38

1.7K 121 37
                                    

Po odebraniu Melisy i zrobieniu zakupów, pojechaliśmy do mojego domu przygotować powitalną kolację dla mojego taty. Dopiero zaczęło docierać do mnie, że naprawdę dziś wraca i wszystko zaczyna się układać. I z nim, i ze mną i Shawnem.

-Cieszę się, że wszystko powoli wraca do normy. - powiedziałam.

Uśmiechnął się blado, wrzucając szczyptę soli do garnka z gotującą się wodą.

-Nie wiem czy tak można nazwać moje obecne relacje z moimi rodzicami.

Skrzywiłam się. Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Zrobiło mi się trochę głupio, bo ja niesamowicie cieszę się, że mój tata wraca do domu i że jego stan zdrowia się polepszył. Shawn i jego rodzice zaczęli między sobą wojnę, którą nie wiem jak rozwiążą. Nic nie wskazuje na to, aby ten spór szybko się zakończył, ale ludzie nawet z najgorszych konfliktów wychodzą w zgodzie.

-Myślę, że jak ochłoniecie, to wszystko się ułoży.

Pogładziłam go po ramieniu, dodając mu otuchy.

-Szczerze wątpię. - powiedział bez wyrazu. - Nigdy nam się świetnie nie układało, a teraz jest gorzej niż kiedykolwiek.

Szturchnęłam go biodrem, a on mimowolnie zaśmiał się.

Przeszedł mi przez głowę bardzo głupi pomysł. Był tak beznadziejnie idiotyczny, że na samą myśl skrzywiłam się na twarzy.

Oczywiście, zaraz po tym wdrożyłam go w życie.

Powiedziałam, że idę do toalety, idąc tam z telefonem i zamykając się na klucz.

Chciałam zadzwonić do rodziców Shawna, aby przyszli do mnie na kolację. Pomyślałam, że tym sposobem nas wszystkich pogodzę. Co może pójść źle?

Wybrałam numer i usłyszałam pierwszy sygnał. Ku moim obawom, po drugim sygnale w słuchawce odezwał się damski głos.

-Słucham? - spytała zdziwiona.

-Witam. - odparłam i zawiesiłam się na moment. - Pewnie się pani zastanawia czemu dzwonię.

-Szczerze mówiąc, bardzo.

-A więc... - zaczęłam. - Chodzi o to, że... Chciałabym państwa zaprosić na kolację.

Zamknęłam oczy z całej siły, a serce waliło mi chyba milion razy na godzinę.

-Kolację? - usłyszałam pytanie.

-Tak, chodzi o to, że nie mogę już dłużej patrzeć, na to jak się kłócicie i może nie powinnam się wtrącać i pewnie państwo nie przyjadą, ale po prostu... - wyznałam na jednym tchu, mówiąc nie składanie i co mi ślina na język przyniesie.

Nie spodziewałam się tego, ale usłyszałam pytanie, o której godzinie, gdzie i kiedy. Oczy mi się zaświeciły i podałam jej wszystkie informacje.

-Będziemy.

Chociaż mama Mendesa rozłączyła się już dwie minuty temu, wciąż trzymałam telefon przy uchu i uśmiechałam się szeroko. Mam przeczucie, że wszystko się dziś uda.

Wróciłam jakby nigdy nic do kuchni, zabierając się do pomocy.

Kiedy wszystko było przygotowane, wystarczyło poczekać na gości. Shawn myślał, że pojawi się jedna osoba - mój tata. Akurat jak o nim pomyślałam, chłopak odezwał się:

-Powinienem już jechać po twojego tatę.

-To jedź. - uśmiechnęłam się. - Ja zostanę z Melisą i dokończę przygotowywanie kolacji.

Wiedziałam, że może do najprzyjemniejszych nie będzie należało jechanie prawie trzydziestu kilometrów z obcym dla niego mężczyzną w samochodzie, ale da sobie radę. Idealna okazja, aby się poznali.

Gdy tylko wyszedł, dostawiłam na stole dwa dodatkowe talerze.

-A dla kogo to? - spytała ciekawska Melisa.

-Zaprosiłam twoich rodziców, żeby twój brat mógł się z nimi pogodzić.

Popatrzyła na mnie zafascynowana, jakbym powiedziała coś niesamowitego. Chyba nawet ona wie, że to się nie uda.

-Nie patrz tak na mnie, tylko pomóż. - zaśmiałam się i podałam jej szklanki.

Postawiła je starannie na stole i usiadła na kanapę, oglądając bajki.

Gdy minęło trochę czasu, siedziałam jak na szpilkach, czekając na gości. Nie wiedziałam, kto zjawi się pierwszy. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.

Otworzyłam je czym prędzej i ulżyło mi, gdy tylko zobaczyłam, że to państwo Mendes.

-Witam. - podałam im ręce i zaprosiłam do środka.

Byli sceptycznie nastawieni, nie powiedzieli nic oprócz przywitania i rozglądali się na boki. Przywitali się z córką i rozmawiali z nią. Mała nie wydawała się zainteresowana, ale odpowiadała na wszystkie pytania.

-Shawn jeszcze nie ma, pojechał na lotnisko po mojego tatę. - usprawiedliwiłam.

-A po co w ogóle to przedstawienie? - spytał prosto z mostu jego ojciec.

Mama Shawna spojrzała na niego smutnym wzrokiem, jakby chciała mu powiedzieć, żeby przestał. Nie powiedziała jednak nic.

-Wie pan jak ostatnio jest między wami. - wyjaśniłam. - Przygotowaliśmy kolację, żebyście mogli porozmawiać.

-On w ogóle wie, że tu będziemy?

-Dowie się jak wróci. - uśmiechnęłam się niepewnie.

Skończyłam przygotowanie jedzenia i postawiłam talerz z makaronem i sosem na stole. Usłyszałam podjeżdżający na podjazd samochód i momentalnie zestresowałam się. Shawn pewnie już zauważył ich auto pod domem.

Otworzyłam drzwi, widząc Shawna już prawie przy drzwiach i mojego tatę, wyciągającego torbę z bagażnika. Szeroko uśmiechnęłam się na jego widok. Dopiero do mnie doszło, że za parę chwil go przytulę i porozmawiam.

Shawn pocałował mnie w usta i ledwo  odrywając się od mojej twarzy, spytał:

-Co tu robią moi starzy?

-Musiałam. - poprawiłam jego płaszcz. -Idź, ja zaraz przyjdę.

Pokręcił głową, wchodząc do środka.

-Moja piękna córeczka. - powiedział mój tata i rozłożył ręce, aby mnie przytulić.

Poczułam się bezpiecznie i po prostu dobrze. W tym momencie dopiero zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi go brakowało. Na co dzień nie myślałam o tym tak wiele, byłam zajęta innymi sprawami, które zajmowały mi umysł.

-Tęskniłam. - wyszeptałam.

-Ja też. - ścisnął mnie mocno.

Cudowne uczucie, ale przypomniałam  sobie o tym, co dzieję się w środku.

-Długa historia, ale w środku czeka Shawn, jego siostra i rodzice. - zaczęłam. - Musimy ich pogodzić, więc porozmawiamy jak będziemy sami okej?

Zaśmiał się i otworzył drzwi.

-Cudownie jest wrócić.

--------------------
wiem że szybko nowy rozdział XDDDDDDDD
Zmierzamy wielkimi krokami do końca tego opowiadania, mam parę pomysłów na coś nowego JUŻ REGULARNEGO:)












Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz