24

2.4K 153 13
                                    

Lekarz wyjął klucz z kieszeni i otworzył drzwi. Szepnęłam, że zaczekam na zewnątrz, bo w zasadzie nie powinnam tam być. Skinął głową i wszedł do środka. Czekałam przed gabinetem i każda minuta trwała jak godzina. Nerwowo chodziłam od jednej strony holu do drugiej, czekając aż wyjdą.

Po niespełna kilku minutach wyszli ze środka w milczeniu. Mężczyzna ponownie zakluczył drzwi i dodał:

-Powinien pan poświęcić jej teraz dużo uwagi i czasu. - niezauważalnie spojrzał na mnie, po czym na podłogę. - Pańska dziewczyna na pewno by tego chciała.

Czuć było, że pije on do mnie i do sytuacji z przed parunastu minut. Widział, jak się całujemy i pewnie już dawno w myślach nas ocenił. Oczywiście, ani ja, ani Shawn nie przejmowaliśmy się tym, bo nie znał on naszej historii i sytuacji. Zresztą, nic mu do tego nie było.

-Sugeruje pan coś? - Mendes spytał z dozą widocznej irytacji.

-Oczywiście, że nie. - odpowiedział my tym samym.

-Świetnie.

Odeszliśmy na bok i patrzyłam na niego, czekając aż się odezwie. Oczywiście, musiałam poczekać, bo jak to Mendes, musi przetrzymać mnie w niepewności.

-Jest po operacji, jej stan jest ciężki, kolejna doba zadecyduje czy przeżyje.

Znów poruszyło mnie jak bardzo bezemocjonalnie to powiedział. Aż dziwny dreszcz przeszedł mi po plecach.

Westchnęłam tylko głęboko i spojrzałam mu w oczy. Liczyłam, że może uda mi się z nich coś wyczytać, ale bezskutecznie. Shawn wciąż był dla mnie tajemniczą zagadką, którą chciałabym rozwiązać.

-Co teraz robimy? - spytałam.

Zastanowił się przez chwilę i lekko uśmiechnął. Już wiedziałam, że wpadł na jakiś pomysł. Nie trzeba być wyjątkowo mądrym, że wiedzieć, że ten pomysł jest pewnie głupi. Spytałam, co takiego wymyślił.

Zaśmiał się i zaczął iść w stronę wyjścia. Nie czekając długo, dołączyłam do niego.

-Możesz mi łaskawie zdradzić, gdzie idziemy?

-Niespodzianka. - odparł.

Przewróciłam oczami zirytowana i szłam obok niego. Nie trwało to długo, bo zatrzymał się pod jakimś małym sklepikiem. Szybko spostrzegłam, że jest to zwyczajny monopolowy. Nie wiem sama czy poznałam po wielkim napisie czy po trzech starszych panach, siedzących na ławeczce przed nim i pijących trunek.

Spojrzałam na niego tylko pytającym wzrokiem. Cały czas miał na ustach ten zadziorny uśmieszek, który sprawiał, że sama nie mogłam się nie uśmiechnąć. Zdawał sobie z tego sprawę, więc robił tak non stop.

Wszedł do środka i szybko z niego wyszedł. Trzymał w ręce plastikowe kubeczki sztuk dwadzieścia, karton soku i wódkę.

-Musimy się napić. - stwierdził. - Na rozładowanie emocji.

Nie miałam po co protestować, bo nic by to nie dało. Shawn może udawać, że wypadek Lauren go zupełnie nie rusza, ale na pewno tak nie jest. Nawet jeśli jej nie kocha, spędził z nią jakiś czas, jakby nie patrzeć - w związku. Odreagowanie stresu będzie najlepszym rozwiązaniem.

-Idziemy do ciebie?

-Nie - odparł krótko.

Zaprowadził mnie do parku, który był obok. Znalazł jakieś miejsce w cieniu pod drzewem.

-Picie w miejscu publicznym. - stwierdziłam.

-Zawsze chciałem to zrobić. - zaśmiał się.

-W sensie?

-W sensie - przedrzeźnił mnie. - Jak byłem młodszy zawsze wszyscy znajomi to robili. Pili gdzieś po krzakach, trzeźwieli i szli do domu, tak, żeby rodzice niczego nie podejrzewali. Nie dość, że nie obracałem się w ich towarzystwie, to większość czasu spędzałem na próbach. Wtedy nimi gardziłem, ale teraz trochę mi smutno, że mnie to ominęło.

Kiedy to powiedział, zdałam sobie sprawę, że ja też tego nigdy nie robiłam. Nie miałam ochoty, a kiedy znajomi zapraszali mnie na takie spotkania, odmawiałam, znajdując jakąś wymówke.

-To jest nas dwóch. - powiedziałam.

Rozlał napój do dwóch kubków i przybiliśmy je ze sobą. Skrzywiłam się, z trudem przełykając gorzką mieszankę.

Shawn zaśmiał się, ale również zauważyłam grymas na jego twarzy.

Zrobiło mi się cieplej w przełyku. Oparłam się plecami o drzewo, widząc jak Mendes napełnia kubki ponownie.

-Chcesz mnie upić?

-Tak. - odparł bez zastanowienia.

Wzruszyłam ramionami i wypiłam, to co mi podał.

Minęło trochę czasu, a byliśmy już bardzo weseli i rozgadani. Wręcz przekrzykiwaliśmy się w swoich wypowiedziach, które większego sensu nie tworzyły.

-Pytanie ode mnie. - zaczęłam. - Co tak naprawdę czujesz do Lauren?

Zmrużył oczy i wyglądał jakby przeprowadzał męczący proces myślowy.

-Naprawdę nic. - odparł. - Ja chyba ani przez chwilę jej nie kochałem. Podobała mi się fizycznie, ale jest głupia i pusta. Kurwa, a co jak ona umrze?

-Musimy się z tym liczyć, ale jest nadzieja, że przeżyje i pomoże w odzyskaniu Melisy.

-Nie, ja muszę z nią zerwać. - wyznał i zaczął wstawać.

Również wstałam i zatrzymałam go. Złapałam go za przed ramię i spojrzałam mu w oczy.

-Po pierwsze jesteś pijany, po drugie Melisa, po trzecie nie możesz tego zrobić, kiedy ona jest w takim stanie.

Pokiwał głową, uderzając się w czoło.

-Jezu, masz rację. - przytulił mnie. - Dobrze, że jesteś taka mądra.

Odwzajemniłam uścisk, który dłużył się.

-Tęsknię za Melisą. - wyszeptał.

-Wiem, musisz być cierpliwy. - pogłaskałam go po głowie, mocniej przytulając.

Podniósł głowę, opierając jego czoło o moje. Nasze twarze były bardzo blisko, czułam między nami tą bliskość.

Pocałował mnie czule, oplątając ręce wokół mojej talii. Nie wiem co to było, ale pierwszy raz całując się z nim, poczułam coś, jakby, innego. Rozłączył nasze usta i spojrzał mi w oczy. Zrobił to tak przeszywająco, że nie mogłam oderwać wzroku.

-Chcesz dalej tu siedzieć - zaczął. - czy idziemy do mnie?


Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz