01.01.2017

868 165 19
                                    

Taehyung doskonale wiedział, co się dzieje. Wiedział, że V, który również był o krok od poddania się, wyrywał kartki z dziennika. Wiedział, że tak nagle, zupełnie bez przyczyny, ogarnął go pełen spokój, zupełnie jakby pogodził się ze wszystkim. Jakby uznał, że właśnie tak musi być. Ponieważ nikt nie zdołałby przywrócić tego życia do normalności.

Zdawał sobie sprawę, że V ułożył wyrwane kartki w nieodpowiedniej kolejności, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie miał siły dbać o chronologię, która przecież nie grała tu żadnej roli. Nie chciał ich niszczyć, nawet jeśli większość wpisów dotyczyła tej osoby. V był świadom, że Taehyung nie chciałby, aby ich życie spisane na kartkach papieru przepadło. 

Chociaż w rzeczywistości Taehyungowi wszystko było już obojętne. Bo przecież i tak czekał go los równoznaczny ze śmiercią.

Wiedział, że V poddał się tak samo, jak on, że nie chciał tego dłużej ciągnąć. Wiedział, że trzecia osoba przejmująca jego ciało, pozostawiła pustą salę szpitalną. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, aż na zawsze odejdzie, jednocześnie pozostając żywym. Będzie martwy, choć wciąż świadom swojego istnienia. 

Przestał się bać, w końcu już się z tym pogodził. Przecież i tak doskonale wiedział, co się z nim stanie i jak to się skończy, więc nie było żadnych powodów do strachu. Miał wrażenie, że wiedział wszystko: gdzie potwór przejmujący jego ciało udał się po potajemnym i na pozór niemożliwym wyjściu ze szpitala, jaka jest pogoda, a nawet jak poczują się jego rodzice czy ludzie, których być może skrzywdzi na swojej drodze. Wszystko. Wszystko, oprócz jednej, najważniejszej rzeczy. 

Nie wiedział, że najważniejsza osoba w jego życiu nigdy go nie opuściła. Nie wiedział, że zwątpił w kogoś, kto nigdy nie zasługiwał na zwątpienie i taką niesprawiedliwość. Nie wiedział, że nigdy nie pozna prawdy i że odejdzie, pozostając w bolesnym kłamstwie. Bo, nawet jeśli jakaś jego część chciała, aby ów człowiek ułożył sobie szczęśliwe życie bez niego, on mimo wszystko najbardziej pragnął, aby był tutaj, przy nim, tuż obok, żeby Kim wiedział, że jest sobą, sobą i tylko sobą, nikim innym. Jednak tak się nie stało.

Wszystko, o co go oskarżał V i w co Tae zaczął wierzyć, było kłamstwem.
Ponieważ żadna z trzech osobowości nie miała pojęcia, że człowiek, który kiedyś oddałby za Taehyunga życie, wciąż był do tego zdolny.

Lecz Taehyung zniknie. Zniknie i już nigdy o niczym się nie dowie. Zniknie bez świadomości, że w ten sposób cały świat Jungkooka rozsypie się na małe kawałeczki, których nigdy nie będzie w stanie poskładać. 

Nie. To się już stało. Przepadł. Cały świat Jungkooka przepadł. I nigdy nie wróci.

***

(a/n) ałć

My mind » taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz