ー Gdzie on jest? ー Ów pytanie zadał zbyt głośno, zważając na fakt, iż właśnie znajdował się w szpitalu pełnym ludzi.
Ojciec Taehyunga siedział w osłupieniu na jednym z krzeseł znajdujących się w długim korytarzu o kremowych ścianach. Jego delikatnie drżąca ręka uniosła się, wskazując na drzwi prowadzące do jednej z wielu sal. Jungkook nieważne jak bardzo by się starał, nie mógł stwierdzić, który z nich jest bardziej roztrzęsiony.
ー Rozmawiał z nim pan? ー spytał, ze wszystkich sił starając się zachować spokój w głosie.
ー Tak ー odparł. ー Nie chciał mnie słuchać. Powiedział, że już nigdy...
Jeon nie mógł czekać, aż mężczyzna dokończy zdanie. Mimo wszystko doskonale wiedział, o co chodziło. Lecz nawet jeśli miałby zostać niewysłuchany, musiał dać upust swoim emocjom, które trzymał w sobie od dawna.
Natychmiast wszedł do sali, w której znajdowało się jednoosobowe łóżko i dwie, malutkie półki. Zamykając za sobą drzwi, nie odrywał wzroku od osoby, która stała naprzeciwko ogromnego okna, wpatrując się w panoramę miasteczka.
Jednak czerwonowłosy nie zdążył nawet spojrzeć na niego, a Jeon już odwrócił go w swoją stronę, chwycił kołnierz jego koszulki i brutalnie przyszpilił do szklanej tafli, która przez jedną sekundę sprawiała wrażenie, jakby się zatrzęsła. Klatki piersiowe ich obu unosiły się nierówno, a Jungkook widząc, jak chłopak przed nim oblizuje swe wargi, po czym uśmiecha się ironicznie, doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. Znali się w końcu zbyt długo.
ー Obudź go ー warknął, ledwo powstrzymując się od szybkiego przejścia do czynów, co mogłoby skończyć się gorzej, niż się spodziewał. ー Masz go kurwa obudzić.
ー Jakby to zależało ode mnie ー chłopak parsknął prosto w twarz bruneta, który po tych słowach szarpnął go o wiele mocniej niż wcześniej.
ー Jesteś tchórzem. Po prostu boisz się, że Taehyung cię znienawidzi. Masz rację. Masz cholerną rację.
ー Nie zrobiłem nic złego.
Jungkook przez chwilę nie miał pojęcia, czy ma wybuchnąć śmiechem, czy wręcz przeciwnie - pozwolić swojej złości przejąć nad nim całą kontrolę. Finalnie chciał zdobyć się na drugą opcję.
Jego pięść jakby sama uniosła się, lecz następnego ruchu nie był w stanie wykonać, choć tak bardzo tego pragnął. Pragnął, aby V dostał to, na co sobie zasłużył, mimo że zwykłe pobicie go równało się z niczym. Jednak Jungkook nie potrafił zrobić tego raz, a porządnie. Gdzieś tam w środku był Taehyung. A przecież on nigdy nie skrzywdziłby Taehyunga.
ー Obudź go ー powtórzył, po raz kolejny potrząsając chudym ciałem. Jednak nie doczekał się żadnej reakcji. ー Kurwa, dlaczego to robisz? Dlaczego od tylu lat niszczysz mu życie? Dlaczego nie pozwalasz mu być szczęśliwym?
Za każdym razem, gdy zadawał kolejne pytanie, szarpał coraz bardziej chłopaka, a w jego oczach zbierało się coraz więcej łez.
ー To nie ja ー odpowiedział V oschle, jednak jego głos po przysłuchaniu się mógł być odrobinę drżący. ー Nikogo nie zabiłem.
ー O czym ty mówisz do cholery? Jesteś potworem, rozumiesz? Potworem. Nie masz prawa...
ー Jest nas trzech ー przerwał mu czerwonowłosy, nie zwracając uwagi na Jungkooka, który już ledwo nad sobą panował.
ー O czym ty znowu pierdolisz?
V znów oblizał wargi, co od zawsze było jego nawykiem, który na samym początku pomagał Jeonowi rozróżniać, z kim ma właściwie do czynienia. Parunastu sekundowa cisza zapanowała w pomieszczeniu, a gdy wypełniony wrogością brunet już miał się odezwać, V skutecznie mu przerwał. Jednak tych słów nikt nigdy by się nie spodziewał, dlatego też musiała minąć długa chwila, nim do umysłu Jungkooka doszła ów informacja. Informacja, która zmieniła wszystko i w mgnieniu oka przyspieszyła stokrotnie bicie jego serca.
ー Oprócz mnie i Taehyunga jest ktoś jeszcze. W tym ciele jest jeszcze trzecia osoba, Jungkook.
***
(a/n) bo nie ma to jak plot twist
CZYTASZ
My mind » taekook
Fanfictiongdzie Taehyung ma rozdwojenie jaźni i istnieje tylko jedna osoba, której może zaufać bezgranicznie "I didn't wanna hurt you, hope you know" » diary, angst, top!Jk start: 170920 end: 180323