Od rozmowy z McGonagall minęło sporo czasu. Nastał tydzień przed świętami. Wszyscy rozmawiali tylko i wyłącznie o świętach, prezentach i Sylwesterze. Hermiona jak tylko mogła unikała tych tematów jak ognia. Lecz nie mogła uciec przed odpowiedzią Ronowi kiedy ją o to zapytał podczas ostatniej kolacji przed wyjazdem do domu, gdy znów zauważył jak grzebie w talerzu.
- Ej Hermiona, a ty co robisz w święta? Wracasz do domu do rodziców albo do tych swoich chrzestnych czy jedziesz z nami do Nory? - zapytał
- Nie wracam do rodziców. Oni już mnie nie chcą po kłótni z wujostwem. - powiedziała
- To w takim razie jedziesz z nami do Nory czy do .....- zaczął ale Hermi mu przerwała
- Nie Ron, nie jadę z wami do Nory. Do chrzestnych też nie jadę bo mają jakąś delegację. - dodała
- Czyli no ..... - zaczął Ron
- Kurwa ale ty jesteś nieogarnięty Ron. Tak zostaję na święta w Hogwarcie. Tłumaczę ci to od początku tej rozmowy cymbale jeden!! - wydarła się na niego Hermiona i wyszła zamaszystym krokiem.
Wszyscy byli w szoku po takiej scenie. Nawet sama Minerwa . To było nie do przyjęcia żeby takie coś od tak, wyprowadziło tę dziewczynę z równowagi.
Hermiona ze swoją zawrotną prędkością przemieszczała się po pustych korytarzach do swego dormitorium. Kiedy dochodziła do lochów zwolniła tempo. Pech chciał, że akurat natknęła się na Snape'a wychodzącego ze swojego gabinetu. Gdy tylko ją zauważył, złapał ją za ramię.
- Panno Granger. Co pani tu robi! Czy nie powinnam być pani na uczcie pożegnalnej przed wyjazdem na święta? - warknął do niej
- A gówno cię to obchodzi Snape! - odwarknęła wrzeszcząc nie zdając sobie sprawę ze mówiła do nauczyciela
( teraz włączcie piosenkę)
Po tym jak Snape zaniemówił ona wyrwała się na jego stalowego uścisku i pobiegła do pokoju. Nawet nie poszła rano odprowadzić Harry'ego i Ronalda na stację w Hogsmide. Z pokoju wyszła dopiero na obiad przed wigilijny . Kiedy weszła do WS zauważyła na środku tylko jeden stół. Jako że w tym roku mało zostało uczniów na święta w szkole, bo zaledwie jedna puchonka, 2 krukonów i ona, Dumbledore oznajmił wszystkim nauczycielom, że wraz z tak małą ilością uczniów lepiej jakby wszyscy siedzieli podczas posiłków w przerwie świątecznej przy jednym stole. Usiadła przy stole w wolnym miejscu, znajdujące się pomiędzy Snape'em a Hanną Abbott i zaczęła jeść. Wszystko było w porządku aż do momentu kiedy wleciała sowa. Podleciała do Hermiony i rzuciła szybko list obok talerza dziewczyny i odleciała. Zaskoczona listem Mionka wzięła go i przypatrzyła się na napis na kopercie od nadawcy. Snape jak zwykle musiał się wtrąci do czegoś.
- Co panno Granger, twoi znajomi już nie mogą bez pani wytrzymać? - zapytał z drwiną, czym zarobił srogie spojrzenie od McGonagall.
-Nie panie profesorze. To nie jest list od chłopców. To od moich rodziców chrzestnych, u których spędziłam ostatnie wakacje.- odpowiedziała i rozwinęła list aby zacząć go czytać.
Jak spojrzała list nie był długi.
Kochana Hermiono.
Wiemy, że zostałaś na święta w szkole aby je spędzić miło wraz przyjaciółmi albo z pozostałymi uczniami. Jest nam strasznie przykro, że to my musimy przekazać ci tą okropną wiadomość. Alice miała wizję odnośnie twoich rodziców. Widziała, że mieli wypadek samochodowy. Chcieliśmy temu zapobiec ale dotarliśmy na miejsce zdarzenia zbyt późno. Twoi rodzice mieli ten wypadek ale ze skutkiem śmiertelnym. Nie zdążyliśmy na czas. Pogrzeb odbył się wczoraj rano. Przykro nam kochanie, że musiałaś się o tym dowiedzieć akurat teraz tuż przed świętami od nas, ale woleliśmy ci przekazać o tym wiadomość zanim zrobi to Ministerstwo Magii, które robi to, sama wiesz z jakim opóźnieniem. Hermiono kochanie, pamiętaj że masz jeszcze nas i nie zostawimy cię samej.
Wuj Carlisel i ciocia Esme
Po tym co przeczytała nie mogła dalej siedzieć w WS. Podniosła się gwałtownie z krzesła i wybiegła z WS nawet nie patrząc na pozostałych zgromadzonych przy obiedzie. Wybiegła cała zapłakana na błonia chcąc być sama jedynie w tym co miał ma na sobie. Usiadła na śniegu pod jednym z drzew i zaczęła płakać jak nigdy dotąd. Jak to się stało. Mimo że rodzice jej nie chcieli po tym, jak została wampirzycą, to jednak nie chciała aby zginęli. Nawet nie mogła być na ich pogrzebie. To się nie mieściło w jej głowie. Tego było już za dużo. W tym samym czasie zaraz po jej nagłej ucieczce nastała cisza. Nikt nie zareagował, wszyscy byli w jeszcze większym szoku niż poprzednio. Nawet Minerwa nie pobiegła za nią, choć powinna była to uczynić. Jedynym trzeźwo myślącym był Snape, który siedział najbliżej niej. Wstał i wyszedł nikomu nic nie mówiąc. Po drodze podniósł tylko list, który Hermiona zgubiła podczas biegu. Inni z chęcią by go przeczytali, ale nie on. Jaki by nie był, zawsze cenił prywatność korespondencji swoich uczniów. Nieprawdopodobne było, ale on się na serio martwił o tę dziewczynę. Jakkolwiek nie lubił gryfonów, tak ta dziewczyna ogromnie go zaintrygowała. Snape'owi śmiać się chciało, on wielki mistrz eliksirów, postrach całego Hogwartu, zainteresował się bardziej tą przemądrzałą gryfonicą niż McGonagall. Przeklinając w myślach Gryfońską Matronę ruszył prosto na błonia. A skąd wiedział że ona tam jest? To było oczywiste, nie na darmo przecież obserwował ją non stop. Gdy dotarł na miejsce, zauważył ją przy jednym z drzew. Siedziała tam na śniegu szlochając ubrana jedynie w lekki sweterek. W myślach przeklinając jej głupotę podszedł do niej. Gdy staną naprzeciw niej, ona w ogóle nie zareagowała.
- Panno Granger - zawołał
Nic brak reakcji.
- Panno Granger !!- zawołał donośniej
Dalej nic, zero reakcji, zero odpowiedzi. Zniecierpliwiony przewrócił oczyma i pomyślał że ta dziewczyna zaraz wykończony go tym wyciem.
- No cóż, trzeba wykorzystać inną metodą - mruknął pod nosem
Wyciągnął rękę i położył ją na jej ramieniu. Dopiero to sprowadziło Hermionę na ziemię. Lekko przestraszona podniosła głowę i popatrzyła na niego. Dopiero teraz zdała sobie sprawę że on tam jest.
![](https://img.wattpad.com/cover/129477411-288-k247897.jpg)
CZYTASZ
Sevmione - Miłość po wieki
FanficHermiona Granger, młoda, piękna i utalentowana gryfonka, po zakończeniu piątego roku jedzie na wakacje do swoich krewnych, a właściwie do swoich rodziców chrzestnych. Wszystko jest w porządku aż do czasu. Po pierwszym tygodniu u wujostwa zaczyna źl...