onsdag2 24.01.2018

1.1K 90 12
                                    


Delikatnie masowałem swoją szyję, próbując się skoncentrować. Jeden rzut, jedno strącenie i wygram. Spojrzałem na Williama, który intensywnie wpatrywał się swoje buty. Zawsze to robi, gdy chce się uspokoić. Starałem się zignorować to, jakie głupoty Eskild opowiada właśnie Leo, bo moja wyobraźnia zaczynała pracować, na coraz to wyższych obrotach, a tego obecnie nie chciałem.

- Gotowy, czy chcesz jeszcze trochę czasu, by wyschły ci paznokcie? - William spojrzał na mnie z kpiną, a ja się zaśmiałem.

- I mówi to koleś, który przegrywa – zadrwiłem, po czym powoli wstałem i udałem się w kierunku kul.

Wybór był dość trudny, bo w przeciwieństwie do całej ludzkości wierzę, że właśnie od kuli dużo zależy. Nie od naszej siły, precyzji czy umiejętności. Ale od szczęścia i tego, czy złapiesz ze swoją kulą odpowiedni język. W końcu wypatrzyłem tę idealną i od razu ją chwyciłem. Stanąłem w odpowiedniej pozycji i wziąłem kilka wdechów. Świetnie zdaję sobie sprawę, że niektórych może to bawić, ale miałem to gdzieś. Zmrużyłem oko, lekko się pochyliłem i zdałem się na los wszechświata. Odpowiedni zamach, wykrok i kilka sekund później jedyne co mi pozostało to obserwowanie tego, jak kula niemal płynie po torze i strąca swoją jedyną przeszkodę. Unoszę do góry ręce, a z ust wyrywa mi się okrzyk zwycięstwa. Spoglądam na Williama, który udaje, że wcale go nie obchodzi to, że właśnie ze mną przegrał.

- I kto jest mistrzem Magnusson? - Podszedłem do niego z uśmieszkiem, który nie potrafił zejść mi z oczu.

- Na pewno nie ty – parsknął – miałeś więcej szczęścia, tyle – wzruszył ramionami, a ja cicho parsknąłem.

- Lata mijają, a ty wciąż nie potrafisz przegrywać – poklepałem go po ramieniu.

- Obydwoje jesteście idiotami – usłyszałem Eskilda, który chwilę później stanął obok mnie.

- Co? - Spojrzałem na niego pytająco.

- Jakbyście zapomnieli, to nie przyszliście tutaj sami – zadrwił, niezbyt dyskretnie wskazując brodą w kierunku baru, gdzie przy jednym ze stolików siedziała Eva z Iną, które żywiołowo o czymś rozmawiały.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że na przestrzeni ostatnich dwóch godzin nie widziałem Evy. Zrobiła mi zdjęcie, które od razu wrzuciłem na instagrama, a potem razem z chłopakami zajęliśmy się grą.

- Powiem wam, że tutaj toczy się jeszcze jedna walka – wtrącił Leo, który z uśmiechem wpatrywał się w Eskilda.

- Niby jaka? - Zapytał William, do którego chyba też dotarło, że ten wieczór nie miał wyglądać tak, jak wygląda.

- O tytuł najgorszego chłopaka roku – Eskild wybuchł śmiechem, a Leo poszedł w jego ślady. - Sory, ale przyszliście tu ze swoimi dziewczynami, nazwaliście to randką, a z chwilą, gdy zobaczyliście kule, to zapomnieliście o bożym świecie – przewrócił oczyma. - Jak widać, bardziej kręcą was wielkie kule, niż wasze dziewczyny – zaśmiał się.

- Nieprawda – pokręciłem głową, chociaż w głębi duszy wiedziałem, że zarówno ja, jak i William porządnie zjebaliśmy.

- Oho, ale tej to ja nie znam – Eskild położył rękę na biodrze i zmrużył oczy. - To jakaś znajoma Iny? - Spojrzał na Williama, który nie wiedział, o czym ten mówi.

Obaj niemal w tym samym czasie spojrzeliśmy w kierunku swoich dziewczyn i wtedy dotarło do mnie, że przed nimi stoi Kari, która z głupkowatym uśmieszkiem coś mówi. Poczułem cholerny przypływ złości, którego się nie spodziewałem. Wczorajsza noc była jedną z najgorszych, jaką z Evą mieliśmy. Do samego rana, Eva nie zmrużyła oka i chociaż udawała, że wszystko jest w porządku, wiedziałem, że jeszcze nie jest. Odwiozłem ją do szkoły z myślą, że dzisiaj będzie lepiej. Dostałem cholerną pracę, wygrałem z Williamem i chciałem spędzić przyjemną noc ze swoją dziewczyną, ale znowu wszystko się pieprzy.

- Tylko nie ona – rzuciłem i niemal od razu skierowałem się w stronę dziewczyn.

- To jest ta z wojska? - Usłyszałem za sobą Williama, ale kompletnie nie miałem ochoty mu odpowiadać.

- Taa – wyręczył mnie Leo, który sekundę później znalazł się obok mniej.

Kari mnie zobaczyła, przez co uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Bezczelnie puściła mi oko, po czym przeniosła wzrok na Evę i coś do niej powiedziała. Wszystko, co stało się później to zlepek kilku scen. Najpierw Ina gwałtownie wstała ze swojego krzesła, chwyciła swój kieliszek, w którym miała jakiegoś kolorowego drinka, który sekundę później wylądował na twarzy zszokowanej Kiry.

- Ina? - Usłyszałem za sobą zdezorientowanego Williama, który przyspieszył kroku i podszedł do swojej dziewczyny, która gestykulowała jak szalona.

- I żebym cię więcej nie widziała! - Krzyknęła, gdy Kari odwróciła się na pięcie i niemal wybiegła z lokalu.

- Chyba ją polubiłem – rzucił Eskild, który od razu podszedł do Evy.

- Co się stało? - Zapytałem, obejmując Evę ramieniem. - Wszystko w porządku? - Spojrzałem na nią.

- Ta – rzuciła i chociaż wyglądała na nerwową, widziałem, że nie jest wkurzona. Cokolwiek się stało, bardziej wkurwiło to Inę, która właśnie rozmawiała z Williamem. - Jeżeli tak mają wyglądać nasze randki – Eva zrobiła w powietrzu cudzysłów – to nie obraź się, ale wolę na nie chodzić z Iną – spojrzała na mnie z rozbawieniem.

- Przepraszam – powiedziałem, czując, jak moje policzki robią się czerwone. - Wiem, że nie tak wyobrażałaś sobie ten wieczór – przyciągnąłem ją do siebie. - Co zrobiła Kari? - Zapytałem, a Eva wzruszyła ramionami.

- Coś tam gadała, nie wiem, nie słuchałam – parsknęła.

- Więc czemu Ina chlusnęła jej w twarz drinkiem? - Spojrzałem na nią, a ona się uśmiechnęła.

- Bo najwyraźniej potrafi czytać w myślach – zadrwiła. - Gdyby ona tego nie zrobiła, to ja bym poświęciła swoje wino – przewróciła oczyma. - Wiesz, że cię kocham, prawda? - Spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową. - Kocham cię, ale kurwa – pokręciła głową – dlaczego nie mogłeś sypiać z jakąś normalną laską? - Poprawiła włosy. - Jeżeli jeszcze kiedykolwiek ją spotkam, to gwarantuję ci Chris, że to, co widziałeś dzisiaj będzie niczym, co ją spotka – spojrzała na mnie uważnie, a ja nie wiedzieć czemu się uśmiechnąłem.

- Jesteś o mnie zazdrosna – zaśmiałem się jak kretyn.

- Tak to sobie tłumacz – rzuciła, powstrzymując uśmiech.

- Proponuję już się zbierać – wtrącił Eskild. - Muszę położyć Leo spać – zaśmiał się, a chłopak wytrzeszczył na niego oczy.

- I tym sposobem masz pewność, że tej nocy będziesz tylko spał – rzucił cicho, ale na tyle głośno, byśmy to usłyszeli.

- My też się już zbieramy – usłyszałem Williama, który z rozbawieniem przyglądał się Inie. - Ktoś tu za dużo wypił – dyskretnie wskazał na Inę, która próbowała włożyć telefon do swojej torebki.

- Więc my też pójdziemy – westchnęła Eva. - Ale jedziemy do nas, okej? - Spojrzała na mnie, a ja uśmiechnąłem się do niej.

- Myślałem, że chcesz spać w swoim domu, jak jest twoja mama? - Zaśmiałem się.

- Myślałam, że chcesz, żebym ci pogratulowała dostania pracy? - Spojrzała na mnie z rozbawieniem, a ja szybko ją pocałowałem.

- Wynagrodzę ci kiepską randkę – rzuciłem w jej włosy.

- Randkę z tobą, moja randka z Iną była świetna – puściła do mnie oko.

- O nie, nie zwiążesz się z dziewczyną mojego najlepszego kumpla – pokręciłem głową. - Już raz mi się to przytrafiło – skrzywiłem się, a Eva wybuchnęła śmiechem.

- Ty na serio w to uwierzyłeś, prawda? - Spojrzała na mnie jak na kretyna.

- Co?

- Uwierzyłeś w to, że Noora i Iben? - Spojrzała na mnie, po czym wybuchnęła śmiechem. - Chryste Chris, ja żartowałam kretynie – pokręciła głową, a ja poczułem się jak idiota.

- Dlaczego? - Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

- Bo byłeś upierdliwy i chciałam cię mieć z głowy. A teraz już chodź, bo wszyscy już poszli się przebrać – spojrzała na mnie i pociągnęła mnie w stronę szatni.

CHRISTOFFER | SKAM SEZON 7 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz