Ratunek

84 5 6
                                    

- Wiem... i szanuję to. Ja też się o ciebie martwię... - przyznałem lekko się uśmiechając.

- Więc...?

- To jest jeszcze bardziej skomplikowane niż to poprzednie. - powiedziałem i zanim zdążyła mnie zapytać przerwał nam krzyk.

- Steeeeeeeeeeeeeveeeeeeeee?! - usłyszałem za plecami.

Natychmiast się od wróciłem i ujrzałem spadającego z nieba bruneta. Teraz podryw Stark'a na imprezach miał sens.
Hej, aniele, nie bolało cię jak spadłaś z nieba?

- Tony?! - prawie dostałem zawału mając ten widok przed oczyma.

- Stark?! - Romanoff nie mogła uwierzyć w to co widzi.

- Ratunnnnnnkuuuuuu! - wydarł się machając dłońmi na wszystkie strony.

Jego buty ledwo działały i z sekundy na sekundę opadał coraz szybciej. Nagle wyłączyły się na dobre i Stark runął na ziemię z dużą prędkością.

- Nie bój się! Złapie cię! - krzyknąłem biegnąc w jego stronę.

- Steve! - wrzasnęła za mną rosjanka. - To niebezpieczne!

Pobiegłem i podskoczyłem w taki sposób, że Stark sam wpadł mi w ręce. Wtulił się w mój tors wystraszony, ciężko oddychając. Spadłem na ziemię robiąc przewrót w przód z nim na rękach. Wyprostowałem się i spojrzałem na niego zmartwiony.

- Wszystko dobrze? - zapytałem przyglądając mu się chwilę. 

Stark spojrzał na mnie przestraszony. Jego piękne oczka napotkały moje. Tak uroczo wyglądał, jak malutki chomiczek, który porusza noskiem. Uśmiechnąłem się lekko patrząc na niego i chciałem pocałować w czoło, ale nie było mi dane. 

- T-t-to... B-b-była... - wyjąkał wystraszony, jednak natychmiast się poprawił. - Najgorsza pomoc w życiu jakiej mi udzielono!

Odepchnął mnie zeskakując z rąk i otrzepując się z pyłu, kurzu oraz tynku. Poprawił się dumnie podnosząc głowę. Cały Tony~

- Egh, też się cieszę, że nic Ci nie jest...-westchnąłem kręcąc z politowaniem głową i uśmiechając się szeroko.

- Ta, ta... - machnął na mnie ręką i spojrzał na Romanoff.

- Co wyście wymyślili? - zapytała podbiegając do nas i skierowała swój karcący wzrok na bruneta. - Stark?

- Co ja?! - oburzył się Tony. 

- To był wypadek, Nat. - wyjaśniłem spokojnie, rozdzielając ich.

- Wcale nie! - zaprzeczył natychmiast brązowooki. - Ja nie popełniam błędów!

Westchnąłem ciężko. Taki to on już jest... Stark jak to Stark, do błędu się nie przyzna. Patrzyłem na jego pojedynek na rację z Natashą jeszcze chwilę i uśmiechnąłem się szerzej. Z jakiegoś powodu to mnie ucieszyło. Słuchanie czyjejś kłótni... Może mam już dość samego siebie i tych wewnętrznych rozterek?

Z myśli wyrwał mnie głos Hill. Szła w naszą stronę poważna. No tak, jesteśmy na terenie szkoły, pole TARCZY musiało wykryć nasze wtargnięcie. 

- Co tutaj się dzieje? - zapytała podchodząc do nas poważna. - To teren szkoły.

- Już idziemy. - odpowiedziałem krótko, nie dając mówić pozostałej dwójce i spojrzałem na nich. - Chodźmy, Stark. 

- Rogers. - powiedziała ozięble Hill, chyba dopiero teraz mnie zauważając. - Dyrektor podjął decyzję, że wracasz do akademika. Masz się spakować i od poniedziałku...

- Nigdzie się nie wybieram. A już na pewno nie tam. - przerwałem jej stanowczo.

- Decyzja nie zależy od Ciebie. W przeciwnym razie zastosujemy wobec ciebie specjalne środki. - oświadczyła, co kompletnie mnie rozbiło. 

- Słucham? - spojrzałem na nią wściekły. 

- Excuse me?! - odezwał się Tony mimo prób powstrzymania go przez Romanoff. - Co wy, zakujecie go jak psa? 

- Nie mogą tego zrobić.. - zaczęła Natasza, jednak nie dane było jej skończyć.

- Jeśli do jutra nie przeniesiesz swoich rzeczy do akademika, podejmiemy odpowiednie środki. - zakończyła poważnie i zostawiła nas samych.

Tony i Tasza zaniemówili. Stali patrząc za nią oniemiali, kto by się spodziewał co?

Traktują mnie jak psa. Jak swoją własność... Dość tego. 

Zacisnąłem mocno dłonie zdenerwowany. Spojrzałem za nią poważny i nic nie powiedziałem. Niech tak będzie. Zakują mnie jak psa, jak swoją własność na łańcuchu. Proszę bardzo...

Ale niech się liczą z tym, że pies może odgryźć rękę złego właściciela... 

Której nigdy nie odzyskają.

Tony

Patrzyłem na Steve'a nie wiedząc jak go pocieszyć. Co miałbym powiedzieć??

Nagle zobaczyłem coś co mnie przeraziło. 

Steve szeroko się uśmiechnął... 

Ale nie tak jak zawsze. To nie był piękny uśmiech...

To był uśmiech szaleństwa i zemsty. Jego błękitne oczy opętał krwisty szkarłat, a zamiast spokojnej głębi był bezkresny chaos.

~Hello~

Taki mały prezencik na Święta Bożego Narodzenia 2023 😊

Take care, dużo zdrowia i chęci do życia moi mili. Zapału do pracy i nauki i dużo dużo nowych rozdziałów - także w innych książkach. 

Wciąż wrzucam starsze, dawno pisane rozdziały, ale pracuje już nad nowymi.

Także już mam zarys dokładnego planu co do tej opowieści i myślę, że będziecie zadowoleni. 

Trzymajcie się i bądźcie zdrowi i szczęśliwi ❤️

Dużo zdrowia ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Uczucia [Stony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz