Gdy byłam już pod drzwiami do pokoju Wojtka zdałam sobie sprawę, że kompletnie tego nie przemyślałam, przecież on pewnie jeszcze był na stołówce. Puknęłam się ręką w czoło i weszłam do swojego pokoju. Postanowiłam, że spróbuję zapukać za jakieś piętnaście minut, może wtedy już wróci. Stwierdziłam, że zajmę się w tym czasie przeglądaniem mediów społecznościowych.
Po minionych piętnastu minutach, które swoją drogą dłużyły mi się niemiłosiernie wyjechałam z pokoju. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Po chwili te stanęły otworem, a w nich pojawił się jakiś piłkarz.
-Hej, jest Wojtek? - zapytałam zestresowana.
-Jasne, już go wołam - brunet uśmiechnął się do mnie i wszedł w głąb pokoju - Wojtek ktoś do Ciebie.
-Cześć - powiedziałam, gdy wymieniony wcześniej osobnik stanął tuż przede mną.
-O, witaj Maja - uśmiechnął się do mnie szeroko - Coś się stało?
-Ymm, tak właściwie to nie, ale możemy porozmawiać? - zapytałam.
-Jasne! - Szczęsny niemal krzyknął co mnie lekko wybiło z rytmu.
Zamknął za sobą drzwi i w milczeniu wsiedliśmy do windy. Chciałam jakoś przerwać cisze panującą pomiędzy nami, gdyż była strasznie stresująca.
-Ładną mamy dzisiaj pogodę prawda? - zapytał nagle Wojtek, gdy już od pięciu minut błądziliśmy po mieście.
Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa. Swoją drogą pogoda była okropna.
-Nie wiem od czego zacząć... - powiedziałam szczerze.
-To może ja zacznę? - spytał drapiąc się po karku.
Pokiwałam twierdząco głową, a on wziął głęboki oddech.
-Wylatując nie bardzo wiedziałem na jakich relacjach jesteśmy. Bałem się. Bałem się związku na odległość i tego, że tak łatwo mogę Cię stracić. Taki tchórz ze mnie, gdybym pomyślał, gdybym miał odwagę to wszystko wyglądałoby inaczej. Straciłem Cię, choć tego nie chciałem, tak bardzo nie chciałem.... - wiedziałam, że mówi prawdę, po prostu to wiedziałam - Jedyne co teraz mogę zrobić to przeprosić i błagać o kolejną szansę, chcę zostać chociaż twym przyjacielem, bo nie mogę bez Ciebie żyć - powiedziawszy te słowa klęknął i złapał nie za rękę kontynuując - postaraj się mi wybaczyć... proszę.
Nie starałam się zatrzymywać łez. Kochałam go? Nie mam pojęcia, ale na pewno żywiłam go jakimś uczuciem, które było bardzo skomplikowane. Może dlatego w tamtym momencie odpowiedziałam zachrypniętym głosem:
-Wybaczam Ci.
Po moich słowach Szczęsny mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłam jego gest.
Pękłaś. Jesteś słaba.
Pie*dol się.
-Dasz zaprosić się na kawę? - zapytał Wojtek, a ja pokręciłam przecząco głową, co go chyba nieco zmieszało.
-Ale herbata może być - uśmiechnęłam się lekko, a mój towarzysz cicho się zaśmiał.
W drodze do kawiarni żadne z nas się nie odzywało, cieszyliśmy się po prostu obecnością tej drugiej osoby. Spojrzałam na niego i poczułam się jak krasnal. Jego 196 centymetrów to zdecydowanie za dużo dla osoby jeżdżącej na wózku.
-Do jakiej kawiarni chcesz się wybrać? - zapytał Wojtek.
-Zdam się na Ciebie - odpowiedziałam.
Jakie było moje zdziwienie, gdy znaleźliśmy się w kawiarni, w której pierwszy raz spotkałam Wojtka. Chłopcy przyszli tu po wygranym meczu, a Robert i Kuba wzięli mnie ze sobą.
-Nigdy nie zapomnę jak wylałaś gorącą czekoladę na obrońce naszej drużyny - mój towarzysz zaczął się śmiać, a ja spaliłam się z zawstydzenia.
Tą sytuacje zawodnicy Legii wypominali mi przez bardzo długi czas, choć ja chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć.
-Zmieniłaś się przez te trzy lata - stwierdził Wojtek po dłuższej chwili. Od kilku minut widziałam, że mi się przygląda.
-No łatwo zauważyć tą kupę żelastwa - parsknęłam.
-Nie mówię o tym. Schudłaś, zbledłaś, nie śmiejesz się - stwierdził ze spokojem.
-Ludzie się zmieniają.
-Albo po prostu przestają walczyć.
-Walczą, jeśli mają o co.
-A ty nie masz? - spojrzałam na swoje dłonie.
Czy ja naprawdę nie mam o co walczyć?
************
Hej kochani!💙💙
Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale zasiedziało mi się na boisku (wybaczcie!). Ale mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał.
Komentarz ✍ + gwiazdka ☆ = motywacja 💪
Snapchat: szczesna-01
Instagram: szczesna-01
#orginalnie
