4

2.9K 189 19
                                    

Po godzinie nie robienia nic, oprócz siedzenia na wygodnym fotelu i słuchania przepięknej muzyki, czułam się dziwnie odprężona, co raczej mi się nie zdarza.

Wstał i zaczął starannie układać kartki na fortepianie.

-Wiesz, że ta cała Dawson wymyśliła, że masz być obecna na każdej mojej próbie przygotowującej do występu?

Oparłam kark o fotel, głośno wzdychając.

-Wyjaśnię to z nią jutro. - zapewniłam. - Choćbym chciała to nic tu nie pomogę, tylko przeszkadzam, a i tak mam dużo rzeczy do roboty.

Nic nie powiedział, co prawdopodobnie oznaczało aprobatę moich słów.

-Nauka. - było to coś między pytaniem a stwierdzeniem.

-Niektórzy w przeciwieństwie do ciebie, muszą ciężką pracą zapracować na sukces. - syknęłam.

-Myślisz, że nie wkładam w to wysiłku? - mówił to, podnosząc na mnie wzrok. - Naprawdę widać, że nie masz o tym pojęcia...

-Dobrze wiesz o co mi chodzi. - zirytowałam się. - Jesteś sławny na całym świecie, myślę że to nie tylko i wyłącznie twoja zasługa, ale i twojego dzianego tatusia.

Zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową.

-Jesteś jedną z tych osób, które są wielce przekonane, że mam wręcz perfekcyjne życie, prawda?

-A co, może tak nie jest? - oburzyłam się. - Chyba nie masz zamiaru narzekać.

-Nic o mnie nie wiesz. - rzucił.

-I vice versa.

Zacisnął pięści i ułożył usta w cienką kreskę. Popatrzył mi stanowczo prosto w oczy.

-Moi rodzice...

Zaczął, ale ktoś otworzył drzwi i zakłócić ciszę w pomieszczeniu. .

-Panie Mendes, ktoś chcę się z panem pilnie widzieć.

Przetarł palcami oczy, po czym przejechał dłonią po włosach.

-Koniec na dziś.

Rzucił luźno i szybkim krokiem wyszedł z sali. Trzasnął za sobą drzwiami, a ja zostałam sama w tym idealnie cichym miejscu. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam, nie widząc go już w drodze do wyjścia.

*

Wróciłam do domu, kiedy było już późno. Pierwsze co robię po wejściu do domu, to głośno witam się z tatą. Dzień w dzień wchodząc do domu, boję się, że nie będzie wiedział kim jestem. Jeszcze ani razu się to nie zdarzyło, z czego bardzo się cieszę,ale żyję w ciągłym lęku.

Choroba dotknęła mojego tatę wcześnie. Alzheimera najczęściej mają ludzie po sześćdziesiątym roku życia. My wykryliśmy ją osiem miesięcy temu, kiedy miał zaledwie czterdzieści trzy lata. Humor go nie opuszcza i dalej stara cieszyć się życiem. Bardzo mi na nim zależy i jest właściwie jedyną moją rodziną. Jego rodzice nie żyją, nie ma braci czy sióstr, o dalszej rodzinie nic mi nie wiadomo. Gdyby nie moi przyjaciele - pewnie już dawno bym się załamała, albo coś sobie zrobiła. Podtrzymują mnie na duchu jak nikt inny, ale i tak nie jest mi łatwo. 

-Cześć tato, jestem! - krzyknęłam, zdejmując buty.

Wyszedł z pokoju, kiedy to mówiłam.

-Co pani robi w moim domu?

Momentalnie serce stanęło mi w piersi i oddech znacznie przyspieszył. Łzy napłynęły mi do oczu. To już. Choroba postępuje szybciej niż lekarze przypuszczali.

-Żartuje, hej kochanie .- zaczął się śmiać i chciał mnie przytulić.

Odetchnęłam z ulgą, lecz zdążyłam uronić kilka łez. Uderzyłam go w ramię, kiedy mnie objął.

-Nigdy więcej masz tak nie robić, zabraniam ci.

Spoważniał, lecz wciąż lekko się uśmiechał. Zawsze był typem wesołka, ale w takich momentach wcale mi się to nie podoba.

-Obiecuję, nie będę.

Poszliśmy do kuchni, robiąc herbatę i rozmawialiśmy o tym, jak minął nam dzień. Uwielbiam nasze wspólne wieczory, kiedy rozmawiamy i na chwilę zapominamy o chorobie ojca. Te chwile lubię najbardziej.

------------

Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz