6

3K 195 35
                                    

Mijają kolejne dni, kolejne próby i kolejne dni w szkole. Coraz bliżej apelu i coraz bliżej połowinek, na których pójście zostałam brutalnie zmuszona. Megan nie dawała mi spokoju, wreszcie obiecałam, że pójdę. Susan też udało się jakimś cudem przekonać rodziców, powiedziała, że cała szkoła idzie i zmyśliła bajeczkę o tym, że nauczyciele bardzo nalegali, aby każdy był na nich obecny. Nie wnikam w to, ważne, że jej się udało.

Wchodzę na teren szkoły i kieruję się do wejścia głównego. Usłyszałam za sobą przyspieszony krok, więc dyskretnie obejrzałam się za siebie.

Kurwa jego mać - pomyślałam.

-Kiedy wreszcie dasz mi spokój? - spytałam. - Do tej pory byłam miła, już nie będę.

Michael dołączył do mnie i szedł obok. Z wyraźnie zirytowaną miną patrzyłam przed siebie i liczyłam ile jeszcze kroków, zanim wejdę do szkoły i gdzieś go zgubię.

-Byłaś miła? - dziwnie się zaśmiał. - Nie chciałbym poznać cię od tej gorszej strony...

-I nie poznasz, jak się ode mnie odpieprzysz.

Głośno wypuścił powietrze z ust i podszedł do drzwi, aby je otworzyć. Przepuścił mnie pierwszą, a ja szybko poszłam do mojej szafki, odłożyłam parę rzeczy i poszłam pod klasę. Nie widziałam go już po drodze, więc ucieszona usiadłam na ławce obok
Williama, który jak zwykle przepisywał pracę domową, na którą nie miał czasu w domu.

-Nie zdasz matury. - stuknęłam go w ramię.

-Nie obchodzi mnie to. - zrobił to samo, co ja jemu, ale o wiele lżej.

Zauważyłam Sue na końcu korytarza. Stała z Cameronem i robiła coś na telefonie. Podeszłam do niej i odciągnęłam na bok, żeby chłopak nie słyszał co chcę jej powiedzieć.

Obiecałam, że opowiem jej o tym, o czym na ostatniej próbie rozmawiałam z Shawnem. Oczywiście nie chcę tego rozpowiadać po całej szkole, miało to pozostać między nami, ale to moja przyjaciółka, więc to się jakby nie liczy. Megan już to wszystko wie, bo rozmawiałam z nią przez telefon wczoraj wieczorem. Jak zwykle jej niecierpliwość wygrała, więc musiałam opowiadać to samo dwa razy.

Powiedziałam Sue co Mendes mi wyznał i jak bardzo zdziwiło mnie to. Sama nie mogła uwierzyć i myślała, że ją w coś wkręcam, ale kiedy zapewniłam ją, że mówię prawdę, była nieźle zdziwiona. Przerwał nam dzwonek, ale w sumie wszystko co miałam jej do powiedzenia, już zdążyłam powiedzieć, więc szybkim krokiem udałam się na lekcję.

Po kilku godzinach lekcyjnych, idę do pani Dawson, aby spytać, czy nie pomóc jej jeszcze w czymś na apel. W końcu zostało tylko kilka dni, a ja potrzebuje tego głupiego stypendium. Mam już tego dosyć, ale wiem, że przemęcze się jeszcze 6 dni i będę miała upragniony spokój. Wchodzę po schodach i widzę schodzącego z góry Mendesa. Ignoruje go, tak jak on mnie. Żadne z nas nie ma potrzeby ani ochoty rozmawiać w szkole, więc zwyczajnie tego nie robimy.

-Dzień dobry - powiedziałam i stanęłam w otwartych drzwiach od pokoju nauczycielskiego, w których zauważyłam nauczycielkę.

Widząc mnie, machnęła ręką i podeszła do mnie.

-Witaj Olivia, co cię sprowadza? - założyła okulary na nos. - pewnie przychodzisz od Shawna?

Zmrużyłam oczy, próbując dowiedzieć, się czegoś więcej. Kiedy nic nie mówiła, spytałam:

-Czemu, rozmawiała pani z nim?

Uśmiechnęła się bardzo życzliwie, i potrzasnęła głową.

-Ah, nieważne. Więc co cię sprowadza?

-Chciałam zapytać, czy mogę pani w czymś jeszcze pomóc, z przygotowaniami.

-Nie nie, spokojnie. Już i tak dużo robisz, więc dziękuję.

Zadałam sobie pytanie, czy ja dużo robię. Wydaję mi się, że nie, ale jeśli ona tak mówi, to zgadzam sie w stu procentach. Szybko pożegnałam się i poszłam na lekcję. Tylko zdziwiła  mnie jedna rzecz. Mianowicie, wyraźnie pani Dawson rozmawiała z Mendesem i nie chcę powiedzieć mi o czym. Czy powinnam się przejmować? Ani trochę. Czy to robię? Owszem.

*

Wchodzę do tego szklanego budynku, niedługo będę się w nim czuła jak we własnym domu, chociaż z muzyką nie mam nic wspólnego. Wchodzę do sali i widzę chłopaka, który stoi do mnie tyłem i trzyma telefon przy uchu. Akurat skończył rozmowę i zauważył, jak wchodzę.

-Nie uwierzysz, co właśnie zrobili moi rodzice. - czekał, aż zacznę zgadywać.

-Hmmm - udałam zastanowienie. - zabrali wszystkie pieniądze i uciekli na drugi koniec świata.

-Pół tej historii jest bardzo przybliżona do rzeczywistości. - kiwnął palcem.

-W jakim sensie?

-Właśnie dzwonił mój ojciec i oznajmił, że mają coś bardzo ważnego do załatwienia.

-To chyba nic dziwnego...

-W jebanej Japonii, to już chyba trochę dziwne, nie uważasz?

Zacisnęłam zęby, wykrzywiając usta.

-Dobra, to jest trochę dziwne.

-Nie mieli nawet czasu powiedzieć mi o tym wcześniej, jego sekretarka wiezie teraz tu moją siostrę, a oni mają lot za pół godziny. - mówił z pogardą.

-Chujowo. - podsumowałam.

Lekko się zaśmiał, więc chyba się z tym zgodził. Zaczął grać, kiedy drzwi otworzyły się. Przez środek wbiegła do pomieszczenia mała dziewczynka, wyglądającą na około pięć czy sześć lat. Miała ciemne włosy jak jej brat, ale błękitne oczy. Za nią stała kobieta, której Mendes dał znać, że może już iść i podziękował jej. Praca sekretarki nie polega na wożeniu dzieci szefa gdziekolwiek, ale wątpię żeby narzekała, bo zapewne dostała za to duże wynagrodzenie. Wyszła, a dziewczynka podbiegła do chłopaka, który wziął ją na ręce i podrzucił w powietrze, po czym mocno przytulił.

-To jest Melisa, a to jest Olivia Moore. - powiedział.

-Hej Melisa, jak tam u ciebie?

-Fajnie! - bawiła się włosami brata.

-Muszę jeszcze trochę pograć, dobrze?  - pogładził ją po policzku. - Usiądziesz z Olivią?

Pokiwała głową i jak odstawił ją na ziemię, podeszła do mnie. Usiadła na fotelu obok i pokazałam jej, że musimy być teraz cicho, żeby nie przeszkadzać jej bratu.

Na ogół nie jestem jakąś miłośniczką dzieci, ale skoro musiała być z nami, to nic nie mogłam zrobić. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się podobna do Shawna, ale kiedy przyjrzałam się jej trochę lepiej, można było zauważyć pewne podobieństwa. Złapała mnie za rękę, słuchając pięknego dźwięku klawiszy. Dziwne, że tak małe dziecko czuje się swobodnie w otoczeniu kogoś obcego, ale również ją złapałam i widziałam, jak Shawn co jakiś czas otwiera oczy i patrzy na siostrę. Naprawdę widać było, że mocno ją kocha i się o nią troszczy. Spojrzał na nas i uśmiechnął  się, tak, jak jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. Posłałam mu pytający wzrok, a on ponownie zamknął oczy i kontynuował grę. Zignorowałam to, również zamykając oczy i wsłuchując się w utwór.


Therapy | shawn mendes fanfiction ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz