Peggy

1K 72 9
                                    

Trwała lekcja fizyki, ale Steve sprawiał wrażenie jakby w ogóle nie słuchał co mówi nauczyciel. Siedział zamyślony i wpatrywał się w tablicę.

Nagle usłyszałem jak coś brzęczy w kieszeni blondyna. Steve dyskretnie wyjął telefon i sprawdził wiadomość.

- Gdzie chcesz się spotkać?

- W toalecie na drugim piętrze.

- Okey.

- Już jestem, czekam.

- Proszę Pani, czy mogę iść do toalety?- zapytał podnosząc rękę i chowając telefon do kieszeni.

- Oczywiście, Steve.- odpowiedziała i kilka sekund później drzwi klasy się zamknęły za nim.

- Ja tęż muszę do toalety.- powiedziałem wychodząc z klasy nie czekając na pozwolenie.

Poszedłem dyskretnie za nim, ale wpadłem na woźnego.

- A gdzie ty się wybierasz młodzieńcze?- zapytał.

- Ja do toalety.- powiedziałem chcąc go ominąć, ale on zaczął coś tam gadać.

- Za moich czasów....- zaczął prawić kazanie.

Po kilku minutach skończył i wyminął mnie. Boże... zmarnowałem kilka minut mojego życia! Trudno...

Poszedłem do łazienki i wszedłem. W środku słyszałem czyjeś głosy. Ciekawe z kim Rogers się spotkał...

- Wiele się zmieniło Steve....- powiedział jakiś kobiecy głos.

- Wiem. U mnie też dużo się zmieniło...- odpowiedział Rogers lekko smutno.

- Wiesz... rodzice znaleźli mi już męża... zakochałam się i...- powiedziała.

W lusterku odbijał się obraz. Steve stał na przeciw jakiejś dziewczyny. Był lekko uśmiechnięty, ale nie szczerze. Ona nie uśmiechała się prawie wcale.

- Rozumiem, nie musisz nic mówić Peggy...- powiedział kładąc rękę na jej policzku.

- Po tylu latach nic się nie zmieniłeś...- powiedziała ze łzami.

- Obiecałem ci wtedy, że się nie zmienię.- odpowiedział, a ona odepchnęła jego rękę.

- Przepraszam, że tak wyszło... Ale rodzice uznali, że jeśli się rozstaniemy...- odwróciła się do niego plecami.

- Twój ojciec mnie nie polubił... Chciał cię tylko chronić przed złą decyzją. Uznali, że nie mówiąc ci o mnie będzie lepiej. To normalne.- powiedział.

- Nie! Okłamali mnie, że kiedy dowiedziałeś się o moim wypadku zostawiłeś mnie! Przez tyle lat myślałam, że jesteś skończonym dupkiem!- krzyknęła odwracając się do niego.

- Ale teraz wiesz, że to nie prawda...- powiedział słodko łapiąc ją za ręce.

- Teraz jest za późno...- powiedziała.

- W tej sytuacji masz niestety rację...- Oj Steve! Ty naprawdę nie umiesz gadać z dziewczynami.

- Kiedy Ci się oświadczył?- zapytał podnosząc jedną z jej rąk z pierścionkiem.

- Wczoraj... Kiedy się zgodziłam ojciec powiedział:

Rogers nigdy by tego nie zrobił, dobrze, że was rozdzieliliśmy.

Wtedy do mnie dotarło, że mnie okłamali...- powiedziała ze łzami w oczach.

- Cieszę się, że żyjesz i układa ci się w życiu.- odpowiedział.

- Tobie też życzę dobrego życia.- odpowiedziała krótko całując go w policzek.

- Żegnaj Steve...- odpowiedziała i skierowała się do wyjścia.

- Żegnaj Peggy...- odpowiedział kiedy dziewczyna przeszła obok mnie.

Na całe szczęście nie zauważyła mnie. Rogers oparł się smutny o ścianę i przetarł dłonią twarz. Postanowiłem, że wyjdę z ukrycia.

- Steve?- blondyn spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem.

- To tylko ty...- odetchnął z ulgą.

- Tylko ja...?- powiedziałem zbliżając się do niego bliżej.

- W sumie racja...- mruknął cicho i spojrzał na mnie.

- Wyjaśnij mi to!- rozkazałem uroczyście.

- Widziałeś ją...- jęknął smutno i się odwrócił.

- Tak i żądam wyjaśnień!- powtórzyłem rozkaz.

- To... skomplikowane- westchnął smutno odwracając się w moją stronę. Podszedłem do niego bliżej i spojrzałem w te błękitne patrzałki przeszywające mnie na wylot.

- Mów...- powtórzyłem wpatrując się w niego.

Steve

Tony zbliżył się do mnie z wielkimi, błyszczącymi oczkami. Obserwował każdy mój ruch. Był... uroczy.

Spojrzał na mnie i coś mnie tknęło.

- Mów.- poprosił słodkim i rozczulającym głosem podchodząc do mnie i kładąc się na moim torsie.

Poczułem ciepło bijące od niego i zarumieniłem się. Jego serce biło szybko, czekał na moją odpowiedź bardzo zainteresowany.

- To... To była kiedyś moja dziewczyna... 7 lat temu leciała samolotem do Europy na wakacje. Mieli awarię, silniki nawaliły i samolot się rozbił. Jej rodzice powiedzieli, że zginęła na miejscu. Zabronili mi jej poszukiwać, nigdy nie życzyli sobie mnie w jej życiu. W końcu pogodziłem się z tym, ale wczoraj wieczorem dostałem od niej SMS-a. Umówiliśmy się na spotkanie, jutro ma samolot. Wyjeżdża do Anglii, do swojego nowego chłopaka, który wczoraj jej się oświadczył.- wyjaśniłem.

Tony przytulił mnie współczując i poklepał mnie po plecach. Czułem, że się cieszy z bliskości ze mną. Biło od niego ciepło, miłe ciepło. Od razu poczułem się lepiej.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek. Tony z trudem odsunął się ode mnie smutno. Zasłużył na nagrodę.

- Dziękuję Tony.- powiedziałem przytulając go.

Zarumienił się i stanął bez ruchu. Wyszedłem z toalety i poszedłem dalej.

Tony

- Dziękuję Tony.- powiedział

Poczułem, że się rumienię. Steve wyminął mnie i wyszedł z uśmiechem. Prawda jest taka że z trudem powstrzymałem się, żeby nie złapać go za tyłek. Ale na szczęście się udało...

Uczucia [Stony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz