Kompletnie nie wiedziałem, co robię ze swoim życiem. Gdy zobaczyłem wiadomość Evy o pakowaniu, coś we mnie pękło. Nie wiem co, ale nigdy się tak nie czułem. Wszystko, co działo się później, jest zlepkiem kadrów, których nawet nie pamiętam. Jedyne co jest wyraźnie, to wyraz jej twarzy. Gdy stała w drzwiach uśmiechała się do mnie nieśmiało, ale gdy zobaczyła swoje rzeczy na cholernej podłodze, to wszystko diabli wzięli. I co zrobiłem? Zamiast obrócić to wszystko w żart i powiedzieć, że spakowałem jej rzeczy, bo chcę jej kupić nowe, to zapytałem, czy zadzwonić jej po taksówkę. Zadzwonić po taksówkę, no kurwa mać, narzeczony tysiąclecia się znalazł. Koleś, który może zostać ojcem, wywala swoją ciężarną narzeczoną na bruk, bo czemu by nie. Kim ja do kurwy się stałem? Nawet Iben nigdy tak nie potraktowałem, a robiłem w życiu wiele głupstw i świństw. Od dobrych trzydziestu minut siedzę w samochodzie przed domem Evy i nie potrafię się ruszyć. To tak, jakby mnie przyssało do siedzenia i nie chciało puścić. Nie wiedziałem nawet, co miałbym jej powiedzieć, bo chyba nie ma nawet na to słów. Jestem skończonym skurwielem i to jest pewne jak mało co. To jest ta chwila, w której dotarło do mnie, że właśnie sprawdzają się obawy, które względem mnie i Evy miała moja mama. Bała się, że skrzywdzę Mohn i czy właśnie nie to, się teraz dzieje? Ale nie po to przechodziliśmy przez tyle paskudnych rzeczy, by jakaś głupota nas poróżniła. Biorę głęboki wdech i powoli odpinam pas. Otwieram drzwi i mroźne, wieczorne powietrze uderza w moją twarz. Na moich rękach pojawia się gęsia skórka i dopiero teraz dociera do mnie, że nie ubrałem bluzy ani kurtki. Wyszedłem z domu tak, jak siedziałem, co idealnie obrazuje stan, w którym się znalazłem. W głowie liczyłem kroki, które robiłem, zbliżając się do drzwi. Niepewnie przycisnąłem dzwonek i modliłem się, by Eva mi otworzyła. Mijały minuty, a ja sterczałem pod drzwiami, orientując się, że właśnie tak wczoraj musiała wyglądać Eva. Zapukałem i sekundę później, moim oczom ukazała się moja narzeczona, która wyglądała, jakby dopiero co skończyła płakać. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a ja jak skończony kretyn nie wiedziałem co mam powiedzieć, czy zrobić.
- Hej – zacząłem, bo może to jest jakiś dobry początek.
Dziewczyna unikała mojego spojrzenia, a ja miałem ochotę wejść do jej domu i po prostu ją przytulić. I to nie tylko dlatego, że było mi cholernie zimno, ale głównie dlatego, że moje ciało już tęskniło za Evą.
- Powiesz coś? - Usłyszałem swój głos, który dziwnie się załamał.
- Zapomniałam czegoś? - Spytała, a ja od razu zrozumiałem, że nawiązała do swojej wyprowadzki, którą jej zaserwowałem.
- Tak – rzuciłem, uważnie się w nią wpatrując.
- Czego? - Spojrzała na mnie, a ja nie wiedzieć czemu się uśmiechnąłem.
- Mnie – powiedziałem, po czym moje usta wylądowały na jej. Była tym zaskoczona, ale chwilę później zaangażowała się do tego tak samo, jak ja. Uśmiechnąłem się do siebie, bo chociaż wiedziałem, że pocałunek nic nie naprawia, to mimo wszystko jesteśmy na dobrej drodze. Bo przecież mogła mnie odepchnąć, a na samym początku w ogóle mogła mi nie otwierać.
Odsunąłem się od niej i bez pytania wszedłem do ciepłego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
- Nie masz kurtki – usłyszałem i nie wiedzieć czemu wybuchnąłem śmiechem.
- Ale mam ciebie – rzuciłem, przybliżając się do niej. - Przepraszam Eva – wyszeptałem, po czym delikatnie przejechałem nosem po jej szyi.
- Zrobię ci herbatę – powiedziała, po czym odsunęła się ode mnie i skierowała się do swojej kuchni.
Ściągnąłem buty i gdy to robiłem, od razu zauważyłem, że niedaleko mnie stały rzeczy, które zaledwie kilka godzin temu pakowałem. Wyprostowałem się i włożyłem buty. Podszedłem do walizki i tych wszystkich reklamówek i bez zawahania się chwyciłem je i skierowałem się do samochodu. Włożyłem wszystko do bagażnika i z uśmiechem na twarzy wróciłem do domu Evy. Ponownie ściągnąłem buty i od razu udałem się do kuchni, gdzie chciałem przytulić do siebie Evę i ponownie ją za wszystko przeprosić.
- Może być twoja miętowa – rzuciłem, wchodząc do pomieszczenia z uśmiechem. Z uśmiechem, który od razu zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłem, że Eva nie stoi przy blacie i nie nuci piosenki. Nie, ona leżała na podłodze, a obok niej jej ulubiony kubek, z którego zostało kilka kawałów. - Eva?! - Usłyszałem swój własny krzyk i podbiegłem do dziewczyny.
____
rozdział główny pojawi się najprawdopodobniej jutro albo dopiero w niedzielę
CZYTASZ
CHRISTOFFER | SKAM SEZON 7 |
FanficWszyscy chcielibyśmy, żeby świat był lepszy, ale nigdy nie będzie lepszy dla wszystkich. Nie mamy wpływu na całą ludzkość. Na ich życie i wybory, ale wciąż możemy ukształtować naszą przyszłość. Dlatego zrobię wszystko, by nasz świat był najlepszym z...