Odepchnęła go i z zamachu uderzyła prosto w policzek.Obrócił głowę na bok i uśmiechnął się przygryzając wargę.
-Przyznaję należało mi się.-Westchnął i przetarł ręką włosy.
-Nie waż się do mnie zbliżać!-Tupnęła nogą i wyszła z pokoju.
-Skarbie..-Pani Smith stała na korytarzu i patrzyła na córkę, która strzelała piorunami.
-Ross..-Kendji wyszedł za nią.
-Odwal się przestępco!-Zbiegła po schodach i w ostatnim momencie Smith obrócił ją do siebie.
Stała z nim twarzą w twarz.
-Nie drzyj się..
-Co mamusia i tatuś nie wiedzą kim jesteś?Hmm..-Prychnął.
-Kto normalny trzyma broń w pokoju i miał wyrok.-Kendji warknął i popchał ją na kanapę.
Pisnęła kiedy mały palec zetknął się z rogiem mebla.Szybko podniosła się i zaczęła masować bolące miejsce.
-Co paluszek boli?-Wzięła wazon i rzuciła w niego uchylił się lecz pani Smith niczego nieświadoma wyszła z kuchni krzyknęła kiedy wazon rozbił się obok jej głowy.
-Co wy wyprawiacie!-Rzuciła stos papierów na ziemię.Spojrzała na swoje dzieci.
-Rozumiem, że się nie lubicie, ale macie się szanować i tolerować jesteście rodziną.-Uderzyła obcesem o marmurową posadzkę.
-Ona nigdy nie będzie moją siostrą.-Wyszedł z domu.W salonie zapanowała krępująca atmosfera.
Rose patrzyła przed siebie,a w jej głowię krążyły jego słowa.
Może ma rację.Ona nigdy nie będzie należeć do ich rodziny.Wstała i wtedy pani Smith złapała ją za rękę.
-Rosie myślę, że już czas żebyś zaczęła wchodzić w nasze środowisko..w końcu mam córkę powinni ją w końcu poznać.-Uśmiechnęła się.Rose odwzajemniła ten gest.
Usiadły w salonie.Brunetka uważnie słuchała swojej adoptowanej matki.
Miała rację pora najwyższa aby wkroczyła w całe te towarzystwo.
Po południu Karol, który ostatnimi czasy chorował uczył ją jakie sztuczce należy przy jakim posiłku używać.
-Te..-Podniosła metalową łyżkę.Westchnął i pokręcił przecząco głową.
-Dlaczego?Łyżka to łyżka.
-Spójrz jest z metalu zabije smak kawioru.Nigdy nie bierz jej.Weź te drewnianą.-Mruknęła coś po nosem.
-Dobra rozumiem.
-Nie mów tak w towarzystwie..
-A propo towarzystwa..masz jakieś?-Spojrzała na męzczyznę po pięćdziesiątce.
-Bawi mnie twoje zachowanie Rose.
-Odpowiedz.
-Tak mam ..dwie córki i syna.
-Ile mają lat?
-Rachel 23,Chloe 21, a Travis 27..
-Już są dorośli..
-Tak niedawno byli w twoim wieku.
-Nie mieszkają z tobą?
-Nie.
-Mieszkasz sam?
-Rose.
-To co?Rozumiem, że mieszkasz u nas w gościnnym no, ale czy w twoim domu ktoś na ciebie czeka wiesz jak masz wolne czy coś.
-Czy coś..-Westchnął.-Tak wnuczka.
-Ooo ile ma lat?
-9.
-To nieźle.
-Dobrze czas kosztować win.
-Nareszcie mówisz do rzeczy.
-Ale nie ty.Masz dopiero 17.
-Haha już niedługo.-Wystawia mu język.Lokaj wyciąga dwie szklanki i wino.
-1918.-Nalewa dwie szklanki i podaje jedną Rose.Dziewczyna pije jednym łykiem wszystko.
-Nie wiem czy mam się martwić czy wręcz przeciwnie.
-Dlaczego?-Wystawia w jego kierunku pusty kieliszek.
-Pierwszy raz widzę jak dziewczyna pije tak szybko wino.
-Nie widziałeś moich koleżanek z domu dziecka.To to nic one to zawody robiły.
-Nie chce sobie tego wyobrażać.
-I nie musisz nic w tym dobrego.
Pięć kieliszków później Rose leżała na dywanie i śpiewała.
-Rock!Rock!-Darła się do szczotki.
-Dość niepokojąco to wygląda..-Karol i Sonia przyglądali się dziewczynie.
-Jestem Rocky!Ha!-Podniosła się do pozycji siedzącej.
-Karolu wybieram cie!-Wybuchła śmiechem.
-Śmiem podejrzewać, że panienka nigdy nie próbowała alkoholu.
-Ale musisz przyznać Soniu, że było warto zobaczyć takie widoki.
Usłyszeli trzask drzwi.Do domu wszedł lekko zataczający się Kendji.
-Następny do kolekcji.
-Ale on to jest już wprawiony nie to co panienka.-Zamierzał wejść na schody, ale ktoś zwrócił jego uwagę mianowicie drobna brunetka, która próbowała założyć sobie nogę za szyję.
-Co ty robisz?
-Jestem gimnastyczką.-Prychnął.
-Se coś rozerwiesz zaraz.
-Pff niby co..
-Spodnie.-Upadła do tyłu.Zaczęła się głośno śmiać.
-No i lipa.-Podszedł do niej.
-Jesteś pijana.
-Wcale, że nie.
-Kto ci procenty dał.
-Nie wiem o czym ty mówisz ja procenty liczę tylko na matematyce.
-Najpierw musiałabyś ją rozumieć.-Złapał ją za ramiona i podniósł.
-Spać.
-Nie.-Przerzucił ją przez ramię i zaczął wspinać się po schodach.
-Jesteś pijany!
-Nie na tylko żeby nie kontaktować.-Jego ręką zsunęła się na pośladek dziewczyny kiedy ta chciała złapać się balustrady.Puściła ją i krzyknęła.
-Zboczeniec!-Śmiał się i wszedł do jej pokoju.Rzucił ją na łóżku.
-Ty pedofilu!
-Z tego co wiem masz skończone 17 lat.-Rzuciła w niego poduszką.
-Wypad chamie!-Wzrusza ramionami i wychodzi.
-Debil.-Mamroczę i zamyka oczy.
Usłyszała jak coś walnęło.Podniosła się i wpadła do pokoju Kendjiego.Chłopak leżał na ziemi obok rozwalonego krzesła.
-Tępa dzida!
-Miło mi, a ja Kendji Smith.-Wystawił w jej kierunku rękę.
-Co zrobiłeś?
-A se leżę podziwiam pokój pod innym względem tak z dołu wydaje się większy.-Obróciła się i zaczęła się śmiać.Zaraz potem poszła do siebie spać.
CZYTASZ
Criminal
RomanceRose mieszkała przez siedemnaście lat w sierocińcu.Kiedy jej marzenie się spełnia i zostaje adoptowane przez bogatych prawników, jest szczęśliwa.Jednak jej radość szybko się kończy kiedy poznaje syna małżeństwa, Kendjiego. -Rozumiem, że to przez...