzył szeroko oczy.
-Co?!Nie ma mowy ma nogi może chodzić sama.
-W takim razie zabierzemy ci auto i będziesz tak samo jak Rose chodził na nogach.-Uśmiechnęła się do niego słodko.
-Czy jasno się wyraziłam?-Prychnął.
-Księżniczka nie umie łazić więc trza jej pomagać.
-Tak książę będzie robił jako jej osobisty ochroniarz.
-Ta jasne..
-Nici z kieszonkowego.-Prychnął i poszedł do swojego pokoju.
-Już załatwione.-Uśmiechnęła się.
Sonia przyniosła jej herbatę.

CZYTASZ
Criminal
DragosteRose mieszkała przez siedemnaście lat w sierocińcu.Kiedy jej marzenie się spełnia i zostaje adoptowane przez bogatych prawników, jest szczęśliwa.Jednak jej radość szybko się kończy kiedy poznaje syna małżeństwa, Kendjiego. -Rozumiem, że to przez...