W klasie

828 72 14
                                    

Tony

Nadszedł poniedziałek. Przez ostanie dni byłem chory i Steve się mną opiekował.

Obecnie jest 7:45 i się kłócimy. Tak, zaraz spóźnimy się do szkoły, ale Rogers nie chce mnie puścić do niej, bo uważa że jestem jeszcze chory.

- Ja chce iść!- krzyknąłem wymachując rękami nad głową chcąc dosięgnąć plecak, który mi zabrał.- Oddawaj!

- Nie, jesteś jeszcze przeziębiony. Nie pozwolę ci iść.- odpowiedział nadal trzymając plecak w górze.

- Steve, wiem, że się o mnie troszczysz, co jest trochę dziwne, ale to ja tutaj żądzę i rozkazuję ci oddać mi plecak!- rozkazałem i już myślałem, że mi odda, kiedy powiedział.

- Jeśli władca jest chory nie może sprawować władzy, a ty jesteś.- spojrzałem na niego jak na idiotę.

- Chodząca encyklopedia się odezwała...- mruknąłem do siebie.

- Coś mówiłeś?- spojrzał na mnie przenikliwie.

- Oj, no weź...- jęknąłem zrezygnowany- Plose...

Spojrzałem na niego najniewinniej jak tylko mogłem. Blondyn uniósł jedną brew i westchnął.

- No dobrze, ale musimy się pośpieszyć.- oddał mi plecak i ruszył w stronę drzwi.

- Okey!- odpowiedziałem i ruszyłem za nim.

Pojechaliśmy do szkoły moją limuzyną, bo było późno. Weszliśmy do klasy równo z dzwonkiem.

- Dzień dobry.- powiedział Steve wchodząc.

- Dzień dobry...- odpowiedziała nauczycielka Chemii- Panie Stark, chciałam panu przypomnieć, że dzisiaj jest konkurs naukowy i wraz z Bruce'm powinien pan już iść.

Cholera zapomniałem, że to dzisiaj...!

- Oczywiście, już idziemy.- odpowiedziałem z powagą i wyszedłem z sali wraz z Bruce'm.

- Mam nadzieję, że się przygotowałeś...- powiedział Banner.

- No wiesz...- zacząłem ale mi przerwał.

- Nie denerwuj mnie Tony!- podniósł ton i jakby troszeczkę pozieleniał.

- Spokojnie, oddychaj! Jestem przygotowany...- powiedziałem odsuwając się od niego trochę.

To będzie katastrofa! Pomocy!

Steve

Tony wyszedł z klasy, rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale wszędzie było zajęte poza trzema miejscami. Dwa przed biurkiem nauczycielki i jedno obok Bucky'ego.

- Chodź tutaj Steve!- zaproponował brunet.

- Dzięki Bucky.- odpowiedziałem siadając obok niego.

Przede mną siedziała Natasza z Clint'em. Za mną Sam i Wanda, a obok Bucky.

- Uczniowie, macie lekcję wolną. Muszę uzupełnić dziennik.- powiedziała nauczycielka.

Właśnie tego się bałem...

Westchnąłem cicho i spojrzałem na bruneta. Zdziwiłem się i to bardzo. Bucky siedział oparty łokciami o oparcie krzesła, które miał z przodu i wpatrywał się we mnie z niepokojącym uśmiechem. Spojrzałem do tyłu Sami i Wanda robili to samo, tak ja Natasza z Clint'em.

- Co się tak patrzycie?- zapytałem zdziwiony.

- Ty i Tony...?- zaczął Clint.

- Co ja i Tony...?- zapytałem, jakby nie wiedząc o co chodzi.

- Nie udawaj...- mruknęła Wanda.

- Ale czego? Nie wiem o czym wy mówicie.- wzruszyłem ramionami.

- Co was łączy?- zapytał Sam.

- Mieszkam u niego tylko na jakiś czas....- zacząłem ale Bucky mi przerwał.

- Steve, powiedz szczerze, a nie wymigujesz się. Ty się w nim zakochałeś.- powiedział siadając normalnie.

- Co?! Nie!- podniosłem ton i lekko się zarumieniłem.

- Oh Steve, to jest normalne, że dwóch chłopaków...- zaczęła Nat.

- Nie. Może dla was tak, ale dla mnie nie. Z resztą, czy ja wam do łóżka zaglądam?- przerwałem jej i skrzyżowałem ręce na piersi.

- Ale nikt tutaj o łóżku nie mówi...- zaśmiał się Clint.

Wtedy się zorientowałem co powiedziałem. Niech to... 

- Więc jednak- westchnął Bucky- uległeś mu.

- Nie, ja po prostu... tak powiedziałem.- wykręcałem się.

- Steve, nasza rada to idź do Stark'a i mu to powiedz.- zaproponował Sam.

- Ale niby co?- zapytałem zrezygnowany.

- Że coś do niego czujesz.- wypaliła Wanda.

- Nawet nie ma mowy!- odmówiłem.

- Trudno, więc my mu to powiemy.- westchnął Clint.

- Róbcie co chcecie... czekaj co?! Nie! Nie zrobicie tego, zabraniam wam!- nie słuchali, zadzwonił dzwonek i wyszli z klasy.

- Natasza, słyszysz?! Clint?! Sam! Bucky!- krzyknąłem, ale zamknęli mi drzwi klasy przed nosem- Otwórzcie te drzwi, słyszycie?!

- To dla twojego dobra, Steve.- odpowiedział Sam z Clint'em.

- Otwórzcie te drzwi! Natychmiast!- uderzyłem w nie ale były zamknięte.

- Nie denerwuj się, klucz jest w klasie, poszukaj go.- zaproponowała Wanda.

- Jak was dorwę to nie będę miał litości. Zdechniecie na treningu...- mruknąłem i zacząłem szukać klucza.

Dwie godziny później...

Znalazłem klucz, ale zamek się zaciął i utknąłem w środku. Chciałem do kogoś zadzwonić, ale zabrali mi plecak, a w nim był telefon. Tony i Bruce byli na konkursie, więc pewnie nie zauważyli, że mnie nie ma. W końcu po krótkim zastanowieniu wyłamałem zamek i wyszedłem. Szedłem zdenerwowany po korytarzu i wtedy ich zobaczyłem... Coś mnie uderzyło prosto w serce, poczułem łzę na policzku i straszny ból.

Tony i jakaś dziewczyna z jego fanklubu, całowali się i obściskiwali. Tony trzymał ręce na jej pośladkach, a ona na jego kroczu. Zdjął jej szybko spodnie, a ona rozpięła mu jego.

- A jak ktoś nas zobaczy...?- zapytała cicho brunetka.

- To co?- Stark ją podniósł i zaniósł do łazienki.

Stałem za rogiem, żeby nikt mnie nie zauważył i po prostu nie mogłem uwierzyć. Ja się w nim zaczynam bujać, a on się mną bawi...

Zabolało i to mocno.

*****************************

16 gwiazdek = nowy rozdział

Bez komentarza...

Naprawdę...

Brak mi słów...

Uczucia [Stony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz