Rozdział 29

285 22 2
                                    

Od tamtej pory, od tego feralnego zdarzenia, nie mogę przestać myśleć o zdesperowanej dziewczynie. Tej nocy nie spałam dobrze, nie dałam rady zasnąć, wyciszyć się. To dla mnie graniczyło z cudem.  Nie chcę nachodzić jej tak od razu, dam jej czas na poskładanie myśli. Zastanowienie się nad swoim zachowaniem. Wiem, że każdy by tego potrzebował w takiej sytuacji. Chwili dla siebie.

— Idziesz na śniadanie? — pytam, kiedy jestem już gotowa do wyjścia. Muszę przestać o tym myśleć, choć na moment. Dziewczyna ma problemy, z którymi sobie nie radzi, a ja pragnę jej pomóc. Szkoda tylko, że są bardzo się wczuwam, przez co ciągle jestem zmartwiona i łapie mnie stres. Sama mam wiele na głowie, a podejmuję się kolejnego zadania, biorąc na siebie dodatkowe obciążenie. Czasem zapominam, że nie jestem niczym polski “Pudzian„ i nie wezmę wszystkiego “na klatę”

— Nie. Zjem coś później. — Mężczyzna nawet na mnie nie zerka, co nie jest miłe. Nasza relacja uległa drastycznej zmianie w ostatnim czasie. Lucas zajęty jest grzebaniem w swoim telefonie. No, jasne. Komórka ważniejsza od dziewczyny...

Czy zawsze wszystko musi się pieprzyć po większym zaangażowaniu? Związek psuje wypracowane relacje, podobnie jak ślub. Po co to się w ogóle wiązać, to tylko kilka słów, a zmieniają wiele.

Ostatni raz spoglądam na wpatrzonego w urządzenie mężczyznę i wychodzę z pokoju, z głośnym westchnieniem. Brak mi słów. Jak można tyle czasu spędzać w komórce? To uzależniające! A on już nie widzi nic prócz niej! Nie sądzę, aby aż tak oddawał się czemuś ważnemu, bo ciekawe czemu...

Od tamtej pory Lucas zachowuje się inaczej, dziwnie. Ciągle chodzi nerwowy, a jedynie co robi w ciągu dnia, to notoryczne sprawdzanie telefonu. Nie mam pojęcia co on na nim robi, ale wiem, że nie relaksuje się. Nie rozmawia ze mną, chyba że na temat niedoszłej samobójczyni. Bardzo go interesuje, co jest dla mnie zwyczajnie niezręczne.

Zamykając drzwi od naszego lokum dociera do mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Ah, no tak dla innych zawsze ma czas – tylko nie dla mnie. Czy to już podchodzi pod zazdrość?

Odpędzam od siebie niepotrzebne myśli, w końcu miałam odetchnąć od tego. Poruszając się po pokładzie przyłapuje się na badaniu każdej mijanej twarzy. To samo dzieje się, gdy wchodzę do statkowej restauracji. Szukam jej, chciałabym z nią porozmawiać i mam nadzieję, że ją gdzieś spotkam. Ułatwiłoby mi to zadanie, a raczej zaspokoiło własne nurtujące myśli.

— Podać jajecznicę lub ciepły napój do śniadania? — pyta mnie jedna z kelnerek, kiedy zajmuję wybrane przez siebie miejsce. Tak, jak wspominałam już któregoś razu, na porannym posiłku panuje “wolny wybór„, czyli tzn. szwedzki stół, w którym już się obsłużyłam. Nabrałam sobie trzy kromki chleba wraz z tą samą ilością kawałków kosteczek  masła, do tego dobrałam oczywiście dodatki takie jak wędlina oraz pokrojone już pomidory. Uwielbiam takie śniadanie – proste, a smaczne.

— Nie, dziękuję — odmawiam grzecznie, miło się do niej uśmiechając. Co, jak co, ale doceniam ich pracę. Muszą być dla każdego przyjazne, mimo tego, że czasem mają ochotę komuś wbić te sztućce prosto w serce. Kobieta jedynie kiwa głową, mówiąc aby w razie potrzeby wołać.

Śniadanie jem w samotności, pomimo tego, że wokół mnie jest sporo ludzi. Nie tyle co na obiedzie, ale i tak jest ich dużo. Jednak i tu nie dostrzegam szukanej twarzy. Pewnie siedzi w pokoju, potrzebuje chwili dla siebie. Musi pomyśleć, poukładać sobie wszystko w głowie. Uporządkować na nowo.

Po skończonym jedzeniu odkładam wszystkie naczynia na wyznaczone miejsce i kieruje się do wyjścia. Przypominam sobie, że miałam tu odpocząć od natłoku myśli, a nie dodatkowo się nimi faszerować. Wzdycham przeciągle, dotleniając swój organizm świeżym powietrzem prosto z oceanu. Niestety, nie trwa to długo, ponieważ chwilę później jestem z powrotem przed drzwiami do naszego pokoju. Bez wahania chwytam za klamkę, lecz nie jest mi dane wejść do środka. W tym samym momencie drzwi otwierają się, a przede mną wyrasta Lucas. Przez nieoczekiwany zwrot wydarzeń potykam się o jego buty i wpadam prosto w jego ramiona. Na szczęście jego koordynacja nie jest tak kiepska jak moja, dzięki czemu udaje mu się zachować równowagę.

Niechciana rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz