29

2.4K 162 18
                                    

Gdy rano wstałam, czułam się jakbym przeniosła się w czasie o dobre dziesięć lat. Spałam w jednym łóżku z Shawnem w sypialni mojego taty, a Melisa w moim pokoju. Po cichu wstałam, aby ich nie obudzić, bo było bardzo wcześnie. Jak zwykle przygotowałam się jak każdego ranka i poszłam do szkoły.

Umówiłam się z nauczycielami na napisanie sprawdzianów, które muszę nadrobić, z powodu mojej nieobecności. Dzień minął mi całkiem szybko, porozmawiałam z Meg i Sue, które zaczęły martwić się, że opuszczam szkołę. Obiecałam im, że już nie będę tego robić i biorę się w garść.

Wróciłam do domu, lecz nikogo nie zastałam. Zadzwoniłam do Shawna, myśląc, że może są w swoim domu.

-Tak słucham, w czym mogę pomóc? - odebrał wyjątkowo radośnie.

-Dzień dobry, chciałam spytać gdzie mogłabym pana zostać, gdyż nie ma pana w domu? - zagrałam.

-Zapraszam panią w miejsce, gdzie się wszystko zaczęło.

Ogarnęła mnie nostalgia, przez to jedno zdanie wypowiedziane przez niego. Uśmiechnęłam się, chociaż on tego nie widział. Odparłam, że zaraz będę.

Dopiero co weszłam do domu, a ponownie z niego wychodziłam.

Poczułam dziwne uczucie, gdy stanęłam ponownie pod tym wielkim, szklanym budynkiem. Nie czułam już tego co na początku, czyli niechęci i irytacji. Teraz czułam, że idę tam, do przyjaciela, ważnej dla mnie osoby. Chyba jednak zbyt ważnej, bo uczucie jest nieodwzajemnione, nie w ten sposób co moje.

Weszłam do środka, a w recepcji nie było tej kobiety co wtedy. Właściwie nikogo tam nie było, więc zwyczajnie udałam się do windy. Stanęłam przed tymi drzwiami, słysząc odgłos pięknej muzyki, wydobywanej zza nich. Otworzyłam je delikatnie, żeby nie narobić hałasu. Melisa siedziała jak zaczarowana w pierwszym rzędzie i obserwowała brata. On jak zwykle perfekcyjne skupienie, zamknięte oczy, tylko on i instrument. Równie w ciszy zamknęłam drzwi i podeszłam bliżej. Stanęłam z przodu i obserwowałam występ. Melisa zauważyła mnie, ale zanim zdążyłam pokazać jej, żeby nie była głośno, wykrzyczała moje imię i podbiegła do mnie, przytulając mnie mocno. Shawn jakby wyrwany z amoku, przestał grać i spojrzał na nas.

-O, mamusia przyszła. - powiedział zadziornie, wstając.

-Mamusia. - zaśmiałam się i przedrzeźniłam go. - Czyżby jakiś fetysz?

-A chcesz się przekonać? - szepnął mi do ucha, po czym mnie pocałował.

Zachowywanie się jak para, nie będąc parą. Widać, że wymyślił to chłopak, bo jest to najmniej logiczna rzecz na świecie.

-Pogram jeszcze chwilę, dawno tego nie robiłem. - odparł.

-Jasne. - wyciągnęłam rękę do Melisy. - To my może pójdziemy na lody?

Dziewczynka podskoczyła z radości i chwyciła mnie mocno.

-A kiedy my pójdziemy na lody? - Shawn ledwo powstrzymał śmiech, po powiedzeniu kolejnej zboczonej rzeczy.

Uderzyłam go w ramię, zanosząc się śmiechem.

-To możesz iść z nami! - wesoło zawiadomiła siostra.

Zaśmiał się ponownie i puścił do mnie oczko.

-Idźcie same, ja jeszcze pogram.

Pokręciłam głową, a głupi uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Melisa pobiegła do drzwi, a ja ruszyłam za nią.

-Fajnie, że mieszkamy razem. - oznajmiła dziewczynka, jedząc lody czekoladowe.

-To prawda. - odpowiedziałam. - A nie tęsknisz za rodzicami?

Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz