Odkąd wróciłem z pogrzebu, w naszym mieszkaniu panowała cisza, która coraz to bardziej zaczynała przyprawiać mnie o gorszy nastrój. Eva leżała w łóżku, odwrócona do mnie plecami i żadna siła nie potrafiła sprawić, by dziewczyna w końcu na mnie spojrzała. W innych okolicznościach bym się wkurzył, bo co właściwie się tutaj odstawia? Ale wiedziałem, że na rzeczy musi być coś poważnego, skoro Evę to aż tak bardzo gryzie i nie daje jej normalnie funkcjonować.
- Za każdym razem, gdy otwieram usta, chcę cię prosić, byś się nie złościł i byś ze mną nie zerwał – zaczyna, a ja marszczę czoło. Dziewczyna powoli podnosi się do siadu i podciąga kolana pod brodę. - Ale potem do dociera do mnie, że nie mam prawa tego zrobić, bo chociaż cię kocham, nie mam prawa niczego od ciebie wymagać. Zrobisz to, co uważasz za słuszne – jej głos jest cichy, przez co siadam na łóżku, obok niej.
- Eva co się dzieje – spoglądam na nią. - Zrobiłem coś nie tak? - Drapię się po głowie. - Wiem, że w Madrycie byłem trochę upierdliwy i że większość czasu spędzałem z Williamem, ale chciałem jakoś podnieść go na duchu – zaczynam się tłumaczyć, bo wciąż było mi jakoś głupio. To były nasze prawdziwe, wspólne walentynki a oprócz podróży i krótkiego spaceru po mieście, praktycznie nie widziałem Evy na oczy. Gdy przyjechaliśmy, od razu wylądowaliśmy w hotelu, trochę pochodziliśmy po mieście, a potem z Williamem przygotowywaliśmy się na mecz. Można więc powiedzieć, że walentynki spędziłem z Williamem, a nie z Evą.
- Nie chodzi o to – kręci głową. - To zrozumiałe, że byłeś przy Williamie i nie wiem, kim musiałabym być, by się o to wściekać, wiesz? - Słabo się uśmiecha.
- Więc o co chodzi? - Głupieję, bo to jedyne co przychodziło mi do głowy.
W pokoju znów zapada cisza, a ja mam ochotę albo wybuchnąć śmiechem, albo potrząsnąć Evą. Bo chociaż ją kocham, moja cierpliwość też ma jakieś granice.
- Za chwilę powiem ci coś, co pewnie zmieni sposób, w jaki mnie postrzegasz – zaczyna. - Zaznaczam, że to wydarzyło się przed naszym związkiem i tą poważniejszą relacją, ale wciąż – na chwilę przerwała – zrozumiem, jak się wkurzysz.
- Przerażasz mnie – nerwowo się uśmiecham, chociaż najchętniej wyszedłbym z pokoju.
- Jak skończyłeś szkołę, zapanował jakiś spokój. Dziwna nuda, która jednocześnie mnie wkurwiała i przerażała – parska. - Miałam mnóstwo czasu, a nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dziewczyny organizowały jakoś swój czas, Noory nie było, a ja jakoś się nie wiem – wzrusza ramionami – pogubiłam? - Patrzy na mnie z bólem. - Zresztą wiesz o tym, bo mogę się założyć, że faceci między sobą mówili, że zaliczyli łatwą Evę Mohn — odwraca wzrok.
- Nikt tak nie mówił – wtrącam zgodnie z prawdą. - Uwierz mi, moje znajomości były rozległe i nigdy nie padło żadne złe, czy prześmiewcze słowo o tobie Eva – słabo się uśmiecham, bo nie potrafię pojąć, jak ona może mieć o sobie wciąż tak złe zdanie. Myślałem, że ten etap już dawno mamy za sobą, ale najwyraźniej nie.
- Przypuśćmy, że ci wierzę – przewraca oczyma. - Chodzi o to, że ja w sumie niewiele z tego okresu pamiętam, wiesz? - Spojrzała na mnie. - Byłeś w Londynie u Williama i Noory a ja nie miałam co robić, więc chodziłam na przypadkowe imprezy. Co równało się z tym, że lądowałam z przypadkowymi ludźmi – krzywi się.
- Nie bardzo wiem, dokąd to wszystko prowadzi.
Dziewczyna przez chwilę mi się przygląda, po czym spuszcza wzrok. Widzę, jak zaciska pięści na kołdrze i mam ochotę ją przytulić.
- Spałam z Maxem – rzuca, a ja otwieram usta.
- Co? - Patrzę na nią, bo nie potrafię przetworzyć tego, co powiedziała.
CZYTASZ
CHRISTOFFER | SKAM SEZON 7 |
FanfictionWszyscy chcielibyśmy, żeby świat był lepszy, ale nigdy nie będzie lepszy dla wszystkich. Nie mamy wpływu na całą ludzkość. Na ich życie i wybory, ale wciąż możemy ukształtować naszą przyszłość. Dlatego zrobię wszystko, by nasz świat był najlepszym z...