33

2K 153 16
                                    

Zaraz po tym, jak Melisa weszła do gabinetu z miło wyglądającą kobietą, jakiś pan zawołał do pokoju Lauren. Oczywiście zeznawać będziemy na rozprawie w przyszłym tygodniu, ale jest to tak zwana "rozmowa wstępna".

-Powodzenia. - powiedział, i gdy nadstawiła się, aby ją pocałować, jedynie co, to pocałował ją w czoło.

Gdy zostaliśmy sami, tylko z panią z recepcji, ponownie usiedliśmy na krzesłach.

- Nie martw się, Melisa jest dzielna, zaraz się to skończy. - dodałam mu otuchy.

-Wiem. - złapał mnie za rękę. - Nie mogę uwierzyć, że rozprawa już za tydzień. Znowu zobaczę rodziców, szkoda, że w takich okolicznościach.

Pogładziłam go po policzku, patrząc mu głęboko w oczy. Na jego twarzy znów pojawił się ten dobrze mi znany uśmiech. Zerkał co chwilę na moje usta, a ja lekko przygryzłam wargę.

-Co chciałbyś teraz zrobić? - spytałam zalotnie.

Dotknął moje kolano i przejeżdżał dłonią coraz wyżej.

-Panie Mendes, jesteśmy w kancelarii, proszę się przyzwoicie zachowywać. - szepnęłam.

-Przy pani nie mogę się powstrzymać. -wyznał i pocałował mnie.

Długo na to czekałam, więc poczułam nieodpartą przyjemność. Robił to tak idealnie, że nigdy nie chciałam przestawać.

Lauren szybko wyszła z gabinetu, więc weszłam zaraz po niej.

-Dzień dobry, pani - mężczyzna zmarszczył brwi i wyczytał moje dane z kartki. - Olivio Moore.

-Dzień dobry.

-Prosze usiąść. - wskazał dłonią na krzesło przed biurkiem. - jest pani pełnoletnia?

-Tak.

-Była pani wcześniej karana?

-Nie.

-Jest pani zdolna do odpowiadania i składania zeznań przed sądem?

-Tak.

-W takim razie nie mam więcej pytań. - zaznaczył coś w papierach. - Może pani już iść.

-I tylko po to miałam tu przyjść? - zdziwiłam się.

-Takie procedury. - odparł bez emocji.

Jechałam przez pół miasta tylko, żeby odpowiedzieć na oczywiste pytania. Świetnie.

Wróciłam do poczekalni, w której panowała grobowa cisza. Lauren i Shawn siedzieli obok siebie, a recepcjonistka wpisywała coś do komputera.

-Świetnie się bawiłam jak ten dziwny koleś wypytywał mnie o jeszcze dziwniejsze rzeczy. - odparłam i usiadłam na krześle.

Shawn zaśmiał się a Lauren spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić wzrokiem.

-Skoro już po, możesz już chyba iść prawda? - powiedziała z fałszywym uśmiechem.

-Nie, bo jak skończymy, zabieram was wszystkie trzy na kawę. - oznajmił Shawn szorstko.

Niepewnie usiadłam, czując niezręczną atmosferę sytuacji. Oczywiście, że chciałam spędzić czas z Mendesem, ale bez jego dziewczyny.

Lauren złapała go za rękę i pociągnęła ze sobą, aby wstał. Położyła ręce na jego biodrach, stanęła na palcach i przywarła do jego ust własnymi.

Wiem, że robiła to specjalnie, bo była zazdrosna. Najgorsze, że ja też byłam. Widząc to, jak przytula go i dotyka, a on robi to, bo jak twierdzi, to dla dobra Melisy. Tak naprawdę, nie mogłam mieć pewności, że mówi prawdę. Być może ją kocha i wcale nie chce się z nią rozstawać.

Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz