Buldog patrzył uważnie na każdy krok Pashala.Rose w tym czasie wykonywała makietę.
-Moja utopia będzie niedługo gotowa.-Zachichotała kiedy przez ramię zobaczyła jak Sonny warknęła na języka kiedy poruszył się.Przyzwyczaił się już do jej zachowania. Przymknął oczy i rozciągnął się na poduszce.Minęło już kilka dni, a rana pomału zagoiła się.Za niedługo trzeba będzie go wypuścić.
Sonia uszykowała mały domek dla niego.Kiedy skończyła wzięła Pashala co mu ewidentnie się nie spodobało.
-Będę tęsknić za spaniem z tobą.-Rozsunęła drzwi i wyszła z kuchni do ogrodu.Jeżyk lekko zadrżał kiedy położyła go na ziemi niedaleko domku.
-Przyzwyczaisz się.-Podała mu marchewkę, którą zabrała po drodze.Wgryzł się w nią.
Przez jakiś czas patrzyła na niego jednak szybko przypomniała sobie o makiecie i pobiegła do pokoju.Sonny leżała na łóżku gryzła gazetę.
-Niedobry pies niedobry.-Wzięła koszulkę i machnęła jej przed oczami.
-Be..-Ściągnęła podkoszulek i miała zamiar przebrać się, ale pewien osobnik wpadł do jej pokoju.
-Wynocha!-Zakryła się rękami.Zaraz na jej twarzy pojawiły się wypieki.
-Co ty odwalasz Rose!-Zamknął drzwi i mierzył ją wzrokiem.
-Chce się przebrać no już!-Przykryła swój bok.
-Dowiem się w co ty pogrywasz!-Złapała wazon i rzuciła w jego kierunku, ale on zdążył się pochylić i odłamki walały się po pokoju.zmierzył ją wzrokiem i wyszedł z pokoju.
Westchnęła i spojrzała na swój bok.Na biodrze miała wytatuowane gwiazdy znak Ganvailes.
Pamiątka po ostatniej nocy w ich osiedlu.Minęło już tyle czasu kiedy tam była.
Powinna znów się tam pojawić.
~~~~~~~~godzinę później ~~~~~~~~~~~
Rodzina tu zaczyna sie życie a miłość nigdy się nie kończ
Przyglądała się napisowi na ścianie kiedy ktoś dotknął jej ramienia.Wzdrygnęła się i obejrzała.
Hil uśmiechała się do niej.
-Ojciec chce cie widzieć.-Poszli do ich miejscówki.
Rose usiadła przy barze i zerkała na stoliki.Do pomieszczenia wszedł dobrze zbudowany męzczyzna.
Nigdy nie wyobrażała sobie Cama Armandes.Był wysoki, dobrze zbudowany, a w dodatku nie wyglądał staro właściwie był zadziwiająco młody.Gdyby nie ta blizna, która ciągnęła się od połowy policzka przez kącik wargi aż do brwi były uznawany za bardzo przystojnego.
-Witaj Julie.-Uśmiechnął się i podszedł do niej.Złapał za ręce i pocałował obie.
-Cieszę się, że jesteś już z nami.-Oklaski i brawa sprawiły, że poczuła się dziwnie.
-W końcu kiedy ja już nie będę w stanie przejmiesz po mnie rolę.-Przygryzła wargę.
-Brawo!Brawo cóż za scena.-Oczy Rose powiększyły się kiedy ujrzała swojego klona.
Zebrała włosy na drugi bok i uważnie śledziła wzrokiem każdego aż zatrzymała się na niej.
Poczuła jak przechodzi ją dreszcz.
-Julie..-Cam był zszokowany.
-A jakże tatku.-Uśmiechnęła się szeroko.-Miło, że mnie szukałeś.
-Myślałem, że......przyjechałaś tutaj wcześniej.-Patrzył to na jedną to na drugą.
-Nie możliwe jak..-Patrzył prosto na Rose.
-Kim jesteś?
-Rosalinda.-Otworzył lekko usta.
-Rose..-Uśmiechnął się.
-Tak dawno cie nie widziałem..-Westchnęła i przetarł ręką twarz.-Od kiedy twoja matka zabrała ciebie..byłaś taka malutka.Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, że to ty..w końcu będę miał wszystkie dzieci przy sobie.-Delgado wszedł za Julie.Rose rozchyliła lekko usta.
-Moje córki i syn w końcu razem jak przystało na rodzinę.
CZYTASZ
Criminal
RomanceRose mieszkała przez siedemnaście lat w sierocińcu.Kiedy jej marzenie się spełnia i zostaje adoptowane przez bogatych prawników, jest szczęśliwa.Jednak jej radość szybko się kończy kiedy poznaje syna małżeństwa, Kendjiego. -Rozumiem, że to przez...