7.2 SØNDAG 28.01.2018

1.4K 88 15
                                    

Uważnie wpatruję się w dziewczynę, która próbuje ogrzać swoje drobne dłonie ciepłem kubka z herbatą. Niedawno wróciliśmy z pieszej wycieczki po Londynie, która miała przebiegać w kompletnie innej atmosferze. Ale odkąd pojawiliśmy się na lotnisku, nic nie szło po mojej myśli. Chciałem, żeby wszystko było idealne, bo Eva i nasz związek cholernie dużo dla mnie znaczył. Wystarczył jeden głupi żart i wszystko poszło się jebać. Chociaż zrobiliśmy już małe postępy. Eva nie unika mojego wzroku, odpowiada „aha" „hmm" „mhm", gdy o coś pytam i nawet powiedziała mi na zdrowie, gdy kichnąłem. Jednak to wciąż za mało. W myślach wyobrażałem sobie nas, chodzących za rękę po Londynie, mając wszystko i wszystkich gdzieś. Bo właśnie tutaj, mogliśmy być, kim tylko chcemy. Jesteśmy parą zakochanych, dwójką turystów, chłopakiem i dziewczyną, którzy chcą się dobrze bawić. Nie jesteśmy Chrisem Penetratorem i Evą, która lubi odbijać chłopaków. Jesteśmy sobą. I to miało być piękne, a na razie jest chujowe. Bo kompletnie nie wiem, jak z obecnego punktu, którego nie było na planie, przejść do tych, które już zaplanowałem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że powoli zaczynają puszczać mi nerwy. I nie chodzi mi tylko o to, że Eva mnie karze za moją głupotę. Chodzi mi o jej zachowanie, które jednoznaczne wskazuje na to, że nie wie, jaki dzisiaj jest dzień i wcale nie mam na myśli tego, że nie wie, że jest pieprzona niedziela.

- O której jutro masz być w pracy? - Jej przyjemny głos przerywa ciszę, przez co z zaskoczenia krztuszę się herbatą.

- Co? - Przenoszę na nią wzrok, a ona uważnie się we mnie wpatruje.

- O której jutro masz być w pracy? - Ponownie zadaje mi pytanie, teraz dodając do tego uśmiech. Co za postęp.

- O dziesiątej – rzucam, drapiąc się po głowie.

- Nie musisz odwozić mnie do szkoły – mówi, upijając łyk herbaty. - Zrobić ci jutro jakieś śniadanie, czy zjesz na mieście? - Pyta, a ja czuję, jak po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Jedyną osobą, która kiedykolwiek pytała mnie o śniadanie, była moja mama, a teraz moja własna dziewczyna pyta, czy zrobić mi śniadanie do pracy.

- Odwiozę cię – uśmiecham się do niej. - I chociaż zabrzmi to źle, to nie pogardzę twoim śniadaniem – rzucam, a ona wybucha śmiechem.

- W porządku, ale wciąż twierdzę, że nie musisz mnie odwozić. Powinieneś się wyspać – uśmiecha się do mnie, a ja mam ochotę ją pocałować. Ale to jeszcze nie teraz.

Przez moment się na nią patrzę i wiem, że jeśli zapytam o to, o co chcę, przyjemna atmosfera może zniknąć jak za pstryknięciem palcami.

- Jesteś dalej na mnie zła? - Pytam, upijając łyk kawy.

- Nie byłam na ciebie zła – wzdycha, a ja unoszę do góry brwi.

- Nie byłaś? - Powstrzymuję się przed parsknięciem. - Więc jak nazwiesz to, co czułaś? - Patrzę na nią uważnie. - Bo tylko delikatnie ci przypomnę, że od prawie dwóch dni ze mną nie rozmawiałaś.

- Byłam zawiedziona – mruga, a ja na moment głupieję. - I nim powiesz, że to był tylko żart, na moment, dosłownie na moment postaw się na moim miejscu Chris. Jakbyś się poczuł, jakby w nie do końca komfortowej dla ciebie sytuacji, wyjechałabym z tekstem, że możemy pójść na szybki numerek do łazienki, a jak nie chcesz, to pójdę, nie wiem – kręci głową – z Jonasem? - Spojrzała na mnie uważnie, a ja poczułem się tak, jakby właśnie dała mi w twarz. - Bo ja właśnie się tak poczułam. Poczułam się jak idiotka, bo nie dość, że wyjechałeś z takim tekstem, to ta stewardesa to słyszała i widziałam jej cholerny uśmieszek. - Kręci głową. - I chociaż nic nie zrobiłeś, to byłam też zazdrosna, że nawet w żartach coś takiego przyszło ci do głowy. Przez moment zawahałam się, bo pomyślałam, że ty wcale nie żartujesz. Tamta dziewczyna była wysoką, szczupłą blondynką, dokładnie taką, z jakimi lubiłeś kiedyś spędzać czas – na chwile milknie.

CHRISTOFFER | SKAM SEZON 7 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz