45

804 55 7
                                    

Pov Niall
- Zjedz coś kochanie - siedzieliśmy przy stole, a ja próbowałem wcisnąć w Chloe trochę jedzenia. Ponad dwa dni nic nie jadła, więc nic dziwnego, że zaczęła opadać z sił. Niedługo znów może źle się poczuć.

- Nie chce - konsekwentnie mi odmawiała.

Oczywiście mógłbym wepchnąć jej jedzenie do gardła i przypilnować by je połknęła, ale czuję, że to tylko pogorszyłoby nasze już nieciekawe relacje. A na to nie mogłem sobie pozwolić.

- Musisz skarbie - chciałem położył dłoń na jej, ale jak ona tylko odkryła moje zamiary to szybko ją zabrała. Postanowiłem to uszanować.

Przynajmniej teraz.

- Co mam zrobić żebyś wreszcie przestała mi robić na złość?

- Zanieś coś do jedzenia mojemu tacie, a najlepiej go wypuść - dużo ode mnie oczekiwała.

A ja nawet jakby chciał spełnić jej życzenie to nie mogłem. Wypuszczenie Louisa było równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku śmierci. On szybko by tu wrócił z sporą liczbą ludzi, następnie zabrałby mi Chloe, a później kazał zabić w najbardziej okrutny sposób.

- Mogę najwyżej dać mu coś do jedzenia. Nic więcej na razie nie mogę zrobić.

- Chociaż tyle - westchnęła.

- Wywiąż się najpierw ze swojej obietnicy. Jedź - zachęciłem ją.

Nie mogłem pozwolić by się zagłodziła na śmierć.

- Dobrze, ale ty także masz zrobić to co obiecałeś - podobał mi się ten upur. Była bardzo wycieńczona, a jednak nadal miała siłę na dyskusję ze mną.

Poczekałem, więc aż zacznie jeść jajecznice przygotowaną przeze mnie. Następnie podniosłem się i poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki kanapki, które przygotowałem godzinę temu dla Chloe, ale ona nie chciała ich jeść. Wziąłem także butelkę wody. Nie mogłem pozwolić żeby umarł z pragnienia. Chloe by tego nie zniósła.

Skierowałem się do pomieszczenia, w którym go trzymałem.

- Gdzie Chloe? - spytał jak tylko otworzyłem drzwi.

Chyba powinienem bardziej się zabezpieczyć, bo same kajdanki mogą nie wystarczyć.

- W kuchni, dała się namówić na jedzenie, ale tylko pod warunkiem, że ty także dostaniesz - postawiłem talerz i butelkę koło niego.

- Przyprowadź ją do mnie - poprosił.

Dobrze było oglądać to jak to on mnie o coś prosił. Było to wiele warte.

- Po co mam to robić? Ty tylko spróbujesz ją nastawić przeciwko mnie. Nie opłaca mi się to. Poza tym jest jeszcze zbyt słaba. Lepiej jest jej ze mną.

- Wcale nie - wycedził przez zęby.

Czyli teraz postanowił zastosować inną metodę. Szkoda, że teraz nie bierze pod uwagę tego, że jest na mojej łasce. To ja decyduje co się z nim stanie.

- Będąc przy tobie jej stan tylko się pogorszy. A ja będę jej dawać wszystko czego tylko zapragnie. Chyba wolisz by miała się dobrze - zakomunikowałem mu z uśmiechem na ustach.

- Chcę tylko przez chwilę z nią porozmawiać - i znowu ten błagalny ton.

- Może i się zgodzę, ale nie teraz - oznajmiłem i wyszedłem.

Liczę na waszą opinie.

Mała zaliczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz