7.3 & 7.4 SØNDAG 11.02.2018

1K 66 18
                                    


Nigdy nie byłem typem maminsynka ani kogoś, kto zbyt mocno był związany ze swoimi rodzicami. Obydwoje poświęcali mi mnóstwo czasu i z pewnością mnie kochali, tak samo, jak ja ich, ale nie było to jakieś nadzwyczajne. Z pewnością nie byliśmy wzorową rodziną, ale kto nią jest? Tata z roku na rok coraz więcej czasu spędzał w rozjazdach, gdy jego polityczna kariera nabrała wiatru w żagle, a mama powoli się wycofywała. Ta cała sytuacja była dla mnie na tyle dziwna, że zacząłem więcej czasu spędzać poza domem. To właśnie wtedy odkryliśmy z Williamem to, że możemy bez trudu wkręcać się na imprezy, gdzie zdobywaliśmy coraz to nowe znajomości. W domu bywałem rzadko. Jasne, sypiałem tam i tak dalej, bo wciąż tam mieszkałem, ale nie czułem tej więzi, która kiedyś była bardzo silna. Gdy William dostał swoje mieszkanie, to praktycznie tam przesiadywaliśmy, a ja wracałem do domu tylko po to, by wziąć prysznic i się przebrać, a rodzicom to nie przeszkadzało. Mama zamykała się w swoim świecie i pokoju, gdzie tworzyła swoje obrazy, a tata jeździł po kraju, próbując przekonać do siebie wyborców. W liceum dostałem mieszkanie, w którym mieszkamy teraz z Evą, przez co wpadanie do rodzinnego domu stało się jeszcze rzadsze. I chociaż jestem już dorosły, mam przy sobie kobietę, z którą planuję swoją przyszłość, to wciąż czuję się tutaj jak mały dzieciak. Ten zapach, który wypełnia pomieszczenia, to ciepło, które bije od najmniejszego wazonu czy ramki, sprawia, że dociera do mnie, że miałem w sumie szczęśliwe dzieciństwo. Bo nie muszę szukać daleko, by wiedzieć, że ludzie mogą mieć gorzej. Bo William miał gorzej, chociaż zawsze robił dobrą minę do złej gry. A teraz? Siedzieliśmy w gabinecie mojego taty, pijąc jakiś nie do końca dobry alkohol, a mama rozmawiała o czymś z Evą w salonie. Było dobrze i chciałem, żeby zawsze już tak było.

- Chris? - Usłyszałem głos swojego taty. Spojrzałem na czarny, skórzany fotel, na którym siedział mój ojciec. Przyglądał mi się uważnie z lekkim uśmiechem. - Jesteś już, czy mamy z Williamem dać ci jeszcze trochę czasu, co? - Zaśmiał się, a ja tylko pokręciłem głową.

- Już jestem – uśmiechnąłem się. - To na czym stanęliśmy? - Spojrzałem najpierw na tatę, a później na Williama, który intensywnie przeglądał jakieś papiery, śmiesznie marszcząc swój gigantyczny nos. W tym oświetleniu wyglądał na mniejszy, przez co później muszę zapytać ojca o to, jakie to żarówki, bo kupię Williamowi na święta czy jakąś inną okazję.

- Na niczym, bo odpłynąłeś, przyglądając się swojemu zdjęciu w malutkich – wyraźnie zaakcentował to słowo – niebieskich slipkach – wtrącił William, ze złośliwym uśmieszkiem.

- Poprzekomarzacie się później, teraz trzeba skupić się na pracy, bo jeśli mam być szczery, to już macie tygodniowe opóźnienie – mój ojciec spojrzał na nas z dość zagadkowym wyrazem twarzy. - Zacznijmy od tego, że na razie macie tylko pieniądze – zadrwił, a ja się skrzywiłem, bo na dobrą sprawę, nie mieliśmy też tego. Pieniądze mieli nasi ojcowie, a nie my.

- Nie mamy siedziby, nazwy, pracowników ani klientów – optymistycznie rzucił William, a ja zapragnąłem zdzielić go w głowę.

- Klienci to nie jest teraz najważniejszy problem – westchnął tata. - Co do siedziby i nazwy się zgodzę – pokręcił głową.

- Czyjeś mieszkanie może być naszym biurem – wzruszyłem ramionami, przez co tata i William jednocześnie parsknęli.

- Nie miesza się życia prywatnego z pracą – skarcił mnie tata. - Poza tym, nie jest dobrym pomysłem to, by w twoim mieszkaniu była siedziba firmy. To samo tyczy się Williama – spojrzał na mojego przyjaciela. - Jesteście nową firmą, a w zasadzie to będziecie nią – zaśmiał się – więc musicie dbać o to, by ludzie, potencjalni klienci traktowali was poważnie. I mogę wam zagwarantować, że gdy ktoś przyjdzie do czyjegoś mieszkania, gdzie na przykład Eva będzie robiła obiad, to ta osoba nie potraktuje tego poważnie. Dlatego radziłbym wam to, żebyście się rozejrzeli za jakimś lokalem. Nie musi być duży, ale ważne, żeby był czymś neutralnym, jasne? - Spojrzał na mnie, a ja poczułem, że mam coraz to mniejszą chęć na ten biznes. Myślałem, że to będzie łatwiejsze, a na razie jeszcze nie zaczęliśmy, a ja już miałem dość.

CHRISTOFFER | SKAM SEZON 7 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz