Oczywiście odpisałam wtedy "nie". Dzisiaj jest rozprawa, a my nie mieliśmy od tamtego czasu kontaktu.
Było mi trochę przykro, że nie pisał nic więcej, ani, że nie przyjechał do mnie. Myślałam, że będzie się starał o nas, ale potem przypomniałam sobie, że przecież nie ma żadnych 'nas'. Jestem ja i jest on z Lauren. Tak jest i nie będę się do ich życia wtrącać.Ubrałam się elegancko, ale tak, aby nie przesadzać. Wcześniej byliśmy umówieni, że Shawn po mnie przyjedzie, ale teraz wiedziałam, że kieruję się na autobus.
Jak zwykle nie pamiętałam gdzie rzuciłam klucze, więc trochę mi zajęło znalezienie ich. Po sukcesie, kiedy odnalazłam je w kuchni na półce z herbatą, w pośpiechu wyszłam z domu. Wyszłam na ganek na podjeździe zauważyłam auto Mendesa, a jego obok, palącego papierosa.
Zakluczyłam drzwi, gapiąc się na niego, a on jakby nigdy nic odparł:
-Zawsze trzeba na ciebie tyle czekać, już trzeciego palę.
-Co ty tu robisz? - spytałam. - Idę właśnie na autobus.
-Przecież miałem po ciebie przyjechać o dziewiątej. - spojrzał na zegarek. - Wyobraź sobie że jest piętnaście po.
-A Lauren?
-Lauren z Melisą przyjadą później bo rozprawa jest o trzynastej, nie pamiętasz?
Zmarszczyłam brwi.
- To dlaczego umawialiśmy się na dziewiątą?
-Bo ja miałem być tam wcześniej, a ty zgodziłaś się jechać ze mną.
Patrzył na mnie z tym głupim uśmieszkiem, a ja dopiero teraz sobie to przypomniałam. Faktycznie, wypadło mi to z głowy i myślałam, że rozprawa zaczyna się już za godzinę. To oznacza parę godzin siedzenia z nim, kiedy miałam z nim skończyć tą dziwną znajomość.
-Nie spodziewałam się, że przyjdziesz po... - spuściłam wzrok. - ostatnim spotkaniu.
Zmrużył oczy i pokiwał głową na boki, machając ręką.
-Dobra, wsiadaj. - dodał, rzucając niedopałek na trawę.
Mogłabym być obojętna i pójść na autobus, albo wrócić do domu i dojechać tam później. Oczywiście wsiadłam do tego głupiego samochodu z nie powstrzymanym uśmiechem, wywołanym tym idiotą.
Odpalił silnik i z radia rozbrzmiał piękny dźwięk pianina. Ściszył to trochę i wyjechał na drogę.
-Dawno nie grałem, nie mam teraz czasu. - powiedział. - brakuje mi tego.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Mieliśmy normalnie teraz rozmawiać, według niego chyba nic się nie wydarzyło. Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam, naprawdę czuję coś do niego, ale wiem, jaki on jest. Dla niego to kolejna przygoda, a dla mnie pierwsze poważne uczucie.
Zatrzymaliśmy się pod sądem, wyłączył silnik i radio wyłączyło się. Przez drogę za wiele nie mówiliśmy, a teraz cisza była jeszcze bardziej uderzająca.
-Co z tobą? - spytał i złapał mnie za kolano.
Jeden jego dotyk, a ja wariowałam. Wszystkie nasze wspólne chwilę, nasze wszystkie zbliżenia, w jednej sekundzie miałam to znów przed oczami.
-Co ma być ze mną? - odprychnęłam.
-Jesteś zła - zaśmiał się. - a wiesz jak zawsze a tobie ceniłem, że nie zachowujesz się jak typowa dziewczyna.
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie jestem zła. Chyba, że mam powód?
-Nie wydaję mi się. - odparł.
-No właśnie. - powiedziałam i wysiadłam z auta.
Poszłam do środka, ewidentnie zła, chociaż sama nie wiem czemu.
Byłam zła, ale nawet nie na niego. Nie na siebie, i nie na Lauren. Po prostu, na wszystko.
Wyszłam do środka, i pierwsze co zobaczyłam, to mama Mendesa. Stała koło okna, wycierając łzy chusteczką.
-Dzień dobry. - ostrożnie powiedziałam. - Co się stało?
Wytarła nos, nie patrząc na mnie, tylko w podłogę.
-Gdzie jest mój syn? - spytała zmarnowana.
Odwróciłam się, ale go nie było.
-Pewnie jeszcze na zewnątrz. Mogę go zawołać.
Kiwnęła głową, siadając na krześle.
Wyszłam na zewnątrz, widząc jak pali papierosa.
-Shawn, twoja mama jest cała rozstrzęsiona i chce z tobą rozmawiać. - oznajmiłam.
-Nie mam ochoty z nimi gadać. - parsknął śmiechem. - zobaczymy się za dwie godziny na sali.
-Ale to była tylko twoja mama. - odparłam. - Wydaję mi się, że jest sama, bez ojca.
Zapatrzył się przed siebie, rozważając co ma zrobić.
-Jak myślisz, co chce?
-Nie wiem, ale lepiej, żebyś się dowiedział.
Dokończył papierosa i odetchnął.
-Chodź ze mną. - oznajmił.
Weszliśmy do środka. Jego mama usłyszała nas i odwróciła się. Szybko zerwała się z krzesła i podeszła do nas. Była w histerii, opierała ręce o jego klatkę piersiową.
-Shawn, ja naprawdę nie chcę się z tobą kłócić. Byłam taka głupia, kocham ciebie i twoją siostrę, jesteśmy rodziną, a kłócimy się w sądzie. - szlochała, trochę za głośno jak na takie miejsce. - Tylko ojciec...
-Co ojciec? - zapytał. - Pewnie z przyjemnością tu przyjdzie i będzie próbował udowodnić swoje racje, jak całe życie!
Ludzie zaczęli się na nas patrzeć, a ja niezręcznie obok stałam i próbowałam załagodzić sytuację.
-Nie chcę się wtrącać, ale może rozwiążcie to w jakimś ustronnym miejscu. - powiedziałam cicho.
-Masz rację. - ściszył głos i rozejrzał się.
Stwierdził, że pójdą porozmawiać do auta, a ja zaproponowałam, że zostanę tu.
Miałam nadzieję, że wrócą pogodzeni, odwołamy to wszystko, a ich rodzina nareszcie się pogodzi. Wszystko dobrze skończyłoby się i u nich, i u mnie. Idealny happy end.
Zaczęło się to trochę dłużyć, więc byłam już jak najlepszej myśli. Patrzyłam na wielkie szklane drzwi, wiedząc, że zaraz wejdą tu pogodzeni i wszystko będzie dobrze.
Kiedy minęło dwadzieścia minut, a ja zaczęłam się już strasznie nudzić, chociaż zaraz pożałowałam, że tak pomyślałam.
Mendes pewnym krokiem wszedł do środka, a ja po jego twarzy już widziałam, że jest zdenerwowany.
-Moja matka to największa kretynka jaką znam. - odparł i chociaż chciał krzyczeć, mówił cicho, bo szanował innych ludzi w tym miejscu.
-Nie udało wam się dogadać? - spytałam.
-Oczywiście, że nie. Ojciec ją przysłał, bo myślał, że zagra mi na emocjach. Rozprawa się odbywa i my ją wygramy.
Zamiast pomyśleć o tym co mówił, skupiłam uwagę na tym, że powiedział "my", a nie "ja". Jestem taka głupia.
Usiedliśmy i trwaliśmy w ciszy. Nie wiedziałam, jak go pocieszyć, ale nie musiałam tego robić. On zna swoje możliwości i wie, że jest w stanie wygrać z nimi i jeszcze im pokazać, ile jest wart.
![](https://img.wattpad.com/cover/127746591-288-k776430.jpg)
CZYTASZ
Therapy | shawn mendes fanfiction ff
FanfictionObaj ukrywają wrażliwość pod warstwą sarkazmu, ironii i ciętego języka. Każde z nich ma problemy oraz zmartwienia, lecz nie obarczają nimi innych. Shawn pomimo młodego wieku jest sławnym pianistą, ale wszyscy podchodzą do niego z dystansem, ze wzglę...