37

2.1K 168 42
                                    

-Chcesz mi coś powiedzieć? - prawie wrzasnęła Lauren.

-Cicho - skrzywił się Shawn. - chodź.

Odszedł z nią na bok, a ja wróciłam do sali. Pokazałam, że już wszystko w porządku, i że możemy kontynuować.

Piętnaście minut przerwy właśnie dobiegło końca, więc Shawn i Lauren nie mieli wiele czasu na tę rozmowę. Wrócili do środka, a po twarzy Shawna widziałam, że opanował sytuację. A przynajmniej tak mu się wydawało.

Lauren podeszła do mównicy. Sędzia  powiedział, że zaczynamy wszystko od nowa, i że ma nadzieję, że nic nam już nie przerwie.

-A więc, niech pani zacznie od początku.

-Shawn to od zawsze był bardzo odpowiedzialny i kochający brat. W najtrudniejszych chwilach opiekował się siostrą, kiedy ich rodzice byli zajęci pracą. Był w stanie poświęcić wiele, musiał nawet zaniedbać klasę maturalną, aby zająć się swoją najważniejszą, młodszą siostrą.

Mówiła pięknie, brzmiało to, jakby recytowała wiersz. Ja otworzyłam szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Mendes dyskretnie obrócił się w moją stronę i zaśmiał się, widząc moją minę. Nie dziwię mu się, sama chciałabym zobaczyć się teraz w lustrze.

Co on musiał jej obiecać, że ona z pełnym uśmiechem i perfekcyjną grą aktorską mówi o nim w samych superlatywach.

Dziesięć minut po tym, wysoki sąd wywołał mnie. Stresowałam się lekko, bo to oczywiście pierwsza taka sytuacja w moim życiu.

-Jakie relacje łączą panią z panem Shawnem Mendesem?

-Jesteśmy przyjaciółmi. - odparłam.

-Zna pani małoletnią Melisę Mendes?

-Tak, wiele razy się nią opiekowałam wspólnie z Shawnem.

-I co może pani powiedzieć na temat jego zachowania w stosunku do siostry? Pani zdaniem nadaje się on na prawnego opiekuna dla niej?

-Tak. - oznajmiłam i pomyślałam o tych wszystkich chwilach spędzonych z Melisą. - Rzadko spotyka się tak troskliwego człowieka. Byłby w stanie oddać swoje życie za nią bez żadnego zawahania. Melisa kocha swojego brata, on poświęca jej o wiele więcej czasu i uwagi niż rodzice. Sama zauważyłam, że mała jest bardzo otwarta na obcych, przede wszystkim dlatego, że rodzice poświęcają jej mało czasu.

-To chyba jakieś żarty! - krzyknął ojciec Mendesa.

-Proszę o spokój. - ze stoickim spokojem powiedział sędzia. - Nie udzieliłem panu głosu.

-Ale wysoki sądzie to są jakieś brednie! - wstał na polecenie swojego obrońcy. - Ona kłamie!

-Nie pan jest od oceniania, czy świadek mówi prawdę. - zwrócił się do mnie. - Niech pani kontynuuje.

Spojrzałam w stronę chłopaka. Patrzył na mnie takim ciepłym wzrokiem. Nie mówiłam tego wszystkiego, aby wszystko poszło jak najlepiej. Mówiłam to, bo to była prawda. Ludzie postrzegają go jakby był złym człowiekiem, a gdy się go lepiej pozna, można zauważyć w nim prawdziwe piękno.

-Shawn to nie jest żaden najlepszy kandydat na opiekuna prawnego. - mówiłam wciąż patrząc mu w oczy. - To po prostu najlepszy starszy brat, jakiego każdy chciałby mieć. Melisa przy jego boku wyrosłaby na dobrze wychowaną, utalentowaną i mądrą dziewczynę.

-A przy naszym to nie? - znów uniósł się jego ojciec. - Ja nie mogę tego słuchać!

-Jeśli jeszcze raz odezwie się pan w nieodpowiednim momencie, będę zmuszony ukarać pana karą grzywny. - oznajmił. - Będzie miał pan swój czas na złożenie zeznań.

Jego obrońca kazał mu usiąść i być cicho. Nie pocieszony zrobił to, a Shawn zasłaniał ręką usta, żeby nie było widać, jak kpi z ojca.

Usłyszałam jeszcze kilka pytań, po czym mogłam usiąść na miejscu.

Shawn odprowadził mnie wzrokiem na miejsce, a ja bardzo chciałabym, aby to się już skończyło. Byłam tak bardzo ciekawa, jak przekonał Lauren, aby nic złego na niego nie mówiła.

Głos zajął ojciec Mendesa. Trwało to całkiem długo i nie było to ciekawe. Cały czas mówił tylko, że dużo pracuje, ale kocha swoje dzieci, bla bla bla.

-Zresztą, Shawn beze mnie byłby nikim - odparł. - Dzięki mnie zrobił karierę, zarabia pieniądze, odnosił sukces.

-Dzięki tobie?

Shawn był opanowany, łatwo nie daje się sprowokować. Wiedział, że jesteśmy w sądzie, i że nie można się tak zachowywał. Jeśli jednak to zrobił, to naprawdę musiało go to rozzłościć.

-Co ty dla mnie zrobiłeś? - wykrzyczał. - Jedyne co od ciebie kiedykolwiek dostałem to mnóstwo pieniędzy, które gówno mi dały!

Sąd oczywiście zaczął go upominać, a Petterson uspokajać.  Widziałam wyraz jego twarzy, był naprawdę wściekły.

Jego ojciec kontynuował, a po nim do mównicy podeszła matka.

Trwało to już drugą godzinę, ale sędzia właśnie zarządził jej koniec. Ogłosił datę kolejnej rozprawy.

Normalnie oczekiwanie na nią trwałoby dłużej, ale, że sąd dostał od nich dużo pieniędzy, odbędzie się ona w przyszłym tygodniu.

Myślałam, że Lauren będzie chciała coś ode mnie, ale szybko wyszła i udała się w kierunku wyjścia.

Wychodząc, ojciec Mendesa chciał z nim rozmawiać, ale on złapał mnie pod ramię i wyszliśmy z budynku. Przed samochodem, Shawn zapalił papierosa.

-Co zrobiłeś z Lauren?

Mimowolnie zaśmiał się, pocierając kciukiem brew.

-Lauren od dziecka maluje i interesuje się sztuką. Obiecałem, że wspomnę o niej Robertowi Vestowi.

Nie miałam pojęcia kto to jest, ale moja mina chyba na to wskazywała, bo od razu dodał:

-To taki bardzo sławny malarz, ma na całym świecie kilkanaście galerii sztuki, a swoich pieniędzy nie potrafi nawet sam przeliczyć.

-I ty go znasz? - zdziwiłam się.

-To kolega mojego ojca, jak byłem mały co weekend jadaliśmy kolację w jego rezydencji. - tłumaczył. - Zadzwonię do niego i coś wymyślę.

-I tak po prostu Lauren się na to zgodziła?

-No widzisz, tak mówiła, że mnie kocha, - odparł. - a to okazało się ważniejsze. Zresztą, i bardzo dobrze. Koniec z nią, już nie muszę się z nią męczyć.

W głębi duszy cieszyłam się jak mała dziewczynka. Nie pokazałam tego po sobie, udałam obojętność.

Wsiedliśmy do auta, a ja ciekawa byłam, co teraz z nami będzie. On jest już wolny, w sądzie idzie wszystko całkiem dobrze. Jeśli chciałby związać się ze mną, to podjąłby jakieś kroki w tym kierunku.

-Kiedy wraca twój tata? - spytał, odpalając silnik.

W tym momencie ogarnęła mnie radość, bo przypomniało mi się, że przecież dziś wieczorem.

-Dziś. - uśmiechnęłam się. - Zupełnie o tym zapomniałam.

-Tyle czasu ci zajmuje moimi sprawami, nie powinno tak być. - złapał mnie za rękę. - Jedziemy po Melisę, przygotowywujemy kolację, a potem po niego wspólnie pojedziemy. Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić.

Miło mi się zrobiło, kiedy to usłyszałam. Uśmiechnęłam się zadziornie

-Świetnie, ale nie przygotowywujemy kolacji - złapałam go za rękę. - tylko zrobimy coś o wiele ciekawszego.

Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz