Tony
Nareszcie zadzwonił długo wyczekiwany dzwonek na drugą przerwę obiadową, która była dłuższa od poprzedniej. Byłem głodny, podobnie jak Steve, który najwidoczniej tego nie okazywał.Stanąłem przed drzwiami stołówki i spojrzałem na Rogers'a.
- Na pewno chcemy to robić?- zapytałem patrząc na niego lekko spanikowany.
- Nie rozumiem...?- blondyn spojrzał na mnie zdziwiony- Czyżbyś bał się tam wejść, Tony?
- Ja?! Nigdy!- oburzyłem się natychmiast i wszedłem do stołówki z hukiem otwierając drzwi naroścież.
Wszyscy spojrzeli w naszą stronę zaskoczeni. Steve wszedł z uśmiechem na ustach zaraz za mną.
- Zrobiłeś to specjalnie...!- spojrzałem na niego rozzłoszczony.
- Możliwe... - powiedział rozbawiony moim zachowaniem.
- Proszę, proszę. Któż to się zjawił?- zaczęła jedna z wrednych kucharek rzucając mi tacę - Pan Stark we własnej osobie...
- Dzień dobry.- powiedział Rogers stając przede mną w kolejce- Miło Panie widzieć.
- Dobry, dobry, Steven. Ciebie również. - odpowiedziała druga i podała mu tacę.
Steve odebrał swój obiad bez problemu. Natomiast ja miałem z tym maleńki problem...
- Proszę bardzo, Pana miliardera.- powiedziała złośliwie kobieta nakładając mi najmniejszą porcję.
- Drogie Panie, po co ta złośliwość?- syknąłem ze złością.
- Każdy ma to na co zasłużył...
- Jestem Tony Stark! Mój ojciec budował tą szkołę!- oburzyłem się i już byłaby kłótnia, gdy przerwał ją Rogers.
- W takim razie...- zaczął i zabrał mi tacę podając swoją.- Weź mój obiad.
Kucharki, podobnie jak ja, były w szoku. Steve tylko się uśmiechnął i poszedł do stolika w rogu.
- Steve... Ja... Nie...- spojrzałem to na kucharki, to na tacę, to na Rogers'a i pobiegłem za nim. - Ej, wracaj!
Przysiadłem się do niego i spojrzałem zdziwiony. Steve jadł spokojnie jakby nic się nie stało.
- Czemu to zrobiłeś?- blondyn spojrzał na mnie pytająco. - Dostałem najgorszą i najmniejszą porcję, a ty przeciwnie...
- Tony... - zaśmiał się lekko i przysunął do mnie- Wiem, że każda twoja miłość kończyła się po jednej nocy... i rozumiem, że nie wiesz co znaczy prawdziwa miłość, ale proszę cię, nie okazuj tego publicznie...
- Ej, wcale nie. Z Pepper byłem dłużej...- burknąłem udając obrażonego.- A ty skąd to możesz wiedzieć skoro nigdy nie miałeś dziewczyny?
- Miałem Peggy...- rzucił z na wpół sztucznym uśmiechem.
- Steve, nie chciałem...- zacząłem lekko spanikowany widząc ten wyraz twarzy.
- Nic nie szkodzi. - odparł prawie natychmiast.
- Cześć chłopaki!- obok nas usiadł Clint, Natasza, Sam, Bruce, Wanda i Vision- Przeszkadzamy?
- Nie, skąd.- zaprzeczył Rogers odsuwając się ode mnie.
- Steve, nie chcemy nic mówić, ale Barnes chyba na ciebie czeka...- zaczęła Natasza odwracając się w stronę drzwi, gdzie stał brunet.
- Widzę. Lepiej do niego pójdę... - westchnął wstając.
- Ale nie zjadłeś...!- chciałem go zatrzymać.
Poczułem lekką zazdrość. Tak naprawdę mało wiem o Stevie.
Nie wiem skąd zna Barnes'a i co ich łączy?
Przyjaźń?
Nie. Tak myśli Steve. Barnes utknął w Frendzone, to widać. Niestety pojawiłem się ja, ale Steve nie jest w całości mój... Co jeśli mnie zostawi? Jak Pepper? Co jeśli wybierze Barnes'a?
Czy ja znowu mam stan lękowy?
Nie. To czysta zazdrość. I niepokój. O Steve'a.
Ta... Zdecydowanie muszę się leczyć.
- Nie jestem głodny.- odpowiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Czyżbyś się o niego... Martwił?- zaczęła Natasza z triumfalnym uśmiechem.
- Nie, a czemu pytasz?
- Powiedział Ci coś już czy nie?- dopytywał Burton.
- Co was tak to interesuje?- zdziwiłem się odwracając do nich.
- Nie tylko nas... Oprócz gazetki szkolnej zainteresował się również cały personel szkoły. - wyjaśniła Natasza.
- Jego nietypowe zachowanie niepokoi również dyrektora Fury'ego.- poinformował Vision.
- Ostatnio nas wezwał i wypytywał o niego i ciebie...- powiedział Wilson.
- Powiedzieliście mu coś?!- spojrzałem na nich przenikliwie.
- Nie, ale poprosił mnie, abym zajrzała mu do umysłu...- westchnęła Wanda.- Ale z dziedziny odporności na kontrolę umysłu, Steve jest mistrzem szkoły...
- Pomyśleliśmy, że może ty nam pomożesz... - zaczął powoli Bruce.
- Nie ma takiej opcji. - odmówiłem natychmiast.
- Jako jedyny masz do tego warunki!
- Nie i koniec!
- Przemyśl to chociaż!
Nagle na stołówce zrobiło się głośno. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi.
Bałem się tam spojrzeć. Kilka minut wcześniej stał tam Barnes, a Steve do niego poszedł. Co jeśli chodzi o niego? Może Barnes go pocałował, albo złapał za rękę?! Na samą myśl o tym chce mi się płakać!
Moje myśli przerwał znajomy głos. Odruchowo spojrzałem w tamtą stronę.
To był Thor i Loki. Szli za ręce publicznie. Wszyscy patrzyli na nich zdumieni.
- Witajcie przyjaciele! - rzekł gromowładny z uśmiechem.
- No no... Jestem dumna. - uśmiechnęła się rudowłosa.
- Cieszę się Romanoff. - powiedział Loki- Postanowiliśmy wyjść z ukrycia i zacząć chodzić oficjalnie jako para.
- Ale przecież jesteście braćmi w świetle prawa... - zauważył Burton.
- Dzisiaj rano dyrektor szkoły podpisał oficjalny dokument, który zaprzecza temu. Od teraz nie jesteśmy już oficjalnie braćmi. - uśmiechnął się ciemno włosy.
- Nic już nie stoi na przeszkodzie, abyśmy byli parą. - dodał blondyn łapiąc Laufeysona w pasie.
- Cieszymy się waszym szczęściem!
- Musimy już iść. Przerwa się zaraz skończy, a chcemy tą nowinę rozgłosić w całej szkole! - powiedział Loki ciągnąc za sobą Thora za rękę.
- Do zobaczenia przyjaciele! - powiedział Odynson i poszedł za swoim chłopakiem.
- W końcu przestali się ukrywać... Może inne pary też tak zrobią?- westchnęła Natasza i zerknęła na mnie.
- Nie każdy tak może...- westchnąłem bez namysłu- Na przykład ja mógłbym, a z resztą jestem besexualistą i każdy o tym wie, ale ktoś taki jak Rogers nie może sobie na to pozwolić. Tacy jak on to chodzące ideały. Nie mogą wychodzić zza ramki w jakiej tkwią, prawda?
Spojrzałem na nich i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę co powiedziałem. Wszyscy patrzyli na mnie na wpół zdziwieni na wpół zadowoleni.
- Co się tak patrzcie?- zapytałem udając idiotę- Wiecie co? Może ja lepiej już pójdę poszukać Steva...
Wstałem i wyszedłem ze stołówki zostawiając ich samych.
~ Miłego roku szkolnego moi drodzy! Zaczął się już ten koszmar niestety...~
CZYTASZ
Uczucia [Stony]
FanfictionKażdy zna Steven'a Rogers'a jako osobę spokojną, miłą, jako wzór do naśladowania. Wiadomo, że Tony Stark jest jego przeciwieństwem. Ale czy to ich nie łączy? Rogers przez przypadek znajduje się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Od tamtego dnia za...