Widząc Snape'a Hermiona jeszcze więcej się rozpłakała. Snape tylko westchnął, wyciągnął list, który dziewczyna zgubiła i podsunął go jej prosto przed nos. Kiedy zauważyła list szybko zabrała od profesora i schowała do kieszeni swetra.
- Nie czytał go pan, profesorze prawda? - spytała pociągając nosem
- Nie panno Granger. Nie czytałem pani listu. Znalazłem go na przy drzwiach WS. Upuściła go panna gdy z niej wybiegła. W przeciwieństwie do pozostałych profesorów ja szanuję prywatność korespondencji uczniów z ich rodzinami. - odpowiedział spokojnie Snape
- Emm dziękuję profesorze, że pan mi go oddał. - powiedziała cicho spuszczając głowę
- Granger spójrz na mnie- polecił szybko
Hermiona chcąc nie chcąc zrobiła co kazał nawet mając nadal łzy w oczach, które wciąż spływały wodospadem.
- Czy coś stało się, panno Granger?- spytał łagodnie
- Nic się nie......to znaczy tak....ja .....ja nie mogę.....nie mogę panu powiedzieć....- zaszlochała Hermiona
-Ech, Granger Granger. Chodź ze mną. - powiedział
Podniósł ją za ramię i pociągnął za sobą do swojego gabinetu, a potem do prywatnego salon.
- Usiądź tu i poczekaj na mnie- powiedział
Ona usiadła zdezorientowana na czarnej kanapie i wpatrywała się jak profesor Snape rozpala ogień w kominku. Mimo że ani trochę nie było jej zimno, lubiła odczuć trochę ciepła bijącego od kominka. Z fascynacją wpatrywała się w tańczące płomienie. Nawet nie zauważyła, że profesor gdzieś na moment zniknął, a pojawił się chwile później. Dopiero jego chrząknięcie sprawiło, że zauważyła na małym stoliku filiżankę z kawą profesora i kubek z parującą herbatą dla niej. Zamrugała z niedowierzaniem, spojrzała na profesora, ale niepewnie wzięła kubek i upiła spory łyk herbaty. Od razu poczuła się spokojniej.
- W porządku już, panno Granger? - spytał Snape odstawiając swoją kawę na stolik.
- Tak profesorze. Dziękuję już czuję się lepiej. - odpowiedziała Mionka
- Czy dolał mi pan coś do herbaty żebym się uspokoiła? - spytała po chwili
- Nie panno Granger. Niczego nie dolałem pani do herbaty. To zwykła zielona herbata z ananasem. - odpowiedział spokojnie Snape
- A teraz, proszę mi powiedzieć panno Granger, co spowodowało u pani taki wybuch płaczu. Czy w tym liście było napisane coś niepokojącego? - spytał łagodnie Hermionę- Może mi pani powiedzieć, ja nie przekażę tych informacji dalej, nawet dyrektorowi.- dodał
- Ja ... To znaczy....moi rodzice....nie.....- zaczęła
- Co pani rodzice? Czy coś im się stało? - dopytywał
- Tak...oni...... Oni mieli w...wypadek samochodowy i...i oni zginęli w nim. Moi rodzice chrzestni mnie o tym poinformowali w tym liście. Pisali ....że próbowali zapobiec temu .....a ....ale przybyli za późno.....ja ...profesorze Snape ja...nawet nie mog....nie mogłam być na ....na pogrzebie. - opowiedziała i wtedy znów zaczęła płakać.
On tylko westchnął i tym razem poszedł po eliksir uspokajający. Podał go jej od razu i dziewczyna przestała szlochać.
Kiedy znów była spokojna zaczął pytać ją o minione wakacje wykorzystując jej chwilowe załamanie.
- Panno Granger jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Odkąd wróciła pani z wakacji zaczęła się pani dziwnie zachowywać. Mało pani je, mało rozmawia z rówieśnikami i izoluje się pani, panno Granger od nich. Co się stało w wakacje, że nastąpiła u pani tak drastyczna zmiana. - powiedział
- Och, nic takiego, tylko moi rodzice zanim zginęli, przyjechali w odwiedziny do moich rodziców chrzestnych, u których spędzałam wakacje i pokłócili się z nimi dość poważnie. Ja poparłam wujostwo i wtedy rodzice powiedzieli że nie chcą mnie więcej widzieć. Następnego dnia przywieźli jedynie resztę moich rzeczy z domu i zostawili mnie samą u wujostwa. - powiedziała Hermiona
Snape jak to Snape, nie był tak naiwny jak McGonagall i nie uwierzył w tę bajeczkę. Był zbyt przebiegły i od razu wyłapał, że gryfonka kłamie.
- Panno Granger, proszę mi tu nie opowiadać bajek jak profesor NcaGonagall. -powiedział
- Skąd pan wiedział że nie mówię prawdy? -spytała zdumiona że tak szybko to wypaplał.
Nie podobało jej się to i zaczęła się denerwować.
- Panno Granger. Albo powie pani prawdę po dobroci albo użyję innych środków. Sama pani to powie czy woli pani abym wlał pni do gardła Veritaserum. Chyba że woli pani abym użył legilimencji. Chyba wie pani, panno Granger czym ona jest. - powiedział Snape
To spowodowało że usiadła z powrotem na kanapie.
- I co teraz? To przecież Snape. Jeśli tak szybko przyłapał jak kłamię mu prosto w oczy, to...on tego nie puści płazem. Jeśli sama mu tego nie powiem to on mi faktycznie wleje Veritaserum. Wtedy będzie pytał o jeszcze więcej. A jeśli zacznie kopać w moich wspomnieniach to ..... Nie nie mogę dopuścić aby Volturi się o tym dowiedziało. - pomyślała już na serio wystraszona, że znów poczuła 2 staczając me się po policzku łzy.
- Czas na decyzję minął, więc jak, panno Granger? Powie pani czy mam użyć pozostałych metod? - powiedział zniecierpliwiony
- Nie wiem czy mogę panu aż tyle ufać, ale....dobrze. Powiem panu całą prawdę o tym co mnie spotkało w te cholerne wakacje . - odpowiedziała Hermiona
- A więc mów dziewczyno, mamy dużo czasu - powiedział z swoim jakże wszystkim znanym chytrym ślizgońskim uśmiechem.
- Powiem ale jest pewien warunek. Obieca mi pan, profesorze Snape, że nigdy pan nie powie nikomu innemu o tym co pan usłyszy ode mnie. - powiedziała hardo i czekała na jego reakcję.
CZYTASZ
Sevmione - Miłość po wieki
FanficHermiona Granger, młoda, piękna i utalentowana gryfonka, po zakończeniu piątego roku jedzie na wakacje do swoich krewnych, a właściwie do swoich rodziców chrzestnych. Wszystko jest w porządku aż do czasu. Po pierwszym tygodniu u wujostwa zaczyna źl...