18

2.6K 156 8
                                    

Oczy mu się zaświeciły i usiadł wyprostowany na kanapie. Patrzył na mnie zafascynowany moim durnym pomysłem. W sumie od razu jak to powiedziałam, zaczęłam tego żałować.

-W sensie, jak chcesz to zrobić? - spytał z nadzieją w głosie. - Na jakiej podstawie?

-Ty jesteś już pełnoletni i masz świetny kontakt i więź z siostrą. Oni głównie myślą o pracy i zaniedbują was. Myślę że jakbyś znalazł dobrego adwokata...

Wstał i wręcz podskoczył z radości. Klasnął w dłonie i wyciągnął je do mnie. Podałam mu ręce i podniósł mnie z kanapy i mocno objął. Odwzajemniłam uścisk, czując jego intensywne perfumy.

-Nie chcę odbierać im Melisy całkowicie... - szepnął mi do ucha, trwając w uścisku.

-Najlepsze co może się wydarzyć to ograniczenie im praw rodzicielskich i przekazanie im tobie. Wciąż będą pełnoprawnymi opiekunami, ale ty również nim będziesz.

Odsunął się lekko i spojrzał na mnie.

-Skąd tyle o tym wiesz? - spytał z uśmieszkiem.

-Czytałam.

-I nie mogłaś powiedzieć mi wcześniej o tym pomyśle! - oburzył się, ale wciąż się uśmiechał.

-Wciąż nie jestem przekonana czy to dobry pomysł, więc tyle zwlekałam, ale zauważyłam jak się męczysz i w końcu ci powiedziałam. - rozłożyłam ręce. - Nie wiem czy to był dobry pomysł.

-Był. - ucieszył się znowu. - Uwierz mi, był.

Patrzył mi w oczy o chwilę za długo. Staliśmy bez ruchu po prostu patrząc na siebie. Nie czułam się niezręcznie czy nieswojo, powiedziałabym, że nawet dobrze.

Kiedy wydawało mi się, że zaczął zbliżać swoją twarz do mojej w celu pocałunku, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

-Kurwa. - syknął. - To Lauren.

-Okej, ja już pójdę.

-Przypomniało mi się, że muszę z nią zerwać. - powiedział tak bezemocjonalnie, jakby mówił, że musi wynieść śmieci. - Czas to zrobić.

Podszedł do drzwi i chciał je otworzyć. Odciągnęłam go i ściszyłam głos.

-Nie możesz teraz tego zrobić! - starałam się szeptać, aby nas nie słyszała. - Ona będzie idealnym świadkiem tego, jak bardzo związany z Melisą jesteś. Sam mówiłeś, że zniszczy ci życie jak z nią zerwiesz. Musisz się pomęczyć i udawać, że jest super w porządku.

Spojrzał na mnie jakbym powiedziała największą mądrość na świecie.

-Jesteś genialna. - szepnął i pocałował mnie w czoło.

Otworzył drzwi, przed którymi stała jego dziewczyna. Była wyraźnie zirytowana, widząc mnie.

-Pani może już iść. - zwróciła się do mnie.

-Tak się składa, że właśnie wychodziłam. - uśmiechnęłam się sztucznie i pożegnałam się z Shawnem.

Lauren weszła do środka a ja odwróciłam się jeszcze zanim wyszłam przez furtkę.

Złożył ręce jak do modlitwy i bezgłośnie ułożył usta jakby mówił "pomocy". Zaśmiałam się i pokazałam, że trzymam za niego kciuki.

*

Wróciłam do domu i zaczęłam czytać w Internecie o podobnych sprawach jak ta Mendesa. Niestety, nie będzie to łatwe zadanie, aby wygrać tą sprawę. Czytałam forum, na którym ludzie dzielili się swoimi doświadczeniami, gdy sami uczestniczyli w różnych rozprawach sądowych o podobnej tematyce. Większość z nich przegrała i nie otrzymała praw do opieki. Trochę mnie to wystraszyło, ale na pewno nie zraziło, aby pomóc Shawnowi. Zaczęło mi na nim dziwnie zależeć, jak na dobrym przyjacielu. Co więcej - mam wrażenie, jakbyśmy znali się całe życie, a minęły zaledwie dwa miesiące.

Dziś znów próbował mnie pocałować, lecz przeszkodziła nam w tym Lauren. Nie wiem co jest ze mną, ale chciałbym by znów to zrobił. Wiem, że ma on dziewczynę, ale jest to tylko formalność. Nie kocha jej już od dawna i w sumie współczuję mu męczyć się w tym związku, ale sam wie, że robi to dla dobra Melisy.

Mój tata wrócił do domu, więc wyłączyłam przeglądarkę, żeby nie widział co robię. Wolałam mu tego nie mówić. Nie chcę, aby miał dodatkowe zmartwienia.

-Cześć córeczko. - przywitał się przyjaźnie.

Uśmiechnęłam się i spytałam jak minął mu dzień. Zaczęliśmy rozmawiać jak zwykle, ale nie powiedziałam o problemach Shawna. Kiedy spytał co u niego, odparłam, że wszystko w porządku i zmieniłam temat.

Poszedł do kuchni i usłyszałam jak dzwoni do niego telefon. Odebrał i nie mam w zwyczaju podsłuchiwania, ale coś przykuło moją uwagę.

-Jak to? - był przejęty. - Dzieje się coś złego?

Potakiwał i mruczał coś pod nosem cały czas.

-Dobrze, postaram się przyjechać jak najszybciej.

Ściszył głos, ale ja i tak wszystko słyszałam.

-Czy jest wymagana operacja? - spytał prawie szeptem.

Rozłączył się chwilę potem i przyszedł do salonu, w którym siedziałam. Udawałam, że jestem czymś zajęta.

-Kurczę, dzwonili z pracy, muszę wracać.

Widać było po nim, że jest zdezorientowany i wiem, że kłamał. Udawałam, że wszystko jest okej, ale zaczęłam się martwić. Ewidentnie chodziło o coś związanego z jego chorobą. Szkoda, że nie powiedział mi o co chodzi, tylko skłamał, że potrzebują go w pracy. Nie podobało mi się to, ale pewnie nie chciał mnie martwić, zresztą ja też nie mówię mu wszystkiego. Nie wiem kiedy pojawił się między nami ten dystans, mówiliśmy sobie wszystko, a teraz wiele przed sobą zatajamy. Może, gdy ja powiem mu o tym co planujemy z Mendesem, on wyjaśni mi o co chodzi i czy jego choroba się pogarsza. Myślałam teraz tylko o ojcu i Shawnie i mowy nie ma o nauce czy skupieniu na pracach domowych. To się źle skończy.

---------------

Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz