Wbiegł szybko do szpitalnej łazienki i oparł swoje drżące dłonie o umywalkę, za wszelką cenę starając się unikać własnej twarzy widocznej w lustrzanym odbiciu. Na całe szczęście nikt poza nim nie znajdował się w ów pomieszczeniu, mimo że w tym momencie pomoc kogokolwiek była wręcz konieczna. Chciał krzyczeć, jednak jedyne, na co mógł sobie pozwolić, to płacz spowodowany koszmarnym bólem i piekłem, przez które obecnie przechodził. Nie miał nawet zamiaru budzić Jungkooka, który obecnie spał na krześle tuż przy łóżku Taehyunga, z zamiarem ochrony i zwyczajnego bycia przy nim. Jednak obecność chłopaka na nic się nie zdała, a wystarczyło tylko, aby Kim zamknął oczy i w końcu odpłynął.
Nie było nikogo. Ani V, który mimo wszystko był w stanie go uratować, ani Jungkooka, z którym znów się pokłócił, choć doskonale wiedział, że ten i tak nie da sobie spokoju. Teraz był tylko Tae, chłodną wodą przemywający podrapane, pocięte, poharatane i zakrwawione od ramion po nadgarstki ręce. Sprawca był wręcz oczywisty.
Tak, to zdecydowanie było piekło. Miał świadomość, że lekarze już niedługo dowiedzą się o wszystkim, jednak co by to dało? Nie mógł pozwolić sobie na zaśnięcie, stwarzał zagrożenie dla siebie i otoczenia, pozostawało tylko czekać, aż oddział zamknięty stanie się jego nowym "domem". A przynajmniej tylko takie myśli pojawiały się w jego głowie i ani śmiał szukać lepszych rozwiązań.
Po raz kolejny syknął z bólu, a krew wciąż nie miała zamiaru przestać lecieć i w dalszym ciągu mieszała się ze spływającymi łzami Taehyunga, którego psychika była rozbita na najmniejsze, niemożliwe do poskładania kawałeczki. A gdyby nie roztrzęsiony głos wymawiający jego imię, prawdopodobnie nie zorientowałby się, iż ktokolwiek wszedł do pomieszczenia.
Jungkook, którego tuż po przebudzeniu przywitał widok krwi obejmującej dużą część pościeli na łóżku Taehyunga, przeszukał część oddziału, nim trafił do łazienki, gdzie poczuł się jak w najgorszym koszmarze i jedynie modlił się, aby to wszystko okazało się nic nieznaczącym snem. Jednak widok ciężko oddychającego, dławiącego się łzami, zakrwawionego chłopaka był jak najbardziej prawdziwy.
ー Idź stąd. ー Głos Kima był roztrzęsiony, lecz poza tym, Jeon zdołał usłyszeć ten przerażający, bolesny i chłodny ton. ー Zostaw mnie.
Jednak brunet nie ważne, jak bardzo by się starał, nie mógł tego zrobić. Nie mógł tego zrobić nikomu, a co dopiero Taehyungowi. Nieistotne było, że niespełna godzinę temu usłyszał od niego tyle okropnych słów. Może to przez kierunek studiów, na który obecnie uczęszczał, wiedział, że najgorsze, co mógłby zrobić, to odejście, krzyk i zupełna obojętność, o które Kim tak bardzo się prosił.
Podszedł bliżej i najdelikatniej jak tylko mógł, dotknął jego ramienia. Jednak nigdy by się nie spodziewał, że jedyną reakcją starszego będzie odepchnięcie go.
ー Powiedziałem, żebyś mnie zostawił ー odparł o wiele głośniej niż przedtem, a jego twarz wyrażała wszelkie negatywne emocje.
A Jeon nie musiał nic mówić. Nie zwracał uwagi na wszelakie sprzeciwy ze strony starszego i fakt, że gdy siłą odwrócił go w swoją stronę, ten zaczął się szarpać. Nie minęła nawet chwila, a na dłoniach bruneta trzymającego Taehyunga za nadgarstki, również pojawiła się krew. Natomiast Kim wciąż nie przestawał się szarpać i płakać, a z jego ust padały coraz to gorsze słowa.
Dopiero po dłuższej chwili, gdy starszy chłopak wręcz pisnął z bólu, Jungkook wystraszony poluźnił uścisk, lecz wciąż nie miał najmniejszego zamiaru go puszczać. Właśnie teraz mógł o wiele dokładniej przyjrzeć się okaleczonym rękom i chociaż chciał jak najszybciej zabrać Taehyunga do pierwszej lepszej pielęgniarki, usłyszane po chwili słowa powstrzymały go na ten jeden moment.
ー Idź stąd. Nie pokazuj mi się na oczy, rozumiesz?
ー Tae, musimy...
ー On zrobi ci coś o wiele gorszego, dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! ー Po tych niemal wykrzyczanych słowach, głowa Taehyunga mimowolnie opadła na klatkę piersiową równie roztrzęsionego Jungkooka. ー Dlaczego zawsze musisz zgrywać bohatera? Dlaczego nie poszedłeś godzinę temu, gdy powiedziałem, że cię nienawidzę? Dlaczego wciąż tu jesteś? Dlaczego?
ー Tae, cholera, musimy iść do lekarza, pielęgniarki, kogokolwiek, błagam cię. ー Młodszy nie umiał opanować swojego drżącego głosu i ciała, a jedyne, co mógł w tym momencie zrobić, to całkowite zignorowanie słów chłopaka i pociągnięcie go w stronę wyjścia. Dopiero teraz zauważył, że na białych kafelkach gdzieniegdzie znajdowały się kropelki krwi należącej do Kima. ー Błagam cię, Taehyung, wciąż krwawisz, chodźmy już, błagam. ー Nawet nie zorientował się, gdy sam zaczął płakać.
Wychudzony i zmęczony Tae wyglądał teraz niczym najstraszniejsza postać wyjęta z horroru. Tak się też czuł i będąc mocno trzymanym za nadgarstek przez młodszego, nie zwracał już uwagi na ból. Nie był nawet pewien, czy stoi w miejscu i nie ma zamiaru się ruszać, czy raczej posłusznie idzie za Jeonem. Jednak nie mógł się powstrzymać od kolejnego pytania, które wbrew jego woli opuściło jego usta:
ー Dlaczego nikt nie pozwala mi zniknąć?
***
(a/n) love co nie
CZYTASZ
My mind » taekook
Fanficgdzie Taehyung ma rozdwojenie jaźni i istnieje tylko jedna osoba, której może zaufać bezgranicznie "I didn't wanna hurt you, hope you know" » diary, angst, top!Jk start: 170920 end: 180323