- Steve...? Steve! Nie! Steve, nie!- krzyknąłem za nim, ale nie słuchał.
Poszedł pewnym krokiem na ring. Skull zdjął rękawice i zaczęła się walka.
Jak to wyglądało?
Steve prawie go zabił. Wszystko wyglądało normalnie, dla innych, nie dla mnie.
- No dawaj...- zaśmiał się Skull.
Steve nie reagował na jego zaczepki. Kiedy tylko Skull podszedł dość blisko oberwał w twarz, potem w brzuch, głowę, a kiedy upadł Steve zaczął go kopać. Tak. Steve kopał leżącego.
Co najgorsze?
Miał jednocześnie wkurwienie i uśmiech na twarzy.
Psychopatyczny uśmiech...
- Steve?! Co ty do cholery robisz?!- krzyknęła Natasza, ale zatrzymał ją Clint.
- Tasza, nie!
- Przecież nie zrobi mi krzywdy.
- Nie widzisz w jakim jest stanie...?
- Steve, już wystarczy.- powiedziałem podchodząc do niego.
Blondyn nie reagował. Podszedłem bliżej i złapałem go za rękę.
- Dosyć, słyszysz?! Opanuj się!- krzyknąłem i spojrzał na mnie zdziwiony.
Natychmiast przestał. Zatrzymał się i jego oczy ponownie stały się błękitne. Spojrzał na Skulla i natychmiast się odsunął. Przez chwilę był przerażony, ale jeszcze na sekundę na twarzy pojawiła się nienawiść.
- Ostrzegałem cię, Skull.- powiedział po czym odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Wszystko okey?- zapytałem niepewnie.
- Raczej... Tak. Lepiej zaprowadzę cię do pielęgniarki...- powiedział, ale chwilę później przybiegł Coulson.
- Co tu się stało?! Wezwijcie karetkę!- krzyknął zdenerwowany.
- To on tak go pobił! - krzyknęli pozostali uczniowie.
- Steven, czy to...?
- Tak, to prawda.- Steve przyznał natychmiast.
- Nie wierzę... Rogers, do dyrektora!- krzyknął bardzo głośno.
Natychmiast całe boisko umilkło. Wszyscy spojrzeli na blondyna.
- Dobrze, tylko odprowadzę Tony'ego do...- zaczął ale nauczyciel mu przerwał.
- Natasza go zaprowadzi, idziemy.- powiedział i wskazał na rudowłosą.
Nat podeszła do mnie i poszliśmy do gabinetu pielęgniarki. Oczywiście po drodze zadawała mi różne pytania na temat Steve'a ale udałem, że zaraz zemdleję.
- Słabo mi...- powiedziałem opierając się o ścianę.
- Dobra! Nie chcesz to nie mów, tylko mi tutaj nie udawaj.- westchnęła na co się zaśmiałem.
- Nie łatwo cię oszukać, Romanoff...
- A dziękuję.- zaśmiała się i chwilę później doszliśmy do gabinetu.
Martwiłem się bardziej o Steve'a niż o siebie. Co się z nim dzieje?!
Steve
- Panie Rogers... Znamy się nie od dziś i proszę mi powiedzieć... Jak to jest możliwe, że prawie zabił Pan tego ucznia?!- dyrektor podniósł ton.
- Bardzo mi przykro, dyrekrorze, ale stanąłem jedynie w obronie przyjaciela.- powiedziałem spokojnie.
- Nic już z tego nie rozumiem.- westchnęła Hill.
- To nie moja wina, że to on prowadził zajęcia i rozkazał mi walczyć ze sobą. Sam tego chciał.- westchnąłem wzruszając ramionami.
- Rogers, prawie wysłałeś go na salę operacyjną!- powiedział poważnie Fury.
- Ostrzegałem go.- powiedziałem wstając.
- Gdzie się wybierasz?- zdziwiła się Hill.
- A jak Pani myśli?- zapytałem opryskliwie.
- Czy ty przypadkiem nie masz niebie...- zaczął ale jej przerwałem.
Poczułem gniew i jednocześnie radość psychopaty. Nie panuję już nad tym.
- Może. Do widzenia!- powiedziałem i wyszedłem z hukiem.
- Rogers! Natychmiast wracaj!- krzyknął za mną dyrektor, ale ruszyłem dalej korytarzem.
Wszyscy uczniowie przyglądali mi się uważnie. Słychać było tylko ciche szepty wśród nich.
- Rogers?! Wracaj tu natychmiast!- krzyknął jeszcze raz dyrektor.
- Pan Rogers proszony do gabinetu dyrektora!
- Steven Rogers natychmiast wzywany do dyrektora!
- Pan Rogers ma się natychmiastowo zgłosić do gabinetu dyrektora Fury'ego!
Słychać było w całej szkole. Ostatnia lekcja. Plastyka. Mój ulubiony przedmiot. Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszliśmy do klasy. Usiadłem jak zwykle w pierwszej ławce i używając plecaka jako pseudo poduszki położyłem na niej ręce i głowę.
- Mamy wolną godzinę! Pani od plastyki zachorowała i nikogo nie ma na zastępstwo!- krzyknął rozradowany Wilson.
- Steve, co ci odwaliło na WF?!- usłyszałem zza pleców.
- Odczep się Burton.- burknąłem do niego.
- Steve, my na poważnie.- dodała Natasza.
- Ostrzegałem was.- odpowiedziałem obojętnie.
Nagle do klasy weszła Pepper Pots jak zwykle z czerwoną teczką przy dłoni.
- Steven musisz...- zaczęła, ale jej przerwałem.
- Nigdzie nie idę.
- Dyrektor cię wzywa.
- To mu przekaż, że nie przyjdę.
- Natychmiast.
- Co z tego?
- Jak ty się odzywasz...?- zdziwiła się gdy na nią spojrzałem spod rąk.
- Tak jak słyszysz.
- Co...?
- Teraz ogłuchłaś?
- Steve!- usłyszałem głos Nataszy za plecami.- Jak ty się zacho...?!
- Tak jak chcę. Przestań w końcu mną manipulować.- odpowiedziałem wstając i łapiąc plecak.
- Steve, gdzie idziesz?!- zdziwił się Wilson.
- Robię, mówię i zachowuję się tak jak chcę. Nikt nigdy więcej nie będzie mnie kontrolować.- odpowiedziałem i wyszedłem z sali.
- Co mu się stało?!
- Zwariował!
- Odbiło mu!
50 gwiazdek = nowy rozdział

CZYTASZ
Uczucia [Stony]
FanfictionKażdy zna Steven'a Rogers'a jako osobę spokojną, miłą, jako wzór do naśladowania. Wiadomo, że Tony Stark jest jego przeciwieństwem. Ale czy to ich nie łączy? Rogers przez przypadek znajduje się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Od tamtego dnia za...