Zaraz po tym, jak Melisa weszła do gabinetu z miło wyglądającą kobietą, jakiś pan zawołał do pokoju Lauren. Oczywiście zeznawać będziemy na rozprawie w przyszłym tygodniu, ale jest to tak zwana "rozmowa wstępna".
-Powodzenia. - powiedział, i gdy nadstawiła się, aby ją pocałować, jedynie co, to pocałował ją w czoło.
Gdy zostaliśmy sami, tylko z panią z recepcji, ponownie usiedliśmy na krzesłach.
- Nie martw się, Melisa jest dzielna, zaraz się to skończy. - dodałam mu otuchy.
-Wiem. - złapał mnie za rękę. - Nie mogę uwierzyć, że rozprawa już za tydzień. Znowu zobaczę rodziców, szkoda, że w takich okolicznościach.
Pogładziłam go po policzku, patrząc mu głęboko w oczy. Na jego twarzy znów pojawił się ten dobrze mi znany uśmiech. Zerkał co chwilę na moje usta, a ja lekko przygryzłam wargę.
-Co chciałbyś teraz zrobić? - spytałam zalotnie.
Dotknął moje kolano i przejeżdżał dłonią coraz wyżej.
-Panie Mendes, jesteśmy w kancelarii, proszę się przyzwoicie zachowywać. - szepnęłam.
-Przy pani nie mogę się powstrzymać. -wyznał i pocałował mnie.
Długo na to czekałam, więc poczułam nieodpartą przyjemność. Robił to tak idealnie, że nigdy nie chciałam przestawać.
Lauren szybko wyszła z gabinetu, więc weszłam zaraz po niej.
-Dzień dobry, pani - mężczyzna zmarszczył brwi i wyczytał moje dane z kartki. - Olivio Moore.
-Dzień dobry.
-Prosze usiąść. - wskazał dłonią na krzesło przed biurkiem. - jest pani pełnoletnia?
-Tak.
-Była pani wcześniej karana?
-Nie.
-Jest pani zdolna do odpowiadania i składania zeznań przed sądem?
-Tak.
-W takim razie nie mam więcej pytań. - zaznaczył coś w papierach. - Może pani już iść.
-I tylko po to miałam tu przyjść? - zdziwiłam się.
-Takie procedury. - odparł bez emocji.
Jechałam przez pół miasta tylko, żeby odpowiedzieć na oczywiste pytania. Świetnie.
Wróciłam do poczekalni, w której panowała grobowa cisza. Lauren i Shawn siedzieli obok siebie, a recepcjonistka wpisywała coś do komputera.
-Świetnie się bawiłam jak ten dziwny koleś wypytywał mnie o jeszcze dziwniejsze rzeczy. - odparłam i usiadłam na krześle.
Shawn zaśmiał się a Lauren spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić wzrokiem.
-Skoro już po, możesz już chyba iść prawda? - powiedziała z fałszywym uśmiechem.
-Nie, bo jak skończymy, zabieram was wszystkie trzy na kawę. - oznajmił Shawn szorstko.
Niepewnie usiadłam, czując niezręczną atmosferę sytuacji. Oczywiście, że chciałam spędzić czas z Mendesem, ale bez jego dziewczyny.
Lauren złapała go za rękę i pociągnęła ze sobą, aby wstał. Położyła ręce na jego biodrach, stanęła na palcach i przywarła do jego ust własnymi.
Wiem, że robiła to specjalnie, bo była zazdrosna. Najgorsze, że ja też byłam. Widząc to, jak przytula go i dotyka, a on robi to, bo jak twierdzi, to dla dobra Melisy. Tak naprawdę, nie mogłam mieć pewności, że mówi prawdę. Być może ją kocha i wcale nie chce się z nią rozstawać.
CZYTASZ
Therapy | shawn mendes fanfiction ff
FanfictionObaj ukrywają wrażliwość pod warstwą sarkazmu, ironii i ciętego języka. Każde z nich ma problemy oraz zmartwienia, lecz nie obarczają nimi innych. Shawn pomimo młodego wieku jest sławnym pianistą, ale wszyscy podchodzą do niego z dystansem, ze wzglę...