Stała w korytarzu i od piętnastu minutach słyszała jak rodzice się na nią wydzierali.Spojrzała na Sonny.
-Przepraszam.-Mruknęła i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.Położyła się do łóżka i przykryła twarz jaśkiem.
Trzasnęło drzwiami i Rose podniosła się.Na środku pokoju stał Kendji.
-Co ty odwalasz hmm?-Założył ręce na biodrach.Jego włosy jak zwykle były we wszystkich kierunkach.
Co on z nimi robił?
Wpatrywała się w pasemka, które opadały na jego czoło.
-Więc?-Ocknęła się.
-Wyjdź.
-Dopóki mi nie powiesz gdzie byłaś.Słucham.-Westchnęła.
-U koleżanki.
-Gdzie byłaś.
-Powiedziałam już.
-Mam powiedzieć rodzicom, że kręcisz się w okolicy Ganvailes.
-Nie zrobisz tego.-Zmrużyła oczy gniewnie.
-Chcesz się przekonać.-Rzuciła w niego poduszką.
-Dlaczego znów jesteś takim dupkiem no.-Wyskoczyła z łózka i zbiegła po schodkach.
Wredne chamskie parszywe podłe chłopsko
Uśmiechnęła się na to porównanie.Poprawiła włosy i włożyła bluzę.
-Gdzie się wybierasz?-Mama zmroziła ją wzrokiem.
-Przejść się.
-Nie ma mowy żebyś znów gdzieś zniknęła!
-Musze pomyśleć.
-Idziesz z Kendjim.
-O pewnie.Jakbyś nie zauważyła nie mam z nim za dobrych kontaktów.
-Dość mam tego wszystkiego.Macie w końcu zachowywać się jak rodzeństwo, a nie!-Walnęła w stół.
-Wrócę za niedługo.Sonny chodź.-Pies poderwał się.Założyła kaptur i wyszła z domu.Założyła słuchawki i wsłuchała się w piosenkę.Wypuściła ją jako pierwszą.
Jej telefon wibrował.
Spojrzała na telefon.
Zastrzeżony
Witamy Ganvailes.
Zatrzymała się w miejscu i uważnie patrzyła się w ekran.Rozejrzała się dookoła.Prócz niej i Sonny nikogo na ulicy nie było.Jej strasz zaczął rosnąc kiedy usłyszała jak coś zaszeleściło.
To było głupie pomyślała i zaczęła iść w kierunku domu zerkając za siebie co jakiś czas.
Sonny zjeżyła sierść i warknęła.
Rose podskoczyła suczka zaczęła biegnąc do krzaków.Niewiele myśląc brunetka rzuciła się za nią.
-Sonny!-Wpadła w krzaki i zobaczyła jak buldog bawił się jeżem.Zwierzątko miało rozcięty brzuch.Mocno krwawił w dodatku wokół rany zaczęły pojawiać się robaki..Wzięła go i poszła do domu.
-Czy ty teraz będziesz wracać z nowymi zwierzętami?Nie starczy ci pies?
-Cii.-Weszła do kuchni i zabrała z górnej pułki wodę utlenioną i bandaż.Sonny jeżyła się i chodziła za Rose.
-Zazdrośnica.-Zabrała butelkę i mleko.Maść zgarnęła po drodze.
Siadła na łóżku i zaczęła zabieg.Pocięła bandaż.Jeż leżał na jej poduszkę i oglądał wszytko.Jego pyszczek co jakiś czas marszczył się.
Obróciła go na brzuchu i zaczęła lać wodę.
-Przepraszam jak zapiecze.-Przemyła ranę.
-To tak powinno wyglądać?-Patrzyła w mordkę Sonny, która nie odrywała wzroku od niechcianego przybysza.
Wokół rany zaczęła pojawiać się rana.Owinęła jego brzuch i położyła na swoje kolana.
Ustawiła jego pyszczek i przystawiła butelkę.
-Pasuje ci imię Pashal?-Zaczął pić mleko.
-Będziesz Pashal..-Sonia wpadała do pokoju i wydała z siebie okrzyk.
-Jakie małe zwierzątko.Jeżyk.Pilnuj go Rose.
-Jak go wyleczę wróci znów na wolność.-Położyła na poduszce.
Pashal położył się.
-Witamy w naszej rodzince.-Pogłaskała go po grzbiecie.

CZYTASZ
Criminal
RomansRose mieszkała przez siedemnaście lat w sierocińcu.Kiedy jej marzenie się spełnia i zostaje adoptowane przez bogatych prawników, jest szczęśliwa.Jednak jej radość szybko się kończy kiedy poznaje syna małżeństwa, Kendjiego. -Rozumiem, że to przez...