Tony
Stark ty idioto! Jak mogłeś go tak zranić?! Przecież wiesz jaki on jest! No jak mogłeś!
Zamknij się! Cholerne sumienie! Nie daje mi spokoju odkąd TO się stało!
Kilka słów wyjaśnień....
Razem z Barnes'em włamaliśmy się do szafki Steve'a, bo podejrzewałem, że ma stalkera, ale to nie jest teraz ważne. Potem wróciliśmy że Steve'm do domu i... No... Tak jakoś wyszło, że skończyliśmy na kanapie w salonie, całując się namiętnie. Było mi tak dobrze, ale kiedy już mieliśmy przystąpić do kolejnego kroku przerwał nam telefon. Zadzwoniła do mnie ta laska ze szkoły, z którą ostatnio widział mnie Rogers. Z przyzwyczajenia pogadałem z nią jak to ja... i umówiłem się z nią na co nie co. Więc dlaczego się winię? Przecież to u mnie norma, że zaliczam wszystkie szkolne laski nawet kilka razy. Ale... Tą rozmowę słyszał Steve! I się obraził... No dobrze, troszeczkę zdenerwował... Okey! Wkurzył się na maxa! Kiedyś się schlał i po pijaku pokłócił ze mną, że traktuje go jak zabawkę... No ja już taki jestem!
Nie chcę go ranić...
Chwila, że co? Co ty gadasz, debilu? To chyba przez te ostatnie zarwane noce, przez cholerne sumienie. Bo przecież ja, Tony Stark jestem dupkiem i mam gdzieś innych, a tym bardziej ich uczucia i poglądy...
Taki mam charakter i nie chce go zmieniać.
Ale...
Steve polubił mnie takiego jakim byłem, a nie takiego jakim powinienem być. To znaczy że wierzy w moją zmianę. Że kiedyś będę inny, mniej narcystyczny i samolubny...
Ale czy on w ogóle mnie lubi...?
Jak się tak bardziej zastanowić...
Mieszka ze mną bo nie ma wyjścia, wytrzymuje moje zachcianki i robi wszystko co mu każe bo łączy nas umowa... i tylko to, prawda?
Umowa i nic więcej... Trochę szkoda.
Chwila moment! Patrz gdzie zmierzają twoje myśli! Ogarnij się idioto!
Weź się zamknij! Ja tu myślę, Stark.
Nie zgadzasz się sam ze sobą, idioto!
Cisza!
Kontynuując...
W ogóle to czemu jest ta umowa?
Bo chciałem go wykorzystywać... Chciałem mieć sługę na posyłki i zabawkę w łóżku. Równie dobrze mogłem wybrać sobie dowolną osobę jego typu.
Poza Barnes'em, ale on to psychiczny typek z pod ciemnej gwiazdy...
Właściwie Rogers mnie zaintrygował. Było i jest w nim coś wyjątkowego... Kiedy przestał się bać i zaczął mnie całować, oddawać mi swoje uczucia....
Byłem w niebie!
Tylko jak zwykle musiałem coś idealnie spierdolić!
Fantastycznie!
Prawie mi się udało zdobyć Rogers'a po dobroci, ale musiałem to schranić!
Zniszczyć kruchy i delikatny most nad przepaścią łączący dwa odległe urwiska.
Przekroczyć cienką granicę, która oddzielała dwa różniące się od siebie miejsca.
Zerwać cienką nić porozumienia między dwoma zupełnie innymi charakterami....!
Dobra, do cholery, bo jeszcze artystą zostaniesz...
Dobra, już, dobra... Wracając.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Przez kilka dni sumienie nie dawało mi spokoju, a alkohol w ogóle nie pomagał. Nie spałem, kac mnie męczył, sam musiałem wszystko robić, bo Rogers rozpłynął się w powietrzu. Był niczym cień.
Wiem powinienem iść go przeprosić i spróbować od początku, tylko jest jeden, maleńki problem...
Ja nie umiem przepraszać!
Raz zaczaiłem się na niego w salonie, ale kiedy usłyszałem dźwięk windy spanikowałem i schowałem się za kanapą. Kiedy zebrałem się na odwagę i wyjrzałem za nim zobaczyłem jedynie zamknięcie drzwi jego pokoju.
Stanąłem przed drzwiami jego pokoju i zastygłem w miejscu.
- Weź się w garść Stark. Dasz radę. Nie spierdol tego!
- Ale właściwie czego? Czego mam nie spierdolić?
Jedną dłoń trzymałem przed drzwiami wysuniętą, gotową do ruchu.
- Do cholery, Stark! Nie ma teraz czasu na dumanie! Idziesz, przepraszasz go, zaliczasz sex i szukasz kogoś innego! Nad czym ty chcesz myśleć?!
Delikatnie uderzyłem w drzwi kilka razy. W pewnym momencie chciałem uciec, sam nie wiem czemu.
Ze strachu?
Czy ja się boję Rogers'a? Tego co pomyśli? Przecież i tak go mogę zaliczyć inaczej... Wszystko byłoby prostsze gdyby nie był taki cholernie idealny! Nie pali, nie pije, dobrze się uczy, nie wagaruje, nie chodzi na imprezy... Jest moim przeciwieństwem... No prawie.
Niestety czy na szczęście odpowiedziała mi jedynie cisza. Ponownie zapukałem, ale efekt był ten sam. Już chciałem odejść gdy lekko się rozgniewałem.
Mamy umowę do cholery! Nie będzie jej olewał! Chyba czas mu o tym przypomnieć!
Już miałem zapukać, gdy przypomniał mi się jeden mały drobiazg...
To jest mój dom i mam prawo wejść bez pukania!
Nacisnąłem niepewnie metalową klamkę i otworzyłem drzwi.
- Steve...? Jesteś tutaj?- zapytałem wchodząc do pomieszczenia.
Rozejrzałem się dookoła, ale było puste. Rogers musiał wyjść jakieś pół godziny temu. Koc na łóżku był lekko pofałdowany, musiał tutaj leżeć. Notatnik z ołówkiem był otwarty na biurku. Rzuciłem okiem na niedokończony szkic...
Mnie w warsztacie?!
Nie spodziewałem się tego.
To... Miłe...?Nie. Raczej przerażające.
Gwałcisz kogoś, a on cię rysuje, kiedy nie patrzysz...
Ta.
Zdecydowanie przerażające.
- JARVIS, gdzie jest Rogers?- zapytałem poważnie.
- Pan Rogers obecnie jest na sali treningowej.- odpowiedział SI.
Świetnie. Teraz muszę tam iść! Cholerny Rogers...
16 gwiazdek = nowy rozdział
CZYTASZ
Uczucia [Stony]
Fiksi PenggemarKażdy zna Steven'a Rogers'a jako osobę spokojną, miłą, jako wzór do naśladowania. Wiadomo, że Tony Stark jest jego przeciwieństwem. Ale czy to ich nie łączy? Rogers przez przypadek znajduje się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Od tamtego dnia za...