Pytanie

701 68 3
                                    

Tony

Poszliśmy do szkoły dużo przed czasem. Usiedliśmy razem na ławce. Steve rysował, a ja siedziałem na telefonie. W końcu zaczęła mi padać bateria, więc spojrzałem na blondyna.

- Masz talent.- przyznałem patrząc na szkic pomnika mojego ojca, który był przed nami.

- Dziękuję, to miłe...- uśmiechnął się i zarumienił lekko.

- Dlaczego nie chodzisz na zajęcia plastyczne?- zapytałem pokazując ręką inne szkice.

- Nie mam... czasu. Miałem wybór, dołączyć do drużyny i ratować ją przed zamknięciem, albo iść na kółko plastyczne.- westchnął i odłożył rysunek.

- Więc wybrałeś drużynę, zamiast swojego talentu.- podsumowałem krótko na co tamten się lekko skrzywił.

- Nie widzę tego w ten sposób... Po prostu wybrałem swój drugi talent do sportu.- westchnął chowając rysunki.

- Jak sobie chcesz...

Siedzieliśmy w ciszy kilka dobrych minut. W końcu zapytałem o jedną sprawę która nie dawała mi od jakiegoś czasu spokoju.

- Hej... Steve...?- zacząłem nie patrząc na niego.

- Hmm?- mruknął także nie patrząc.

- Wiesz... Bo niedługo miną trzy miesiące, od naszej umowy... i... Chciałem zapytać co zamierzasz w związku z tym zrobić...

- Nie wiem jeszcze...- odparł patrząc na pomnik.

- A nienawidzisz mnie za TO?- zapytałem przełamując się i spoglądając na niego.

- Bardzo mnie zraniłeś... i nic raczej tego nie zmieni, ale w jakiś sposób cię nawet polubiłem...- przyznał.

- Jesteś na swój sposób...- zacząłem ale się przerwałem nie znajdując słowa.

- Dziwny...?- dokończył Steve spoglądając na mnie.

- Interesujący.- powiedziałem patrząc na niego.

Lekko się zaśmiał i odwrócił wzrok w stronę boiska.

- Wiesz... Bucky proponował mi wspólne mieszkanie, ale nie odpowiedziałem mu jeszcze.- westchnął.

- To fajnie...- dodałem na co on pokręcił wymownie głową.

- Eh...Tony...- westchnął jakby zawiedziony.

- O co ci cho...- nagle przerwał mi ktoś z tyłu.

- Jakiś problem?- zapytał Pan Coulson, na co spadłem z ławki.

- Nie, Panie Coulson.- odpowiedział z uśmiechem Steve podając mi dłoń.

- Właśnie, nie ma żadnego problemu...- szybko wstałem odtrącając jego dłoń.

- To dobrze... Rogers, poproszę cię do mojego gabinetu, musimy porozmawiać.- powiedział na co spojrzałem na Steve'a.

- Oczywiście, przyjdę na długiej przerwie.- odpowiedział blondyn.

- Właśnie takiej reakcji się spodziewałem.- uśmiechnął się i poszedł- Do widzenia.

- Do widzenia, Panie Coulson.- powiedział zakładając plecak.

- Czego może chcieć od ciebie?- zdziwiłem się- Jesteś porządnym uczniem.

- Nie wiem, ale się dowiem.- wzruszył ramionami.

- Gdzie idziesz? Chcę z tobą po...- zatrzymałem go łapiąc za rękaw.

- Ale ja nie chcę.- zabrał rękę i poszedł w stronę szkoły.

- Steve!- krzyknąłem za nim, ale mnie nie posłuchał.

- Hej Tony!- krzyknął ktoś za mną.- Zaczekaj chwilę.

Odwróciłem się i zobaczyłem Nataszę i Clint'a.

- Gdzie Steve...?- zapytał Clint.

- Właśnie sobie poszedł do szkoły.- powiedziałem wskazując dłonią drzwi, które się zamknęły.

- To nawet lepiej...- Clint spojrzał na Romanoff.

- A co chcecie?- zapytałem odwracając się do nich.

- Wiesz... to delikatna sprawa.- przyznała Natasza.

- Jasne, rozumiem.- powiedziałem zakładając plecak.

- Nie traktujesz tego poważnie.- westchnął Clint.

- Najpierw powiedz czego.- odpowiedziałem patrząc na nich.

- Steve się w tobie zabujał.- wypaliła Natasza.

Wytrzeszczyłem oczy i spojrzałem na nich jak na debili. On we mnie? Wolne żarty... A może nie? Jego dziwne zachowanie dzisiaj rano... Nie. To nie możliwe. Przecież go zraniłem i to w najokrutniejszy sposób jaki istnieje. Wykorzystałem dla swoich potrzeb. To nie możliwe, żeby się we mnie bujał. Oni chyba zwariowali!

A co jeśli nie?

- W jakiś sposób cię polubiłem...- to zdanie przeszło mi przez myśl.

Kiedy powiedział, że chce się wyprowadzić i zobaczył moją reakcję ewidentnie się zawiódł.

O cholera...

- Ja się nie bawię w związki.- odpowiedziałem natychmiast powoli analizując ich słowa.

- Właśnie dlatego ci to mówimy. On sam nigdy by się nie przyznał.- powiedział Clint.

- Czyli mam mu osobiście powiedzieć, że nic z tego nie będzie.- podsumowałem krzyżując dłonie na piersi.

- Zrób co uważasz, nie będziemy się wtrącać.- powiedziała Nat- Tylko proszę, nie zrań go na tyle żeby się załamał.

- Jasne, jasne.- przytaknąłem i poszedłem do szkoły.

Z jednej strony miałem gdzieś czy Steve się załamie czy nie, ale z drugiej... jakaś maleńka część mnie zabraniała go ponownie zranić.

Minął prawie cały dzień, a ja nadal nie postanowiłem co mam zrobić.

-  Cześć Tony...- zobaczyłem blondyna idącego w moją stronę.

- Hej Steve...- odpowiedziałem odwracając się do niego.

Nie palnij niczego. Nie bądź idiotą. Nie zachowuj się jak dupek. Udawaj, że nie masz o niczym zielonego pojęcia. Nie wiesz, że ten seksowny... Cholera, masz o tym teraz nie myśleć.

- Chciałem cię przeprosić... o czym chciałeś porozmawiać?- zapytał z lekkim uśmiechem.

- Rozmawiałem z Nataszą i Clint'em.- powiedziałem, na co wyraźnie się przestraszył.

- O czym...? Jeśli mogę spytać.- próbował ukryć zaniepokojenie.

- O tobie.- zatrzymałem się i spojrzałem na niego.

Westchnął cicho, ale również się zatrzymał.

- O mnie? To dziwne...- kręcił dalej, ale nie spojrzał na mnie.

- Nie udawaj, Steve.- powiedziałem- To prawda? Przecież wiesz, że...

- Ty nie bawisz się w stałe związki.- przerwał mi i spojrzał mi prosto w oczy- Wiem o tym doskonale.

- Ale mimo to się zabujałeś, tak?- zapytałem, ale mi nie odpowiedział chowając ręce do kieszeni.- Tak, czy nie?

- Panie Rogers, zapraszam.- przerwał nagle, Pan Coulson wchodząc do gabinetu, przy którym staliśmy.

- Muszę iść.- rzucił i poszedł za nauczycielem WF.

- Później dokończymy tą rozmowę!- krzyknąłem za nim.

Ciekawiło mnie tylko dlaczego nauczyciel go wezwał.

20 gwiazdek = nowy rozdział

Uczucia [Stony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz