Przed progiem moich drzwi stał nikt inny jak Shawn. Chciałam spytać o wiele rzeczy w tym momencie, ale moją uwagę najbardziej chyba przykuła rana nad brwią, poranione przedramiona i noga, na której nie może ustać, przez co podpiera się o framugę. Uniosłam brwi, patrząc na niego.
-Dasz mi wejść czy będziesz się tylko na mnie tak gapić? - powiedział. - Wiem, że tęskniłaś, ale odsuń się.
Chcąc czy nie, kącik moich ust się uniósł słysząc te słowa. Faktycznie dałam wejść mu do środka i zamknęłam drzwi na klucz.
-Co tu robisz, czemu jesteś ranny i czemu zniknąłeś? - mówiłam.
Z trudem usiadł na kanapie, krzywiąc twarz z bólu. Długo się nie odzywał, tylko poprawiał nogawkę w spodniach. Zirytowana, powtórzyłam.
-Moore, słyszałem za pierwszym razem. - w tym momencie przypomniało mi się, jakim dupkiem on jest. - Wszystko ci opowiem, tylko daj mi wody.
-Chyba chciałeś powiedzieć "poproszę cię Olivko o szklankę wody, jeśli możesz i to nie problem". - poprawiłam go.
-Mniej więcej coś takiego. - uśmiechnął się sztucznie.
Przyniosłam mu tą wodę i usiadłam na przeciwko niego. Przyjrzałam się mu, więc poszłam do kuchni ponownie, aby wziąć apteczke.
-Daruj sobie, jeszcze tej medycyny nie skończyłaś.
-Możesz przestać i w końcu wyjaśnić mi o co tu chodzi? - podniosłam głos zdenerwowana.
Zaśmiał się, chociaż mi wcale nie było do śmiechu. Zapanowała cisza, gdy wyjęłam z pudełka wodę utlenioną i plaster. Podeszłam bliżej, wylewając trochę płynu na jego czoło. Cicho syknął i przymknął oczy. Obejrzałam tę ranę i wydawała się dość głęboka. Jego ręce nie wyglądały wcale lepiej.
-Powinieneś udać się z tym do szpitala. - zasugerowałam.
-Właśnie stamtąd wyszedłem.
Spojrzałam mu w oczy, a on spoważniał. Wiedziałam, że im więcej będę dopytywać co się stało, tym mniej się dowiem. Muszę zwyczajnie poczekać, aż sam coś powie.
Minęło jakieś pięć minut, gdy zajmowałam się draśnięciami na jego dłoniach i rękach. Zerknęłam na wyraz jego twarzy. Wyraźnie spoważniał i patrzył w dół.
-Najpierw musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz.
-Okej. - rzekłam przeciągając. - I tak nikt nie chciałby tego słuchać.
Zignorował to i pocierał swoje dłonie o siebie.
-Zacznijmy od początku. Pamiętasz dzień, w którym ostatni raz się widzieliśmy?
Popatrzyłam na niego. Pierwsze co przyszło mi do głowy to nasz pocałunek, ale jemu chyba nie chodziło o to. Pokiwałam głową, więc on kontynuował.
-Następnego dnia mieliśmy być w Japoni. Rodzice dostali tam jakąś świetną propozycję nie odrzucenia, czyli jak każda którą dostają, kontrakt na 30 miesięcy. Nic nie mówiliśmy Melisy do samego dnia wyjazdu, ale gdy matka już jej to oznajmiła, mała wpadła w histerię i krzyczała, że nigdzie się nie rusza.
Akurat skończyłam opatrywanie go, więc usiadłam w tym samym miejscu co poprzednio i wzięłam łyka wody, którą mu podałam.
-Rodzice stwierdzili, że jakoś ją przekupią i wyjedziemy za parę dni. Zaproponowałem, że zostanę z nią tu, a oni wyjadą. Naprawdę bym tego chciał. Kocham Melisę, zająłbym się nią najlepiej jak umiem, na pewno lepiej niż oni.
W jego głosie było słychać dużo wyrzutów i złości. Melisa jest jedyną osobą, o której mówi on z taką troską w głosie.
-Pokłóciliśmy się. To znaczy to nie jest nic nowego, ale tym razem było ostrzej. Nigdy wcześniej nie powiedziałem im wszystkiego co o nich myślę, a teraz to zrobiłem. Postanowiłem, że zostaję tutaj, a moja siostra ze mną. Jeśli praca jest ważniejsza, to niech jadą. Jeśli nie, mają zostać.
Cały czas potakiwałam i uważnie słuchałam, nie chciałam mu przerywać.
-Dziś rano wyszedłem z domu pobiegać. Gdy wróciłem, w domu nie było nikogo. Nie było też ich samochodu i większości ubrań i zabawek małej. Od razu wsiadłem w moje auto i pojechałem na lotnisko. Oczywiście jestem idiotą, który tak się śpieszył, że spowodował jebaną stłuczkę. Połowę dnia spędziłem na komisariacie, po czym wysłali mnie do szpitala, z którego od razu wypisałem się na własne życzenie. I tak oto jestem tutaj.
Popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich złość i pustkę.
-Zabrali ode mnie moją malutką siostrę. Nawet nie chcę myśleć o tym, jak bardzo będzie musiała się bać, w nowym miejscu, wśród nowych ludzi, bez rodziców, którzy będą non stop zajęci pracą.
-I co masz zamiar teraz zrobić?
Westchnął.
-Nie chcę wyprowadzać się do Japonii na ponad dwa lata. Chcę skończyć szkołę, lubię mieszkanie tutaj. Ale nie wytrzymam tyle czasu bez Melisy.
-I ja mam ci teraz doradzić tak? - nie mogłam powstrzymać się bez jakiejś docinki.
-Kto inny ma to zrobić? Moi przyjaciele? A nie zaczekaj, nie mam ich. A może moja dziewczyna? A nie moment, ona jest tak głupia, że nie zrozumiała by połowy tego co mówię. - wpadał w coraz większy niepokój.
-Czyli mówisz że jestem mądra? - pokazałam na niego palcem.
-O nie, powiedziałem tylko, że Lauren jest głupia. O tobie nic jeszcze nie powiedziałem. - zdobył się na mały uśmiech.
Odetchnęłam głęboko. Myślałam co mam mu doradzić. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i byłam już pewna, że to mój tata.
-Idź na górę do mojego pokoju, zaraz do ciebie przyjdę. Pierwsze drzwi na lewo.
Bez słowa zrobił to, o co prosiłam, a ja otworzyłam drzwi.
-Cześć tato, co tak późno? - zagadałam.
Zaczął opowiadać o pracy i obowiązkach.
-Mam gościa. Jest u mnie w pokoju, ma trochę trudną sytuację, musimy porozmawiać. Nie będzie ci to przeszkadzać?
-Nie, jasne, że nie. Chyba że jest to chłopak. Na przykład twój.
-Nie, nic z tych rzeczy to tylko kolega.
Akurat, gdy wypowiadałam te słowa, usłyszałam zbyt miły jak na Mendesa głos z góry.
-Kochanie, idziesz? Już tęsknię.
Ledwo mógł stłumić śmiech, gdy ja myślałam, że zapadne się pod ziemię. Tata spojrzał na mnie, śmiejąc się i unosząc brwi. Chciałam mu to wyjaśnić, ale i tak by nie uwierzył. Poszłam po prostu do góry, zamykając drzwi od mojego pokoju.
Mendes leżał na moim łóżku, chociaż nogi wystawały mu poza ramę.
-Jesteś największym idiotą na świecie. - skwitowałam.
-Za to mnie lubisz.
-Nie lubię cię.
Posłał mi buziaczka w powietrzu i wyszczerzył się.
-Nie ciesz się tak, twoja siostra jest na drugim końcu świata.
Uśmiech zszedł mu z twarzy. Pomyślałam sobie, że może nie powinnam tego mówić, ale to Mendes, więc mogłam.
-Jesteś prawie tak okrutna jak ja, ale musisz jeszcze poćwiczyć.
Usiadłam koło niego na łóżku, każąc mu się trochę przesunąć. Zrobił to z niechęcią, lecz nie stawiał oporu.
-Okej, a więc...- zaczęłam.
-------------------------
CZYTASZ
Therapy | shawn mendes fanfiction ff
FanfictionObaj ukrywają wrażliwość pod warstwą sarkazmu, ironii i ciętego języka. Każde z nich ma problemy oraz zmartwienia, lecz nie obarczają nimi innych. Shawn pomimo młodego wieku jest sławnym pianistą, ale wszyscy podchodzą do niego z dystansem, ze wzglę...