28

1.1K 61 13
                                    

Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że znajduję się w sali szpitalnej. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę, strasznie mnie bolała. Z niezadowoleniem stwierdziłam, że muszę się udać do łazienki załatwić sprawy fizjologiczne. Odłączyłam wszystkie rurki podłączone do mojego ciała po czym wstałam z łóżka. Podskoczyłam kilka razy w miejscu oraz postukałam w moje nogi nie dowierzając w to, że mogę normalnie chodzić, nie czując żadnego bólu. Uśmiechnęłam się zwycięsko po czym ruszyłam do drzwi. 

-Ona odeszła i to wszystko moja wina - usłyszałam płacz mojego brata.

-Robert, kto odszedł? - zapytałam podchodząc do niego i kładąc moją dłoń na jego ramieniu. 

Poczułam jak mięśnie na jego ciele się napinają, a on nie wykonał żadnego ruchu.

-M-Maja? - zapytał niepewnie nadal siedząc plecami do mojej osoby.

Wszyscy momentalnie spojrzeli w moją stronę z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.

-Co się patrzycie jakbyście ducha zobaczyli? - zaśmiałam się. 

Po moich słowach wszyscy znajdujący się na korytarzu rzucili się na mnie z płaczem. Trwaliśmy z jakieś dziesięć minut w grupowym uścisku, a ja za bardzo nie wiedziałam o co im chodzi.

-Kto zmarł? - zapytałam ciekawa, gdy w końcu się ode mnie odkleili.

-Ty - powiedział Kuba, a to zabrzmiało tak absurdalnie,  że wybuchnęłam śmiechem.

-Było blisko, znowu tam byłam - rzekłam z uśmiechem.

-Gdzie byłaś? - spytał Krychowiak.

-W niebie - powiedziałam, gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

-Czemu już drugi raz Cię tam zabrali? - zapytał Robert.

-Pewnie żeby znowu oddać mi moje nogi - zachichotałam, a dopiero teraz wszyscy zauważyli, że stoję na własnych kończynach.

-Ale... - zaczął mój brat, lecz nie dane mu było dokończyć, gdyż nadszedł lekarz.

-Maja Lewandowska? - zapytał ze zdziwieniem.

-To ja - uśmiechnęłam się niepewnie.

-Proszę za mną - powiedział doktor - Musimy udać się na badania kontrolne.

-Hmm... ciekawe doprawdy ciekawe... - mówił lekarz sam do siebie.

-Co jest takie ciekawe? - nie wytrzymałam w końcu. 

-Pani nogi były połamane w kilku miejscach oraz straciła w nich Pani czucie powierzchniowe jak i głębokie, nie było żadnych szans, aby znów stanęła Pani na nogi. Wygląda na to, że musiał nastąpić cud, gdyż nie ma żadnych złamań ani zaniku czucia - wyjaśnił doktor.

On mnie uzdrowił. Ciocia miała rację, trzeba Jemu tylko zaufać.

Uśmiechnęłam się zwycięsko i nie odpowiedziałam.

-Ale niestety muszę wypisać Pani skierowanie do szpitala psychiatrycznego - powiedział, a mnie zatkało.

-Ale jak to? - zapytałam nie dowierzając.

-Znaleźliśmy na Pani ciele ślady po wielu próbach samobójczych, a specjaliści wykryli u Pani prawie zaawansowany rodzaj anoreksji, nie możemy w takich okolicznościach nie odesłać Pani właśnie do szpitalu psychiatrycznego - rzekł.

-Kiedy miałabym się tam udać? - zapytałam przełykając ogromną gulę w moim gardle.

-Za dwa tygodnie.

-Nie mogłabym chociaż po mistrzostwach? - spytałam z nadzieją - Przyjechałam tutaj z Reprezentacją.

-W takiej sytuacji mogę ewentualnie na to przystać - powiedział wypisując mi skierowanie, zajęło mu to około piętnaście minut. Podziękowałam i wyszłam z gabinetu.

-I jak? - zapytał na wejściu mój brat, a wszyscy spojrzeli na mnie oczekując mojej odpowiedzi.

-Mam skierowanie do szpitala psychiatrycznego po mistrzostwach - powiedziałam, a ich miny wyrażały więcej niż tysiąc słów - A teraz przepraszam, chcę w końcu iść do tej toalety - dodałam pozostawiając och zszokowanych na środku korytarza.

************

Hej kochani! ❤

Mamy kolejny rozdział, który już bardziej podoba mi się od poprzedniego. Mam nadzieję, że Wam również przypadł do gustu. Jeśli tak to możecie zostawić gwiazdkę i komentarz, co strasznie mnie motywuje.😁

Piszcie jak w szkole!🤔🏤

snap: szczesna-01

Do następnego!😚



Ja Nie Dam Rady? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz