Stan, kiedy słońce ucieka z pola widzenia; chowa się, aby móc zniknąć za horyzontem; to moment na odetchnięcie. Chwilowe zwolnienie, spokój duszy nad ciałem. Ta krótka przystań w ciągu całego, nieraz ciężkiego, dnia pozwala na rozejrzenie się wokół i zastanowienie, czy aby na pewno tak to wszystko ma wyglądać. To trudne zadanie, które nie każdy jest w stanie wykonać.
—Davina! Gotowa? — Mój wewnętrzny spokój przerywa głos przyjaciółki, która na siłę stara się mnie pogonić. Wzdycham przeciągle, ostatni raz zerkając na cudowny zachód słońca, po czym zasuwam rolety w oknie.
— Tak! Już idę! — krzyczę w odpowiedzi, aby nie przyszło jej do głowy wtargnięcie do mojego pokoju. Nie zrozumcie mnie źle... ja po prostu nie jestem typem osoby, która sprząta codziennie. Żeby nie być gołosłowna, pospiesznie zabieram najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak dokumenty czy telefon, i opuszczam swoją twierdzę spokoju.
Nasz dom nie jest największy, ale nie mogę także powiedzieć, że należy do małych budowli. Mieści w sobie piętnaście pomieszczeń gospodarczych, a także strych oraz dwa, sporych rozmiarów, garaże. Prawda jest taka, że budynek ten z początku wcale nie był taki cudowny i rewelacyjny. To była istna ruina! A fakt, że znajduje się w środku lasu jedynie zmotywował nas do zajęcia się tym domostwem. Kosztowało nas to wiele pracy, jak i ogromnego wkładu finansowego.
Schodząc schodami w dół zauważam swojego brata, Maxa, a chwilę później również resztę naszej ekipy. Tak się składa, że cały nasz gang mieszka w jednym domu. No, w sumie, to nie mogę powiedzieć, że „cały". W końcu jaki gang liczy sobie zaledwie pięć osób? Prostując, najważniejsze osoby. Reszta, to jedynie „posiłki". Wbrew pozorom tak mała grupka jest w stanie wiele zdziałać. Dzisiejsza noc będzie tego niezłym przykładem.
Max, lider gangu, wymyślił świetny plan, który ma celu wykraść zawartość sejfu, w którym znajdują się pieniądze, z banku po drugiej stronie miasta. Wydaje się ciężkie do zrealizowania, ale wcale takie nie jest! Nie, nie będziemy robić wielkiego „bum" i zabijać każdego, kogo zobaczymy.
— Davina! Idziemy. — Z zamyśleń wyrywa mnie głos Louisy, dlatego zerkam na przestrzeń przede mną. Dopiero teraz orientuję się, że reszta już opuściła dom i pewnie wyprowadzają samochody. Na potwierdzenie swoich przypuszczeń słyszę potężny warkot silnika. — Jesteś strasznie zamyślona dzisiaj, jakby cię tu w ogóle nie było — zauważa przyjaciółka, a ja jedynie wzruszam ramionami. — Żeby na akcji tak nie było, bo możesz już do nas nie wrócić.
— Nie martw się. Wiem co mam robić — kwituję jej bezpodstawne ataki, które nie są dla mnie miłe. Nienawidzę, kiedy ktoś wtrąca się w nie swoje sprawy.
— Dziewczyny, ruchy! — Naszą, jakże sympatyczną rozmowę, przerywa głos Davida, który jest wyraźnie zniecierpliwiony.
— Idziemy, idziemy — odpowiada Louisa i faktycznie wychodzi z domu, a ja robię to samo. Zamykam dom na klucz i pakuję się do samochodu mojego brata.
Zazwyczaj mamy stałe ułożenie, jeśli chodzi o podróż. Louisa jeździ z Andresem oraz Davidem, który prowadzi; natomiast ja ze swoim kochanym, starszym braciszkiem, który w życiu nie pozwoliłby mi jechać z kimś innym niż on sam... no, bo przecież tylko on jest na tyle dobrym kierowcom, któremu można zaufać... wyczujcie ten sarkazm.
— Zapnij pas. —Spoglądam na Maxa, szukając żartu w jego słowach, ale oczywiście powaga na pierwszym miejscu. Wzdychając ciężko, przekładam materiał przez siebie i zapinam go.
— Długo tam się jedzie? — pytanie ulatuje z moich ust, kiedy dobrze znany mi las zostaje w tyle.
— Jakieś trzy godziny drogi — odpowiada obojętnie ani na chwilę nie odwracając wzroku od ulicy. No, tak. Dla niego, to świetnie. On uwielbia jazdę samochodem, a już tym bardziej prowadzić. Niestety, dla mnie po dłuższym czasie staje się to zwyczajnie nudne.
CZYTASZ
Niechciana rzeczywistość
Teen FictionOd: Nieznany "Nie sądziłem, że jesteś taka niegrzeczna... Jeśli chcesz dowiedzieć się kim jestem, wyjdź na zewnątrz." - Muszę oddzwonić w jedno miejsce, poczekasz? To jedno, niepozorne wydarzenie zaważyło nad całą jej przyszłością. Natrętne smsy...