E p i l o g

1.4K 245 102
                                    

Pukanie do drzwi.

Za każdym razem, gdy tylko słyszał ten dźwięk, w jego głowie budził się dziwny niepokój. A może ciekawość? A może niepohamowana chęć zrobienia tych kilku kroków w ich stronę, aby natychmiast je otworzyć?

Mogła to być nadzieja. Nadzieja, o której zniknięciu czasami wręcz marzył, bo mimo że w niektóre dni stawała się ona powodem, dla którego potrafił w ogóle wyjść z domu, to wciąż nie dawała mu odpocząć chociażby na minutę. Był nią przepełniony, zmęczony, miał jej serdecznie dość, lecz nieważne, jak bardzo próbował, jak bardzo wycieńczony był staraniami, nie potrafił się jej wyrzec. 

Nie potrafił się uwolnić od myśli, że to pukanie do drzwi może oznaczać coś więcej. Nawet jeśli rozsądek upominał go, iż to wszystko nie miałoby najmniejszego sensu, a on sam jest skończonym idiotą, skoro myśli w ten sposób, nadal wstawał, szybko podchodził i otwierał drzwi swojego mieszkania. Jednak na jego twarzy zawsze ukazywał się zawód. Powinien się już przyzwyczaić. Pogodzić. W końcu zawsze się zawodził, gdy z nadzieją przysłuchiwał się odgłosowi pukania do drzwi. A, prawdę mówiąc, słyszał to dość często.

Również teraz otworzył je z nadzieją w oczach, która już po sekundzie uleciała. To nie tak, że nie spodziewał się owego gościa. Chyba najzwyczajniej w świecie nie chciał gościć go u siebie, gdyż wiadome było, że ten zacznie prawić mu wywody i rady, aby wyszedł z domu na dłużej, niż do pobliskiego sklepiku i z powrotem. A on nie chciał wychodzić. Cholernie nie chciał.

ー Nie chcesz mnie widzieć? ー zapytał starszy mężczyzna, który prawdopodobnie zdołał zauważyć tę niechęć na twarzy właściciela mieszkania.

ー Spodziewałem się kogoś innego ー odpowiedział tą samą śpiewką, pozwalając gościowi wejść do środka.

ー Zawsze to mówisz.

Cóż... Ów siwiejący mężczyzna faktycznie nie był mile widziany, jednak powód był całkiem inny, niż mogłoby się wydawać. Bowiem zawsze, może i nieświadomie, zaczynał ten temat. Temat o tamtym dniu. Dniu, w którym Jungkook stracił dosłownie wszystko.

Mieszkanie młodszego było o dziwo uporządkowane, co nie uchodziło niczyjej uwadze. Podłogi zawsze były świeżo umyte, kurze solidnie starte, a gdy tylko coś szwankowało - Jeon naprawiał to z zawrotną szybkością. Z początku faktycznie każdy, nawet jego rodzice, twierdzili, że ma się naprawdę dobrze. Lecz on robił to wszystko, aby jak najskuteczniej zagłuszyć tą pustkę, tą spowijającą go ciemność, a zaraz po tym ogarniał swoją aparycję, aby wyglądać na porządnego człowieka, udawał się do pobliskiego sklepu monopolowego, wracał do domu, a po niecałej godzinie, gdy już nadciągał wieczór, niszczył wszystko, co tylko trafiło w jego ręce. Kieliszki, butelki, talerze, raz nawet zdarzyło się, że telewizor. Z całej siły uderzał pięściami o ścianę, powodując tym zapewne wściekłość sąsiadów, a gdy jego kostki u dłoni stawały się całe posiniaczone, osuwał się na zagraconą podłogę. Czasem płakał, czasem tylko przecierał oczy, a czasem krzyczał. Kiedyś nawet jeden z sąsiadów zapukał do jego drzwi, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku, ewentualnie nawrzeszczeć na młodego człowieka za hałasowanie o późnej godzinie. Nie otworzył. 

Była jednak jedna rzecz, której pod żadnym pozorem nie niszczył, nawet jak był pod wpływem dużej ilości alkoholu i ledwo panował nad emocjami. Rzecz ta była już zniszczona po tylu latach, lecz jakimś cudem trzymała się mimo tylu przejść. A Jungkook nigdy, ale to nigdy nie dopuściłby do jej zniszczenia.

ー Wciąż to masz? ー Przewrócił oczami, słysząc ów pytanie zadane przez ojca, a gdy tylko się odwrócił, zobaczył, że ten trzyma dany przedmiot w swej dłoni. ー Jungkook...

My mind » taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz